6.

1.2K 118 56
                                    


Tak oto nadchodziła godzina sądu, a jaśniej mówiąc godzina szesnasta, która oznaczała rozpoczęcie treningu. Cała drużyna właśnie przebierała się w szatni, ponieważ do wcześniej wspomnianej pory zostało raptem około dziesięciu minut. Wszyscy byli radośni i pełni energii, gotowi by ruszyć na boisko i dać z siebie sto procent, no może po za jedną osobą. Oikawa Tooru nie czuł się najlepiej i wcale nie chodziło tu o stan ciała czy kondycje, którą miał świetną, ale o komfort psychiczny, który był mocno uszkodzony dzisiejszego dnia. Większość grupy upuściła już szatnie. Jedynymi, którzy zostali byli Hanamaki, Matsukawa i oczywiście Oikawa, który nawet jeszcze nie zaczął się przebierać. Dwójka została w szatni specjalnie by móc porozmawiać z kapitanem, ponieważ takie zachowanie, zdecydowanie nie było do niego  podobne. Szatyn zwykle emanował pozytywną energią i zarażał nią pozostałych, był wręcz idealnym przywódcą dlatego jego przyjaciele postanowili dowiedzieć się co jest powodem takiego nastroju ich kumpla.

-Oikawa, zaraz zacznie się trening - zaczął spokojnie Hanamaki

Ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Tooru cały czas siedział na ławce tępo wpatrując się w ścianę.

-Ej, Oikawa - tym razem odezwał się Matsukawa -Trening się zaczyna musimy wychodzić

I znowu nic.

Czarnowłosy postanowił podejść do szatyna i gdy tylko dotknął ramienia chłopaka, Tooru sprawiał wrażenie jakby wyrwano go z głębokich przemyśleń. Popatrzył się na pozostałą dwójkę.

-Ja tam nie idę - powiedział cicho prawie nie słyszalnie, na szczęście przyjaciele dali radę zrozumieć co powiedział

Chłopcy popatrzyli na siebie nawzajem totalnie nie rozumiejąc zachowania brązowookiego.

-Jak to nie idziesz? - ponownie odezwał się Matsukawa

-Nie dam rady

-Co ty gadasz?

-Oikawa tylko nie mów, że to przez ten dzisiejszy sen - tym razem odezwał się Hanamaki, przypomniawszy sobie o porannej rozmowie z szatynem

Tooru tylko znacząco poczerwieniał na twarzy.

-A więc jednak...

-Chwila, chwila jaki znowu sen - do rozmowy dołączył się, kompletnie nie rozumiejący rozmowy, Matsukawa

-Już tłumaczę. Oikawa dopadł mnie rano na korytarzu i zaczął wygadywać coś w stylu.. chwila.. o już ma, coś w stylu: ,,Ten idiota mi się nawet śni" czy coś

-No to nieźle - odparł czarnowłosy, na co szatyn tylko popatrzył się na niego z mordem w oczach

-Miałeś wtedy na myśli Iwaizumiego, prawda? - kontynuował jasnowłosy

Tooru pokiwał głową.

-Dobra, ale co to był za sen? - brnął dalej

I wtedy Oikawa nie wytrzymawszy ze wstydu, ukrył twarz w dłoniach. Przyjaciele popatrzyli ze zdziwieniem najpierw na niego, potem na siebie nawzajem, aż w końcu do nich dotarło. Przez chwile się nie odzywali jakby próbowali zrozumieć sytuacje, ale chwile później wybuchli głośnym śmiechem. Oikawa popatrzył się na nich z wściekłością.

-No to niezłe masz fantazje -  nadal śmiejąc się podsumował czarnowłosy, podczas gdy Hanamaki zwijał się ze śmiechu na podłodze

-To nie jest ani trochę śmieszne - Tooru próbował przekrzyczeć radosne śmiech przyjaciół

-Och nawet nie wiesz jak bardzo - odezwał się jasnowłosy, który zdążył się już trochę uspokoić i zaczął podnosić się z podłogi

-Dobra, ale nadal, jak ta sytuacja dziwna by nie była, w czym przeszkadza w treningu? Bo tego nie rozumiem

-No właśnie to jest najgorsze, zapomnieliście przecież on tam siedzi na trybunach - powiedział, dziko wymachując rękami we wszystkie strony Oikawa

-No i? - dwójka nadal nie rozumiała w czym tkwił problem

-No i to wyobraźcie sobie, że jak tylko na niego spojrzę momentalnie przypomina mi się to wszystko, dosłownie wszystko - szatyn wyglądał na nieźle zdesperowanego

-Uhuh... jest źle

-Źle to mało powiedziane, to jest katastrofa, nie będę w stanie normalnie grać, a jak zrobię jakiś błąd, albo zepsuję zagrywkę czy podanie. Ten debil przecież pomyśli sobie, że wcale nie jestem taki dobry, i że wszystkie pochwały mojej osoby były po prostu naciągane, albo w ogóle wymyślone. Już widzę ten jego krzywy uśmieszek satysfakcji, na tej jego krzywej mordzie - Oikawa zaczął już panikować, co nie umknęło uwadze przyjaciół. Obydwoje wiedzieli co muszą teraz zrobić.

-Masz racje, masz całkowitą racje, bo jeśli przez popatrzenie się na Iwaizumiego zepsujesz zagrywkę on będzie o tym wiedział, wręcz będzie się z tego cieszył - zaczął przedstawienie Matsukawa

Oikawa patrzył się na czarnowłosego nadal ze strachem, ale można było też zauważyć, jego zaciekawienie

-Dokładnie Matsu - tym razem mówił Hanamaki -Wyobrażasz sobie to w takim momencie pewnie pomyśli sobie, że może cię w taki sposób kontrolować, skoro tak na ciebie wpływa, a co za tym idzie będzie uważał się za lepszego od ciebie - jasnowłosy specjalnie zaakcentował to słowo, wiedział, że to ruszy szatyna

I miał racje.

-Co to to nie, nikt nie może się ze mną równać, a już na pewno nie ten kretyn - Oikawa od razu wstał z miejsca i błyskawicznie zaczął się przebierać. Po chwili był już  gotowy

-Chodźcie chłopaki, pokaże temu niedowiarkowi, kto jest prawdziwym ,,królem boiska"

Dwójka popatrzyła się na siebie z satysfakcją, że ich plan prowokacji zadziałał, a następnie udali się za szatynem prosto na sale gimnastyczną.

----------------------------

Tak jak powiedział, tak też zrobił. Trening trwał już od jakiś dwudziestu minut, a Oikawa wciąż był bardzo nakręcony. Wiadomo, na początku nie robili nic skomplikowanego, głównie rozgrzewkę, ale nawet to starał się wykonywać najlepiej jak potrafił. Reszta drużyny najpierw trochę dziwnie mu się przyglądała, ale po czasie stwierdzili, że energia ich kapitana bierze się z tego, że to ich pierwszy trening w tym roku szkolnym. Tylko dwójka siatkarzy wiedziała, o co chodzi, i co jest motywacją szatyna. Czasem ich to śmieszyło, ale nie próbowali mu w żaden sposób dokuczyć. Cieszyli się, że brązowooki odzyskał chęć do gry.

Rozgrzewka właśnie dobiegła końca. Piłki jak i siatka były już przygotowane. Trener postanowił dać im trochę wolną rękę (znaczy dowodzenie nad grupą przekazał Tooru, z czego szatyn bardzo się cieszył, bo wiedział, że jeszcze bardziej będzie mógł się popisać), aby na samym początku ich za bardzo nie przemęczać.  Oikawie nie chciało bawić się w jakieś ćwiczenie serwów czy coś w tym stylu, wiedział, że musi zabłysnąć, a idealną do tego okazją będzie zagranie krótkiego meczu, trzy na trzy.

Tak więc drużyna podzieliła się na pół, znaczy została podzielona przez kapitan. Składy wyglądały następująco. W pierwszej drużynie znajdowali się: Hanamaki, Kindaichi i Oikawa, a w drugiej: Yahaba, Matsukawa i Kunimi.

I tak rozpoczęła się gra. Drużyna Oikawy zagrywała jako pierwsza. Nie było nawet dyskusji na temat kto z grupy ma serwować, wybór był oczywisty. Tooru był niezwykle uradowany, że już na początku zabłyśnie. Ustawił się za linią końcową i po usłyszeniu gwizdka, sygnalizującego, że może zaczynać obrócił piłkę w dłoniach, jak to miał w zwyczaju, następni podrzucił wysoko, przed siebie, wyskoczył, kontem oka spoglądając na trybuny, na których siedział zniecierpliwiony Iwaizumi, wziął zamach i perfekcyjnie uderzył w sam środek piłki, która przeleciała idealnie nad siatką, z hukiem wbijając się w przeciwną stronę boiska.

As serwisowy.


**************

1104 słowa

Zmiany - IwaOiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz