45.

1.3K 115 33
                                    


Sierpień mijał siatkarzom bardzo szybko. Ciepłe powietrze i sporo czas wolnego sprzyjało spotkaniom. W czwórkę umawiali się kilka razy w tygodniu, za to Oikawa z Hajimem widzieli się codzienni. Nawet jak nie planowali jakiś większych wypadów, przychodzili do siebie nawzajem tylko po to by obejrzeć film, czy wyjść na spacer. Oczywiście Iwaiuzmi był zobowiązany do chodzenia z szatynem na sale gimnastyczną. Mimo wszystko Tooru nie zamierzał odpuszczać, chciał ćwiczyć, a brunet czuł potrzebę pilnowania go. Była ,,przyjaciółka" Hajima już się nie pokazała, z czego powodu oby dwoje byli bardzo szczęśliwi. Mama zielonookiego coraz bardziej zaprzyjaźniała się z rzekomym przyjacielem jej syna, bez problemu znaleźli wspólny język, co wydawało się Iwaizumiemu, wręcz trochę niepokojące, ale również był szczęśliwy, w końcu przecież nadejdzie dzień w którym przedstawi mamie Oikawe, już nie jako przyjaciela.

-Tarta twojej mamy jest rewelacyjna! - Tooru właśnie zachwycał się nad kawałkiem ciasta, przygotowanego wcześniej przez panią Iwaizumi

Chłopcy przebywali teraz w domu Hajima, a że matka bruneta pracowała mieli dom dla siebie.

-Przekaże - starał się wyglądać obojętnie, ale na widok szatyna z uśmiechem pochłaniającym kolejny kawałek deseru, cieszącym się przy tym jak małe dziecko, jakoś nie potrafił się nie uśmiechnąć

-Koniecznie! Z resztą sam jej to powiem. O której dzisiaj wraca? - atakujący zamyślił się na chwilę

-Jeśli się nie mylę to mówiła rano, że do dwudziestej powinna się ze wszystkim uwinąć -zamyślił się -Chcesz zostać na noc?

-Ty się jeszcze pytasz? Oczywiście - rozpromienił się jeszcze bardziej

-Naprawdę czasami zachowujesz się jak dziecko - parsknął, ale z jego twarzy nie schodził uśmiech

-Wcale nie! Po prostu bardzo się cieszę. Uwielbiam spędzać z tobą czas.. A twoja mama jest dla mnie naprawdę miła. Fajnie mieć kogoś kto o ciebie dba..

-Też lubię spędzać z tobą czas - przerwał, widocznie o czymś myśląc -Tooru..- odezwał się niepewnie

-Hm?

-Bo wiesz znasz moją rodzinę bardzo dobrze.. Nie żeby coś, ale naprawdę ze swoją masz tak kiepskie relację? Praktycznie w ogóle o niej nie mówisz - brązowooki od razu posmutniał, Iwa już chciał coś dodać, ostatnie czego chciał, to go zasmucać

-W sumie to tak. Nie za bardzo się dogadujemy.. Choć nie, słowo ,,dogadujemy" nie jest odpowiednie, my po prostu w ogóle ze sobą nie rozmawiamy - brunet spojrzał wprost na niego nie ukrywał, że był ciekaw, ale nie zamierzał zmuszać Oikawy do mówienia, zwłaszcza, że ten temat jest dla niego nieprzyjemny

-Dlatego się przeprowadziłeś?

-Tak. W sensie, zwyczajnie nie widziałem i zresztą dalej nie widzę różnicy pomiędzy mieszkaniem samemu, a w moim domu rodzinnym. Tutaj byłem tak samo samotny jak tam. Wiesz.. Nigdy nikogo nie było w domu, rodzice wiecznie pracowali, a moja siostra w końcu wyjechała do Tokio na studia

-Rozumiem moja mama też pracuję..-

-Ale wiesz co, to co innego - przerwał mu spokojnie, a zielone tęczówki spojrzały na niego z zdezorientowaniem -To prawda twoja mam pracuję, ale czy ma wyjście? Pracuję, bo to jej źródło utrzymania, a jednocześnie zawsze stara się wrócić do domu jak najszybciej. Rozmawia z tobą, pyta o twoje samopoczucie, chce dla ciebie jak najlepiej..

-To prawda..

-Chcesz wiedzieć jak wyglądało to u mnie - Iwaizumi niepewnie pokiwał głową -Gdy się budziłem by wyjść do szkoły nie było nikogo, gdy wracałem też, oraz gdy zasypiałem. Rodzice wracali późnym wieczorem, albo wręcz w nocy, by następnie o świcie zmów ruszyć do pracy. Nie zrozum mnie źle naprawdę doceniam to, że mnie utrzymują, a dzięki ich zarobkom nigdy niczego mi nie brakowało. Jednak nie ważne jaki bym nie był, ciągle jestem człowiekiem, a wtedy za dzieciaka to już w ogóle potrzebowałem chociaż odrobiny zainteresowania. Ale nigdy nie mogłem się go doprosić. W podstawówce zauważyłem, że jak zdobywałem dobre oceny w szkole, czasami zdarzało się, że mnie chwalili. Rozumiesz, ten kilku letni ja, robił wtedy wszystko co mógł, uczył się, miał wzorowe zachowanie, bo myślał, że tylko dzięki temu, ktoś zwróci na niego uwagę - zaśmiał się smutno -I w sumie miał rację. Mojego zamiłowania do siatkówki na początku w ogóle nie popierali, ale stwierdzili, że skoro nie opuszczam się w nauce, to nie obchodzi ich co robię w wolnym czasie. Role odwróciły się w gimnazjum, wtedy w tej mojej ,,głupiej siatkówce" zacząłem zdobywać osiągnięcia, moim rodzicom otworzyły się oczy, chyba zauważyli, że coś może z tego być. A jak nadal młody, głupi ja zauważył, że mogę otrzymać uwagę, za robienie czegoś co kocham, byłem prze szczęśliwy. Ale mimo tego, że się starałem, trenowałem naprawdę ciężko, zawsze był ktoś lepszy. A tego rodzice nie mogli znieść, stwierdzili, że nie ma sensu żeby to robił, skoro i tak jestem ,,słaby". Wtedy się wściekłem, przyrzekłem sobie, że choćby nie wiem co będę najlepszy. Chora ambicja moich rodziców chyba przeniosła się na mnie. Trenowałem do upadłego, byleby tylko się rozwijać, jednak nie zauważyłem tego, że przez moje nierozważne działania mój stan zdrowia, jak i kondycja tylko się pogarszały. Tak oto doigrałem się kontuzji. Można powiedzieć, że otworzyły mi się oczy, do teraz pamiętam te okropne uczucie, gdy lekarz powiedział mi, że nie dużo brakowało jakby nieodwracalnie uszkodził sobie kolano. Wtedy nigdy nie mógłby już grać. Obudziłem się, kochałem i nadal kocham siatkówkę i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Jednak gdy doznałem kontuzji, jedyne co zrobili moi rodzice, to powiedzieli mi, że ,,jestem nierozważny i to moja wina". Poczułem się okropnie, w małej części nadal robiłem to wszytko dla nich. Tak zmieniła się moja osobowość, po prosu coś we mnie pękło. Doszedłem do wniosku, że jakbym się nie starał i tak nigdy nie będę ich obchodzić, puki nie będę osiągał sukcesów. Tak zacząłem poszukiwać zainteresowania, gdzieś indziej. Tym oto sposobem, chłopiec z pragnienie doznania rodzicielskiej miłości, stał się pustym nastolatkiem, umawiającym się z kim popadnie ,,królem boiska". I do teraz nie może znieść przegranej. Zapadłem chyba w taki mój kompleks bycia najlepszym, którego nie pozbędę się do końca życia - Hajime nie wiedział co powiedzieć, domyślał się, że charakter Tooru musiał się przez coś wykształtować, nie spodziewał się jednak czegoś takiego. Przysunął się bliżej szatyna, przyciągnął go do siebie, gładząc po włosach

-Wybacz, że zapytałem - odparł cicho

-Nie, w porządku. Wiesz, teraz czuję się nawet lepiej - uśmiechnął się lekko, ale szczerze, jednak Iwaizumi i tak tego nie zobaczył, ponieważ cały czas przytulał chłopaka

-Ale teraz masz mnie. I w sumie nie tylko mnie, bo założę się, że moja mam już zdążyła mentalnie cię zaadoptować - obaj się zaśmiali -Naprawdę cię polubiła

-Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy - uśmiechnął się -Jak ja powiedział bym moim, że kocham chłopak chyba by mnie wydziedziczyli - Hajime spojrzał na niego smutno

-Nie wspominajmy już o nich. Nie chce żebyś był smutny. Z resztą założę się, że błogosławieństwo mojej mamy będzie tak wielkie, że w zupełności nam wystarczy, jeszcze zostanie nam na życie pozagrobowe - za wszelką cenę starał się rozweselić szatyna, więc jak zobaczył jak się uśmiecha, jemu również humor momentalnie się poprawił

-Ale jesteś pewny, że jak powiedzielibyśmy jej, nie zmieliła by o mnie zdania? - brunet westchnął

-Na pewno nie, zaufaj mi, wiem co mówię. Nie chciałem nigdy o tym wspominać, ale.. ona od początku myślała, że pomiędzy nami jest coś więcej - zaśmiał się na myśl o rozmowach z rodzicielką, podczas których, mimo że wtedy nie było mu do śmiechu teraz stanowiły dobre wspomnienia. Oikawa się zaśmiał -Także naprawdę nie mamy się czym martwić

-Hajime wróciłam! - z przedpokoju można było usłyszeć, trzaśnięcie drzwiami. Tak pani Iwaizumi właśnie wróciła

-Jak tam w pracy?

-A dobrze, dobrze. Choć jestem trochę zmęczona - zaczęła wchodzić do salonu

-Dzień dobry! - przywitał się radośnie szatyn

-Tooru, kochanie. Jak miło cię widzieć - podeszła bliżej, zmierzając w kierunku kuchni,  w celu przygotowania herbaty

-Mi również - odpowiedział

-No opowiadajcie, jak tam wam dzień minął? Wszystko w porządku? - Oikawa uśmiechnął się pod nosem, a do Hajime teraz dotarł głębszy sens wcześniejszych słów młodszego

-Wszystko w jak najlepszym porządku. Poszliśmy dzisiaj przejść się do miasta, no i oczywiści odwiedziliśmy rano sale gimnastyczną - zaczął brązowooki

-Ah wy i te wasze treningi - uśmiechnęła się czule -Ale cieszę się, że dobrze spędziliście dzień. Zwłaszcza, że już niedługo szkoła

-Mamo.. - zaczął niepewnie brunet, a gdy rodzicielka skupiła na nim uwagę postanowił kontynuować -Dziękuję - kobieta nie ukrywał swojego zdziwienia, za to Tooru tylko uśmiechnął się rozczulony

-Za co? - podeszła do chłopców z zaparzonym już napojem

-Za wszystko co dla mnie zrobiłaś

-To naprawdę miłe - uśmiechnęła się lekko, siadając obok chłopców

-A pani tarta jest najlepsza na świcie - dodał rozpromieniony szatyn

-Cieszę się, że wam smakowało - otarła oczy, w której zaczęły zbierać się łezki wzruszenia -Kocham was chłopcy, oby dwóch. To takie miłe. Czuję się jakby miała dwóch synów - mocno przytuliła nastolatków. Oikawa odetchnął w duch. Doszedł do wniosku, że więcej szczęścia nie potrzebuję. Jego rodzinna pustka, w tym momencie całkowicie została wypełniona


**************

1457 słów




Zmiany - IwaOiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz