Kiedy Juliusz dowiedział się o obecności Adama na spotkaniach Koła Sprawy Bożej był prawie pewny, że się tam pojawi. Mężczyzna chciał zapytać wieszcza o rady i jakieś sugestie. Z drugiej strony Słowacki przeżywał teraz pewnego rodzaju załamanie i nie wyobrażał sobie podczas żałoby, bawić się jakby wszystko było dobrze.
Do pokoju nagle weszła jakaś kobieta i poinformowała, że posiłek zwany śniadaniem jest już gotowy. Juliusz wiedział, że musi coś zjeść aby nikt się nie przyczepił. Wtedy do głowy Słowackiego wpadł pomysł. Człowiek bez jedzenia i picia może przeżyć maksymalnie 5 dni. Nikt nie będzie nic podejrzewał, a poeta osiągnie swój cel i kiedy ktoś będzie chciał go uratować będzie już za późno.
Krasiński wyszedł z pokoju od razu po kobiecie, a po chwili starszy pisarz dołączył do nich. Podczas powolnego i z wielką niechęcią jedzenia Julek nie odezwał się ani słowem.
Po dłuższych namowach i dwustu argumentach, że starszy poeta czuje się dobrze i nic sobie nie zrobi, Krasiński późnym południem pozwolił pisarzowi wrócić samemu do domu. Słowacki podziękował za gościnę i opuścił dom Zygmunta.
Ciężko oddychając pisarz wszedł do swojego domu, który takowym nie był dla bruneta. Nie witając się ani z matką ani z ojczymem Juliusz rozejrzał się po salonie i dostrzegł strasznie dużo ludzi. Nie wiedział kim są, ani co robią w jego domu.
Bez jakichkolwiek pytań czy interakcji z innymi Słowacki poszedł do swojego pokoju i się w nim zamknął.
~~~~~~~~~~
W tym samym czasie kiedy Julek wracał do domu, Mickiewicz siedział przy biurko w swoim pokoju i patrzył na list od Augusta. Rzekome spotkanie miało się odbyć za mniej więcej pół godziny.
Adam zakluczył swoje szufladki w biurku i poszedł do wyjścia. Mężczyzna założył ciepły płaszcz i po tym jak sprawdził czy niczego nie zapomniał, wyszedł z budynku.
Szedł piechotą, gdyż okazało się, że dom Salomei nie jest wcale tak daleko od domu Mickiewicza.
Mężczyzna będąc już chyba pod właściwym domem, zapukał do drzwi.
Wtem w progu ujrzał żonę Augusta. Kobieta przytuliła Adama i uśmiechnęła się pogodnie
-Wejdź do środka.
Mickiewicz od razu uczynił to co powiedziała Salomea.
- Tam są wszyscy goście - matka Juliusza wskazała Adamowi pomieszczenie, z którego dobiegały różne odgłosy i śmiechy.
Kiedy wieszcz wszedł do pomieszczenia, każda para oczu była zwrócona w jego kierunku.
- Dzień dobry - powiedział obojętnie poeta.
- Witaj Adamie - podszedł do niego August - siadaj obok nas - wskazał na wolne miejsce obok siebie.
Mickiewicz nie chcąc być niegrzeczny nie zaprotestował. Usiadł na krześle i jego planem było nie odzywać się, a potem wyjść.
Wydawałoby się, że już nikt więcej nie przyjdzie. Nic bardziej mylnego. Nagle do pomieszczenia wszedł mężczyzna był wzrostu miernego, prawie kwadratowy, o białych zupełnie jak śnieg włosach.
- Przepraszam wszystkich za spóźnienie. Jakby ktoś mnie jeszcze nie kojarzył, nazywam się Jan Śniadecki - po tych słowach mężczyzna usiadł między Bécu, a Mickiewiczem.
Na początku całego zgromadzenia Adam słuchał rozmówi i czasami z kimś zamienił słowo.
Po jakimś czasie Jędrzej udając, że nie zauważył wieszcza, począł komentować jego wiersze nie szczędząc przy tym złośliwości i przytyków. Wkrótce dołączył do niego sam gospodarz spotkania i razem już wyśmiewali niedorzeczności w mickiewiczowskich ,,Balladach".
- Nikt o zdrowych zmysłach nie napisałby czegoś takiego - skomentował Jan.
- Masz rację przyjacielu. Widziałeś tego jak on tam Pana Tadeusza? - zaśmiał się ironicznie Bécu - Jak można zniżyć się do takiego poziomu, aby to opublikować publicznie.
- Co on sobie myśli? Że jak jest jakimś nędznym pisarzyną to może się wywyższać? Do normalniej pracy by się wziął, a nie za nasze pieniądze żyje - powiedział z pogardą białowłosy mężczyzna.
Mickiewicz przysłuchiwał się ich rozmowie, ale nic nie mówił. Nie miał zamiaru tego skomentować, ani jednym wyrazem.
Salomei udało się usłyszeć o czym rozmawiali obaj panowie.
Wieszcz wstał od stołu i nie zważając na to czy było to kulturalne czy nie opuścił dom lekarza. Stanął pod drzwiami jego domu i wyciągnął ruskie papierosy i wziął jednego i po odpaleniu go, mocno zaciągnął się dymem.
Po jakiejś minucie do pisarza dołączyła matka Juliusza.
- Nie bądź zły Adamie.
- Nie mam takiego zamiaru. Zemszczę się w inny sposób - uśmiechnął się podejrzliwie i odszedł.
Mężczyzna wsiadł do karocy przez co pani Słowacka nie zdołała go zatrzymać ani zapytać o jakiekolwiek szczegóły jego planowanej zemsty.
Zamiast do domu Adam poszedł do baru, w którym grywał Chopin. Wieszcz usiadł przy barze i zamówił sobie Soberano Solera.
Kiedy Mickiewicz był już trochę wstawiony podszedł do jakiejś z kobiet siedzących w stoliku w rogu i zaprosił ją do tańca. Nagle muzyka się zmieniła. Zaczął grać na pianinie Fryderyk.
Adam po skończeniu tańców z różnymi kobietami i możliwe, że mężczyznami (tego nie był pewien) postanowił pójść do domu jednej z pań, która go do siebie zaprosiła. Szli dość duży kawał drogi, ale nie przeszkadzało to ani poecie ani nowej towarzyszce Mickiewicza.
Weszli do małej kawalerki. Po zamknięciu drzwi kobieta rzuciła się na pisarza i zaczęła go całować. Wieszcz nie protestował, a wręcz przeciwnie.
Blondynka położyła Adama na łóżku, a sama usiadła na nim. Zaczęła rozpinać guziki w jego koszuli. Kiedy kobieta chciała kontynuować usłyszała chrapanie?
Spojrzała na twarz poety i wtedy dostrzegła, że zasnął. To było dziwne. Tak po prostu zasnął i to w takiej sytuacji. Panienka zeszła z Mickiewicza i położyła się obok niego próbując zasnąć.
Pisarz głośno chrapał co jej przeszkadzało. Co jakiś czas waliła wieszcza poduszką po twarzy. Niestety nie przynosiło to żadnych rezultatów. Ostatecznie skończyło się na paru ciosach i ostatecznym zaśnięciu blondynki. To była ciężka noc, oczywiście nie dla Adama, bo on spał jak zabity.
Z samego rana ktoś zaczął wchodzić do domu. Mąż kobiety. Na całe szczęście Mickiewicz już nie spał, więc zdążył wskoczyć pod łóżko.
-Hej misiaczku - przywitał się jakiś mężczyzna.
- Witaj? - z ust Adama wymsknęło się, ponieważ myślał, że to z nim się wita mąż blondynki o imieniu nieznanym.
Po chwili wieszcz poczuł jak ktoś wyciąga go spod łóżka. Poeta jak prawdziwy facet stanął twarzą twarz z drugim. Poeta był o wiele niższy, a nim się zdążył obejrzeć dostał cios z prawego sierpowego - To za chowanie się przede mną- splunął na pisarza facet wyższy za co oberwało mu się od Mickiewicza.
Obaj panowie zaczęli się okładać pięściami. W pewnym momencie wyższy mężczyzna z całej siły kopnął wieszcza w kroczę. Pisarz skulił się z bólu, a w tym momencie kobieta odsunęła swego męża od poszkodowanego pisarza. Kiedy Mickiewicza już mniej bolało, wstał i powiedział:
- Ma noga tu już więcej nie postanie, a ty pożałujesz tego coś zrobił. Moi kumple Cię dojadą - po tych słowach Adam wypluł krew na podłogę i wyszedł z domu.
CZYTASZ
Rzeka Przeznaczenia
Romance- Udasz, że nic się nie stało? Przychodziłem do Ciebie do szpitala! Uratowałem ci życie, a ty udajesz, że mnie nawet nie znasz! Myliłem się co do Ciebie - Juliusz zaczął do niego podchodzić. Mickiewicz cały czas milczał i przyglądał się drugiemu...