40. Ile razy mam ci powtarzać jak mocno Cię kocham?

21 3 2
                                    

Adam po dojściu do siebie zaczął się rozglądać w poszukiwaniu Juliusza, ale nie dostrzegł go nigdzie. Uciekł. 

Mimo, że wiedział że młodszy mężczyzna nie chce mieć z nim nic wspólnego coś w głowie Mickiewicza mówiło mu, że powinien z nim porozmawiać. Sam nie wiedział dlaczego nagle po prawie utonięciu tak bardzo mu zależy na rozmowie.

Poeta sprawdził swoje kieszenie i sprawdził czy niczego mu nie brakuje. Oprócz tego, że wszystkie kartki były mokre, wszystko było na swoim miejscu. 

Co Słowacki robił sam tak wcześnie rano sam nad rzeką? A właściwie czemu to robił? Nie mógł zasnąć? 

Dodatkowo zadziwiające jest to, że Towiański nadal nie wraca do kraju mimo, że został sam w... no właśnie gdzie? To wie on i Celina, która z tamtą uciekła. 

Adam dość szybkim krokiem szedł do swego domu, aby się przebrać i mimo zakazu od Zygmunta miał zamiar iść do rodziny Słowackich. 

* W domu Elizy *

- Nie płacz - powtarzała już któryś raz Delfina.  Od tamtego bankietu kobieta miała dobry kontakt z Elizą oraz Zygmuntem i Celiną. - Wszystko będzie dobrze. 

- A co jeżeli nie? Może jestem głupia i naiwna i teraz zostanę ze wszystkim sama - szlochała kobieta. 

- Nie martw się. Zygmunt jest w tobie zakochany po uszy i nawet nie myśl, że jest inaczej. Musisz mu to powiedzieć, a jeżeli chcesz to mogę ci towarzyszyć. 

- Dziękuje - Branicka przytuliła drugą kobietę - Muszę załatwić to sama. 

- W takim razie idź już. Nie ma czasu do zastanawiania się. - Potocka wytarła ręcznikiem łzy kobiety i pogoniła ją. 

Eliza szybko wyszła z domu i udała się do tego pisarza. Całą drogę w jej głowie były przeróżne myśli. Co jeżeli nagle Krasiński zmieni zdanie co do tej jego wielkiej miłości i stwierdzi, że się mylił i nie chce już być z kobietą? Może nie przyzna się do niczego? 

-Pewnie śpi... Przyjdę potem - powiedziała sama do siebie będąc niedaleko jego domu, ale wtedy zauważyła Mickiewicza wychodzącego z domu pisarza co oznaczało, że już nie śpi. 

Branicka wzięła głęboki wdech i zapukała do drzwi.

- Nie, nie mam alkoholu. Nie, nie idź do Juliusza. Tak, między nami dobrze. Nie, Celina nie rozmawia z tobą - usłyszała głośne krzyki Zygmunta i kroki. Gdy Krasiński otworzył jej drzwi, lekko się uśmiechnęła.

- Ah to ty - uśmiechnął się szeroko - Myślałem, że to Adam. Minęłaś się z nim. Wejdź do środka - zaprosił ją gestem ręki.

Eliza nieśmiało weszła do pomieszczenia. Mimo, że wiedziała że Celina tu pomieszkuje chwilowo, liczyła na to, że będą sami. Wolała porozmawiać ze swoim ukochanym na osobności. Bała się jego reakcji. 

- Możemy porozmawiać? - spytała śmiertelnie poważnie co zaniepokoiło Zygmunta.

- Coś się stało? Oczywiście, że możemy. Chodźmy do salonu - jak powiedział tak się stało i oboje znaleźli się we wskazanym pomieszczeniu. Była tu również Celina, z którą Eliza już dawno się przywitała.

- Możemy porozmawiać na osobności proszę? 

- Celina mogłabyś wyjść? - spytał mężczyzna, a Szymanowska po kilku sekundach opuściła salon i udała się do pokoju. 

- Co się stało? - patrzył w oczy swej ukochanej i trzymał ją za ręce w geście wsparcia.

- Bo ja... Jestem... - w oczach kobiety zaczęły zbierać się łzy, a poeta zbladł.

Rzeka PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz