Około godzinę po wyjściu Juliusza z tawerny to samo uczynili obaj pianiści. Panowie szli powoli, gdyż nie chcieli się szybko rozstawać. Niby przypadkowo szli dłuższymi ścieżkami.
- Pamiętasz jaki jest jutro dzień?
- Jak mógłbym zapomnieć. - powiedział Chopin i się uśmiechnął.
- Nie spóźnij się proszę.
- Ja będę przed czasem, aby siedzieć w pierwszym rzędzie.
- Taką mam nadzieję.
Po kilku minutach mężczyźni doszli pod dom Liszta. Chwilę stali i przyglądali się sobie niepewnie.
- To do zobaczenia jutro. - powiedział Fryderyk, a jego kąciki ust lekko się podniosły.
- Do zobaczenia - odpowiedział mu Ferenc i spojrzał mu w oczy. Chwilę tak stali pod drzwiami domu Liszta. Chwila nie trwała zbyt długo, gdyż młodszy z panów się odezwał dość cicho tak, aby tylko Chopin go usłyszał. - Co ty na to, abyś jednak został u mnie na noc. Z rana razem dojedziemy na miejsce. - przejechał palcem po marynarce drugiego.
Długo nie musiał czekać na odpowiedź, gdyż po paru sekundach obaj mężczyźni byli w domu pianisty. Od razu gdy drzwi się zamknęły obaj pianiści rzucili się na siebie.
Ferenc przyległ do ciała drugiego tak, że niższy kompozytor opierał się o ścianę. Dzieliły ich dosłownie milimetry. Liszt zaczął zdejmować płaszcz drugiego, a po zrobieniu tego złączył ich usta. Kiedy Fryderyk rozchylił lekko usta, drugi kompozytor wsunął mu język i przejechał po jego zębach. Po niecałych kilku sekundach zaczęła się u nich mini walka o dominację, którą wygrał Ferenc.
Młodszy z mężczyzn zaprowadził drugiego (będąc ciągle w pocałunku) do sypialni. Wyższy kompozytor zrzucił swoją górną część ubioru i zaczął robić to samo z koszulą Chopina. Pianiści nadal stali przy ścianie tylko, że zmieniło się pomieszczenie.
- Jest już późno i powinieneś się wyspać. To nie jest najlepszy pomysł. - powiedział niepewnie Fryderyk tak jakby się bał, że przez te słowa ciemnowłosy mężczyzna go wyprosi z domu.
- Wolę być nieprzytomny na koncercie, ale ze świadomością że ta noc nie była zwykła.
- Naprawdę myślę, że to nie jest dobry pomysł - rzekł Chopin odsuwając się lekko na tyle ile mógł (przed sobą miał Liszta, a za sobą ścianę, więc odsunął głowę do tyłu na tyle ile mógł)
- Jeżeli nie chcesz to nie będę robił niczego przeciwko twojej woli.
- To nie tak, że nie chcę. Po prostu stresuję się twoim koncertem bardziej niż ty sam. Chcę, aby wszystko było idealnie.
- Może masz rację. - powiedział Liszt i odsunął się od mężczyzny.
Chopin poczuł wtedy chłód docierający do jego skóry. Obaj panowie patrzyli jeszcze na siebie, aż w końcu Ferenc nałożył jakąś koszulę nocną na siebie, a drugą podał kompozytorowi.
Po kilku minutach ciszy, gdy już obaj byli gotowi do snu Fryderyk zapytał:
- Gdzie mam spać? Jeżeli jest jakiś problem czy coś to mogę iść na kanapę.
- Spaliśmy już ze sobą, przed chwilą miało dojść do tego samego, a ty pytasz gdzie masz spać głuptasku? - zaśmiał się Ferenc i wskazał ręką na łóżko. W międzyczasie sam poszedł zgasić świecę.
Gdy obaj pianiści leżeli obok siebie pod kołdrą, jedyną tej nocy pewną rzeczą było to, że obaj nie mieli w planach iść aktualnie spać.
- ,,Czyżbym źle zrobił? Może on już nie zechce być ze mną? Gdyby tak było to by oznaczało, że współżycie seksualne jest najważniejsze w relacjach, ależ czy to prawda? Wydaje mi się, iż nie jest to prawdą. Nie chciałbym, aby pomyślał sobie o mnie źle. Jako jego chłopak? Właśnie, kim dla niego jestem? Nigdy nie zapytał mnie czy zostanę jego chłopakiem, ani ja nie uczyniłem tego samego? Czy to oznacza, że jesteśmy tylko przyjaciółmi? Za dużo myślę". - rozmyślał Chopin patrząc w ścianę, gdyż był odwrócony tyłem do drugiego mężczyzny, który go obejmował. Kompozytorzy leżeli teraz w pozycji zwanej "łyżeczka".
-,, Zostało już tylko kilka godzin do tej wielkiej chwili. Nie może być źle. Zresztą co może pójść nie tak? Nawet gdyby świat się walił to z Fryderykiem wszystko będzie dobrze. Nie wyobrażam sobie możliwości, aby go nagle zabrakło i mam nadzieję, że on czuje to samo. Tak naprawdę to Chopin nigdy nie powiedział, że mnie kocha. Nie zaprzeczył, ale nie wypowiedział tych słów. Nie będę naciskał, a kiedyś nadejdzie ten dzień. Zaczekam. W związku najważniejsze jest to, aby dostosować się do tępa drugiej osoby jeżeli jest taka potrzeba." - myślał Liszt i patrzył na drugiego mężczyznę co jakiś czas gładząc go po włosach. -,, Z drugiej strony gesty również mają znaczenie, a Fryderyk już nie raz udowodnił to co czuje do mojej osoby. Chociażby to, że się tak mocno przejmuje moim koncertem. Sam również powinienem odczuwać stres lub jakiekolwiek zaniepokojenie, ale nie. Nie czułem żadnego z tych uczuć, w zasadzie to czułem spokój i opanowanie."
Kiedy po kilku chwilach Chopin odwrócił się wreszcie przodem do drugiego, obaj patrzyli sobie w oczy, a dzięki światłu z księżyca wpadającego przez okno widzieli się.
Ferenc chciał ucałować usta drugiego kompozytora, ale ostatecznie się powstrzymał, a zamiast tego zamknął oczy i usiłował zasnąć.
~~~~
- Ubieraj się, bo zaraz mamy wychodzić - krzyczał od południa przejęty Fryderyk. - W co ja mam się ubrać? Nie zdążę wrócić do domu! Pójść w tym samym co wczoraj? Ludzie to zauważą!
- Spokojnie - powiedział Ferenc i pocałował go w czoło - Mogę ci pożyczyć swoje ubrania jeżeli chcesz.
- Naprawdę? - Chopin się lekko zarumienił i wziął ubrania, które Liszt mu podawał. - Która godzina?
- Pięć po siedemnastej.
- To szybko, bo się spóźnimy! Jak my tam dotrzemy?
Ferenc się zaśmiał i przyspieszył swoje ruchy. Sprawą chyba oczywistą było to, że ubrania Liszta były nieco za duże na niższego pianistę, ale dzięki pomocy drugiego nie było to, aż tak mocno widoczne. Po niecałych dwudziestu minutach obaj panowie byli w drodze we wskazane miejsce. Jechali pojazdem co oznaczało, że cała droga nie zajmie im długo. Fryderyk wysiadł szybciej niż drugi kompozytor, aby nikt się nie zorientował, że przyjechali razem. Ferenc niby bez powodu będąc na miejscu zwolnił krok i co jakiś czas się rozglądał.
Gdy przez dłuższy czas Chopina nigdzie nie było, młodszy kompozytor wszedł do środka i dopiero gdy zobaczył ilość zgromadzonych osób dotarło do niego jak bardzo się stresuje i zrozumiał dlaczego Fryderyk się tak zachowywał.
- Gdzie on do cholery jest jak go potrzebuję? - pomyślał Ferenc i ciężko przełknął ślinę.
CZYTASZ
Rzeka Przeznaczenia
Romance- Udasz, że nic się nie stało? Przychodziłem do Ciebie do szpitala! Uratowałem ci życie, a ty udajesz, że mnie nawet nie znasz! Myliłem się co do Ciebie - Juliusz zaczął do niego podchodzić. Mickiewicz cały czas milczał i przyglądał się drugiemu...