41. Udanych wakacji ( ͡° ͜ʖ ͡°)

37 3 3
                                    

- Gotowy jesteś? - spytał Ferenc stojąc w progu drzwi do domu Fryderyka.

- Czekaj jeszcze chwilę - krzyczał pianista biegając z pokoju do pokoju. 

- Czego szukasz? Pomogę ci i będzie szybciej. Nie zdążymy na pociąg.

- Dam sobie radę - przebiegł do ostatniego z pomieszczeń i uradowany ze znalezienia zguby poszedł do wyjścia.  Obaj panowie wyszli i kierowali się w stronę dworca.

- Czego szukałeś? 

- Tego - kompozytor wskazał na swoją prawą rękę, na której znajdowała się duża czerwona gumka w białe kropeczki. Miała ona jeszcze wystające kawałki materiału przez co wyglądało to trochę jak kokardka.

- Szukałeś gumki do włosów? - zdziwił się Liszt - mogliśmy ci coś znaleźć na miejscu skoro masz potrzebę związywać włosy. Aczkolwiek uważam, że nie musisz tego robić, bo i bez tego wyglądasz cudownie. Przy okazji, nie uważasz, że wygląda to trochę no wiesz, kobieco?

- Nie będę tego używał dla siebie. Wiem, że to jest kobiece, bo to pamiątka po mojej siostrze. 

- Możemy ją odwiedzić i zatrzymać się u niej jeżeli chcesz.

- Ona nie żyje od 8 lat - powiedział i spojrzał przed siebie, a następnie na gumkę na ręce. 

- Przepraszam, ja nie wiedziałem - zatrzymał się i spojrzał na Chopina. Drugi mężczyzna również się zatrzymał.

- Nic się nie stało. Miałeś prawo nie wiedzieć. Chodźmy już, bo się spóźnimy.

Młodszy kompozytor podniósł podbródek drugiego tak, aby patrzyli sobie w oczy.

- Na pewno wszystko ok? Przepraszam jeszcze raz.

- Tak. Chodźmy już - Fryderyk uśmiechnął się i obaj pianiści znowu ruszyli na dworzec. 

Kompozytorzy dotarli na miejsce przed czasem. Ich pociąg jeszcze nie przyjechał, więc mieli chwilę na odpoczynek, rozmowy czy cokolwiek chcieli robić w tym krótkim czasie.

- Dokąd właściwie jedziemy? - zapytał Chopin po chwili ciszy, opierając się o ścianę.

- Dowiesz się na miejscu, ale gwarantuje, że ci się spodoba - Ferenc uśmiechnął się uwodzicielsko.

- Zaufam ci - przewrócił oczami, a po niecałych 5 minutach przyjechał ich transport kolejowy. 

Obaj panowie wzięli swoje bagaże i udali się do stojącego pojazdu. Oczywiście musieli poczekać, aż inni ludzie wyjdą. Nikt nie zwracał na siebie uwagi oprócz jednego mężczyzny w wieku zbliżonym do tego Mickiewicza. 

Mężczyzna wydawał się znajomy dla Chopina, ale aktualnie pianista nie mógł sobie przypomnieć skąd go kojarzy. Wspomniany pan przepychał się wśród ludzi i na każdego wrzeszczał. Do każdego miał jakiś problem, nawet jeżeli nikt nic nie robił. Mężczyzna posunął się nawet do tego, że wyrwał jakiejś 5-latce balonik i wypuścił go w powietrze, ponieważ podobno dziewczynka trzymała przedmiot zbyt wysoko przez co on niby nie mógł normalnie się przemieszczać.

— Nie warto się kłócić. Chodźmy już. Patrz tam są wolne miejsca — powiedział Fryderyk po tym jak zauważył, że jego ukochany mocniej zaciska ręce na rączce od walizki w geście zdenerwowania.

— okej — powiedział i oboje wsiedli do pociągu bez uprzednich kłótni z tym gburowatym mężczyzną. Kompozytorzy zajęli ostatnie wolne miejsca siedzące, a w ciągu kilku minutach maszyna ruszyła.

Niższy z panów ułożył się wygodnie na barku drugiego i zamknął oczy, pogrążając się w swoich myślach. W zasadzie to długo nie zajęło mu zaśnięcie. Był zmęczony, ponieważ zeszłej nocy Liszt nie dał mu długo pospać z wiadomych powodów.

Podróż była dość długa, ponieważ kiedy Chopin się obudził nadal byli w pociągu i nadal jechali.

- Ile jeszcze? - spytał starszy z panów rozciągając się lekko tak, aby nikomu nie przeszkadzać.

- Czekaj - Ferenc spojrzał na zegarek na swojej ręce i chwilę się zastanawiał - jeszcze około 10 godzin podróży.

- ILE!? Przecież ja się tu zanudzę na śmierć - wyjękiwał ze znudzeniem w głosie.

- Dasz radę. Nie jesteś małym dzieckiem. Pomyśl o tym, że tam gdzie cię zabieram na pewno ci się spodoba. 

- Eh... no dobra - kompozytor oparł głowę o szybę i przyglądał się widokom dookoła. 

Po prawie godzinie ciszy młodszy pianista postanowił przerwać to milczenie.

- O czym myślisz?

- Po drodze było 245 krów, 24 panie w różowych spódnicach, 5 panów w garniturach i chyba 15 koni gniadych. 

- Wow, jestem w szoku. Serio to wszystko zapamiętałeś? 

- Nie mam co robić ciekawszego, a tak przynajmniej mija mi czas. Jakoś sobie radzę - uśmiechnął się pogodnie.

- Dobrze. Obiecuję, że wynagrodzę ci tą żmudną podróż - mężczyzna złapał Fryderyka za rękę i lekko ścisnął.

Po kilkunastu godzinach dojechali na miejsce. Wzięli swoje walizki i wyszli z dworca. Bez żadnego słowa młodszy z panów zaczął kierować się w jakimś kierunku co oznaczało, że drugi zaczął podążać za nim. 

Chopin rozglądał się po mieście. Od razu rozpoznał to miejsce. Zresztą kto by nie poznał miasta na wodzie? 

- Wsiadaj tu i nie wypadnij - powiedział wyraźnie Liszt, a po chwili obaj panowie znaleźli się w łodzi z jakimś mężczyzną. - Znasz włoski?

- Znam - Fryderyk uśmiechnął się i patrzył na swojego kompana.

- W takim razie powiedz dla tego pana, żeby nas podwiózł łodzią na ten adres. - podał kompozytorowi karteczkę z nazwą chyba hotelu, ale Chopin nie był tego pewien.

- Dzień dobry! - spojrzał na obcego mężczyznę i cały czas po włosku kontynuował rozmowę, a raczej monolog, bo w zasadzie to tylko on mówił. - Mógłby nas pan nas zawieźć swoją łodzią do Splendid Venice - Starhotels Collezione? 

- Za odpowiednią cenę mogę zawieźć panów dokąd tylko chcecie - właściciel pojazdu  uśmiechnął się przebiegle.

- Powiedział, że jeżeli zapłacimy to nas powiezie - powiedział pianista do Liszta.

- Zapytaj go ile chce.

- Ile pan chce? - spojrzał na mężczyznę.

- Hmm... Za taką trasę chcę 45 tureckie lire. 

- Powiedział, że chce 45 - powtórzył Chopin.

- Zgódź się. I tak nie mamy jak tam inaczej dotrzeć. - skomentował Ferenc z lekkim załamanie wymalowanym na twarzy.

- Zgoda, niech pan już płynie - powiedział (oczywiście po włosku) starszy kompozytor, a po niecałych 5 sekundach łódź ruszyła.

Obaj mężczyźni podziwiali widoki otaczające ich. Okazało się, że hotel nie był wcale tak daleko. Powoli i ostrożnie tak, aby nie wpaść do wody, kompozytorzy wyszli z łodzi i weszli na ląd.  Obaj panowie ciągnąc swoje ciężkie bagaże weszli do budynku. 

Podeszli do recepcji i po dostaniu się do odpowiednich pokoi zaczęli rozpakowywać się.

- Zapowiada się ciekawy wyjazd - zaśmiał się Ferenc i pocałował Fryderyka.

***********
Nie sprawdzane, bo tak.
Coraz bliżej końca kochani.
Przy okazji pochwalę się. Uszyłem Juliusza XD. Nie ma jeszcze włosów, ale jako taki jest XD

Rzeka PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz