Adam wybudzony ze snu postanowił pójść sprawdzić co wywołało tak głośny huk. Może gdzieś odpadł mu kawałek dachu? Albo drzewo się złamało i spadło na dom poety.
Zaczął rozglądać się po całym domu, aż w końcu dostrzegł mężczyznę leżącego na ziemi. Oczywiście mowa tu o Słowackim.
- Co ty robisz na podłodze? - Zapytał starszy poeta.
- Jesteś piękną kobietą Ludwiko - ta odpowiedź bardzo zdziwiła Mickiewicza. O co mu chodziło? - Pytał siebie w myślach starszy brunet. Po dosłownie sekundzie młodszy pisarz wstał i zaczął całować się z wieszakiem.
Starszy z panów odciągnął drugiego od przedmiotu do wieszania ubrań.
- Juliuszu dobrze się czujesz? Wezwać doktora? Może potrzebujesz jakiś leków? - Adam zadawał masę pytań.
- Muszę ratować mój kraj - powiedział Słowacki, a wtedy Mickiewicz zauważył, że drugi mężczyzna nie jest świadom swoich czynów, gdyż lunatykuje.
- Co chcesz zrobić tym razem? - Adam złapał się za głowę i szedł za pisarzem.
Julek chwilę szarpał się z drzwiami od szafy, a kiedy udało mu się je otworzyć wszedł do środka i się zamknął, krzycząc co jakiś czas wyrazy takie jak : JADE. WIDZĘ POLSKE. NIE BIJ MNIE.
Mickiewicz załamany usiadł na fotelu i przyglądał się szafie, z której wydobywały się dźwięki. To było naprawdę dziwne i dość niekomfortowe uczucie.
Po jakiś 20 minutach wydawałoby się, że Słowacki zasnął w szafie i tam zostanie. Nic bardziej mylnego, mężczyzna wyszedł z szafy i stanął na przeciwko Adama.
- Ludwiko wiesz, że cię bardzo kocham? Chodź tu do mnie. - Juliusz zbliżył się do wieszcza, siadając na jego kolanach i chciał go pocałować, ale starszy pisarz się odsunął. - Nie udawaj niedostępnej. Nasze dzieci będą idealne.
- Uspokój się - krzyknął podirytowany Mickiewicz i odepchnął chłopaka - Wstawaj, pobudka, bo jak nie wstaniesz to Cię walnę.
Po kilku sekundach jak Adam wydarł się na Julka, Słowacki zaczął się drzeć na cały dom z jednego powodu. Mianowicie po przebudzeniu zorientował się, że siedzi na kolanach starszego od siebie mężczyzny i to w dodatku w środku nocy.
- Nie drzyj ryja w moim domu! - Mickiewicz zdjął z siebie drugiego mężczyznę i wstał patrząc na niego z wyższością.
- Przepraszam. Nie chciałem. Po prostu się wystraszyłem i nawet nie wiem co ja tu robię - Julek miał wyrzuty sumienia, a w jego oczach pojawiły się łzy - Nadużyłem twojej gościnności. Wybacz- po tych słowach Słowacki poszedł w stronę wyjścia. Chłopak chwycił swój płaszcz i chwilę stał z lekką nadzieją, że Mickiewicz pozwoli mu zostać lub zatrzyma go.
Adam nie miał w planach zatrzymywać drugiego poety. Chce iść to niech idzie. Już po chwili młodszy pisarz wyszedł bez żadnego pożegnania czy czegokolwiek w tym stylu.
Wieszcz poszedł do swojej sypialni, aby się już spokojnie wyspać. Po drodze znalazł jakiś list, otwarty i na pewno nie był skierowany do Mickiewicza. Poeta wziął list ze sobą i postanowił, że dopiero rano go przeczyta.
W tym czasie Juliusz szedł ulicą w obojętnym dla niego kierunku. To wszystko moja wina. Gdybym się opanował i nie lunatykował nic by się nie stało - pomyślał brunet.
Poeta nie miał zamiaru wracać do domu. W zasadzie to nie miał gdzie się podziać, to znaczy teoretycznie mógłby pójść do Krasińskiego, ale było dość późno, a Julek nie chciał nachodzić kogoś o takich porach.
CZYTASZ
Rzeka Przeznaczenia
Romance- Udasz, że nic się nie stało? Przychodziłem do Ciebie do szpitala! Uratowałem ci życie, a ty udajesz, że mnie nawet nie znasz! Myliłem się co do Ciebie - Juliusz zaczął do niego podchodzić. Mickiewicz cały czas milczał i przyglądał się drugiemu...