12.Detektyw Mickiewicz

36 4 4
                                    

Nastał ranek co oznaczało, że Mickiewicz miał przeczytać znaleziony list.

Mężczyzna usiadł na łóżku i wziął kartkę z biurka i zaczął czytać zawartość. Słowa były skierowane do Juliusza. Napisał je niejaki Spitznagel. Adam nie zdawał sobie sprawy w jakiej sytuacji może być teraz Słowacki. Gdyby wiedział, że drugi poeta przechodzi pewnie żałobę na pewno nie pozwoliłby mu wyjść z jego domu w nocy.

Czasu nie cofnę - pomyślał wieszcz. Może chociaż warto byłoby sprawdzić czy doszedł żywy do domu. Mimo, że pisarz znał Julka dopiero jeden dzień czuł, że powinien się nim zaopiekować jak starszy brat. 

Poeta ubrał się i poszedł coś zjeść. Wolał najedzony iść sprawdzić czy wszystko dobrze u chłopaka niż nie mieć sił.

Już po 20 minutach Mickiewicz wyszedł z domu i idąc w stronę domu Salomei w myślach modlił się, aby nie trafić na Augusta. Nie dlatego, że się go bał tylko dlatego, że nie miał siły na rozmowę z takim człowiekiem.

Mężczyzna zapukał do drzwi matki Juliusza, a po chwili stała przed nim uśmiechnięta kobieta.

- Dzień dobry Adamie - powitała go rodzicielka drugiego poety.

-Dzień dobry - Mickiewicz stojąc w progu od razu bez owijania w bawełnę powiedział - Jest Juliusz w domu? Chciałbym się dowiedzieć czy doszedł w jednym kawałku.

- Chyba jest w swoim pokoju. Wiesz, ostatnio nasz kontakt się pogorszył i dawno go nie widziałam bo nie wychodzi z pokoju drzwiami, a oknem przez co nie mam z nim kontaktu. Jeżeli to dla ciebie ważne to mogę sprawdzić czy jest u siebie - kobieta patrzyła na Mickiewicza.

- Byłoby miło, poczekam - po tych słowach drzwi zamknęły się przed nosem wieszcza, a w tle było słychać czyjeś kroki.

Po około 10 minutach Salomea wróciła.

- Niestety nie ma go. Z czego mi się wydaje wczoraj też nie wrócił do domu, a przynajmniej nie słyszałam jak wchodził mimo, że zawsze słyszę - kobieta podejrzliwie patrzyła na Adama.

- Dobrze - wieszcz zastanawiał się co się stało z Julkiem - gdyby jednak wrócił do domu to przekaż mu, że proszę go o spotkanie

-Przekaże - Salomea pożegnała się z Adamem i zamknęła drzwi.

Mickiewicz odszedł od domu. Czy Słowackiemu się coś stało? Może po prostu poszedł do jakiegoś swojego przyjaciela. Tak naprawdę Adam nie wiedział o nim nic.

Ma szukać młodszego od siebie mężczyzny czy zająć się swoim życiem? Gdzie bym poszedł gdybym był Juliuszem - zapytał sam siebie wieszcz.

To pytanie było ciężkie. Dlaczego w ogóle Adam chciał tak bardzo znaleźć drugiego pisarza? Co było w tamtym mężczyźnie tak wyjątkowego? Przecież normalnie pisarza nie obchodziło to co ktoś robi, ani czy bezpiecznie dotarł do domu. Nawet jak Krasiński nie pojawił się na Kole Sprawy Bożej to Mickiewicz nie przejął się tym nawet do dnia dzisiejszego.

Właśnie. Pójdzie do Zygmunta, a jego przyjaciel na pewno mu pomoże. Jak pomyślał tak zrobił.

*Pod domem Krasińskiego*

- Witaj Zygmuncie - Adam lekko się uśmiechnął 

- Witaj, wejdź do środka - przyjaciel zaprosił wieszcza gestem ręki do swego domu - Co cię sprowadza?

- Czemuż to nie było cię wczoraj na spotkaniu? - Mickiewicz usiadł na kanapie i patrzył na drugiego pisarza.

- Byłem zajęty. Tylko z tego powodu gościsz w mych progach? Wybacz me zdziwienie, lecz rzadko tu bywasz - sprostował Zygmunt.

- Potrzebuję twej pomocy w odnalezieniu niejakiego Juliusza Słowackiego - starszy z panów ostatnie wyrazy powiedział dość cicho co było dziwne, gdyż Mickiewicz przeważnie mówił bardzo głośno, aż za głośno. Jeżeli ściszał ton to oznaczało, że to dla niego ważne.

- Brzmisz jakbyś planował jego morderstwo - Krasiński się zaśmiał.

- Żadne takie rzeczy. Za młody jestem, żeby pójść siedzieć do więzienia. - Mickiewicz również się zaśmiał - Do rzeczy, pomożesz mi czy nie?

- Pomogę, ale muszę znać więcej szczegółów niż zwykłe muszę go znaleźć - Zygmunt usiadł obok przyjaciela.

~~~~~~~~~~~~

Słowacki jak tylko się ocknął zobaczył zapadający się sufit. Wstał do siadu i rozejrzał się. Znajdował się w dużym obszernym pomieszczeniu które było ruiną, podłogi przed nim nie było, zapadła się już za pewne dawno i była tylko wielka dziura. Budynek podpierały wielkie prostokątne słupy. Ściany były brudne i zniszczone, a atmosfera w pomieszczeniu budziła grozę. Kiedy mężczyzna chciał wstać lub zrobić jakiś inny ruch zorientował się, że ręce ma przywiązane do jednego ze słupów.

-To już jest koniec. Nie ma już nic - pomyślał Julek ciężko oddychając.

Mężczyzna bał się panicznie i w głębi duszy krzyczał jak mała dziewczynka. Nie tak wyobrażał sobie śmierć. Pisarz zaczął się modlić i błagać Boga o wybaczenie i krótką śmierć.

Nagle w tle usłyszał dźwięk pocierania jednego noża o drugi. Było to bardzo przerażające. Zresztą co w tej sytuacji nie było takie?

Juliusz za bardzo bał się wołać o pomoc, ponieważ myślał że nożownik go nie zauważy i pójdzie sobie dalej. Oddech poety był bardzo przyspieszony.

Nagle ktoś podszedł od tyłu do pisarza i krzyknął BU.

- AAAA KURWA MAĆ! MAMO POMOCY! RATUNKU! PALI SIĘ!RATUJCIE MNIE! - zaczął się drzeć Słowacki, ponieważ wiedział że napastnik jest za nim i to było chyba jakiekolwiek wyjście z sytuacji. Przynajmniej tak mu się wydawało.- WYPUŚĆ MNIE JA MAM ŻONĘ I DZIECI DO WYKARMIENIA - zaczął Juliusz z nadzieją, że drugi mężczyzna go nie zna i nabierze się na to kłamstwo.

- Mama Cię nie uczyła, że nie ładnie kłamać?- zapytał niski głos za pisarzem - Pewnie zastanawiasz się w jakim celu Cię tu przyprowadziłem i kim jestem. 

W tym momencie nożownik zaczął się psychopatycznie śmiać.

- Jestem Andrzej Towiański. - poeta głośno przełknął ślinę ze strachu - Zacznę historię od początku. - mężczyzna usiadł na krześle za Juliuszem - Mianowicie kiedyś dość dawno przyjaźniłem się z Mickiewiczem. Byliśmy sobie nie rozłączni. Tak jak ty i Ludwik.

- Skąd ty wiesz o ... - napastnik zasłonił pisarzowi usta

- Nie przerywaj mi. Niestety pewnego dnia szanowny Adam wyjechał bez żadnego słowa. Miesiącami liczyłem, że wróci i mi to wyjaśni lub, że chociaż napisze głupi list. Jak się pewnie domyślasz to się nigdy nie wydarzyło. Po paru latach kiedy przebywałem w Paryżu obiło mi się o uszy jego nazwisko. Zacząłem wypytywać ludzi i dowiedziałem się, że tu mieszka. Dotarło do mnie wtedy, że Mickiewicz tak naprawdę nigdy nie miał zamiaru do mnie wrócić, ani niczego mi wyjaśniać. Dlatego stworzyłem Koło Sprawy Bożej. Zaproszeni zostali znani Polacy na emigracji. Miałem zaplanowaną zemstę na moim byłym przyjacielu. Plan był prosty, Celina miała ożenić się z Adamem, a potem oskarżyć go o zdrady, molestowanie i gwałt. Nikt by nie uwierzył w zaprzeczenia Mickiewicza. Celina bardzo dobrze umie grać, więc plan by wypalił. Reputacja i życie tego śmiecia byłybyl skończone, lecz wtedy pojawiłeś się ty. Całe spotkanie Adam patrzył się na ciebie i jestem pewny, że nie myślał o Branickiej ani przez chwilę. Kiedy wyszedł już miałem iść go uspokajać, żeby wrócił ale to zepsułeś bo poszedłeś za nim. Oczywiście zanim zdążyłem wyjść wy już byliście daleko. Muszę się teraz ciebie pozbyć i wykonać mój plan, aczkolwiek będzie on lekko zmieniony. Zabiję Cię i wrobię w to Mickiewicza. Znajdę motyw i okazję - Towiański zaczął znowu się dziwnie śmiać.


Rzeka PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz