10.Hi, Hello, How are you?

47 3 10
                                    

Dziś miało się odbyć kolejne spotkanie Koła Sprawy Bożej. Mickiewicz jedyne o czym dziś myślał to o tym, kim ma zostać jego przyszła żona.

Adam pół godziny czekał na pojawienie się Zygmunta niestety, a może i stety pisarz się nie pojawił. Mickiewicz nie czekając dłużej schował ważniejsze mu rzeczy do szufladek w biurku, a następnie udał się do wyjścia.

Wieszcz nie chętnie dojechał karocą do chyba domu Towiańskiego.  Poeta stanął pod drzwiami i zaczął palić obserwując wchodzących ludzi, aby może zauważyć Krasińskiego. 

Drugiego pisarza nie było nigdzie widać, ani słychać. Także Mickiewicz nie stojąc dłużej bezsensownie pod drzwiami, wszedł do środka budynku. 

Wieszcz usiadł na wolnym krześle  między Michał Szweycerem, a Sewerynem Goszczyńskim. Wydawałoby się, że to już wszyscy uczestnicy, lecz do sali weszła jeszcze jedna osoba. Towiański do niego podszedł i zaczął wypytywać skąd się tu wziął? Kto go przyprowadził? I tym podobne pytania.

Bo dosłownie chwili nowy uczestnik Koła Sprawy Bożej usiadł po lewej stronie wieszcza. 

-Tak więc witam was bardzo serdecznie na już drugim spotkaniu - powiedział głośno, uśmiechnięty Andrzej co jakiś czas zerkając za siebie - Chciałbym pochwalić pana Zygmunta, który jako jedyny przyprowadził do nas znajomego. Poznajcie Juliusza Słowackiego- wskazał na poetę.

Pisarz nie wiedział co ma zrobić, więc wstał i się lekko ukłonił, a następnie szybko usiadł. Oczywiście każdy przelatywał mężczyznę wzrokiem tak jakby chcieli się dowiedzieć czy nie jest jakimś komunistą. 

Mickiewicz patrzył w oczy Słowackiego. Już wcześniej gdzieś je widział. Te czarne oczka były teraz jedynym obrazem w głowie starszego wieszcza. Ich wzrok się ze sobą mijał co jakiś czas. 

- Nie przedłużając, myślę, że to idealny moment, aby Pan Adam poznał swoją przyszłą żonę - zaprosił do sali kobietę. Na oko miała 1,60 cm wzrostu, czyli nie była dużo niższa od poety, włosy miała brunatne, brwi  ciemne, a oczy  brązowe. Ponadto posiadała drobny nos oraz małe usta. Jej podbródek był okrągły, a twarz owalna. Kobieta miała różowawą cerę.

Kobieta lekko ugięła kolana, aby się ukłonić przed mężczyznami i uśmiechnęła się do Mickiewicza. Poetę nie interesowała jakaś kobieta. Teraz jedyne o czym myślał to skąd kojarzy Słowackiego. Wtedy dotarło do niego, że to syn Salomei (zorientował się po nazwisku). Ten mały co kilka lat temu podał mu II część Dziadów i zachwalał twórczość Adama. 

- Nazywam się Celina Szymanowska. Moja matka jest pianistką i kompozytorką, a na imię jej Maria Szymanowska. Moja rodzicielka z czego mi wiadomo jest jedną z pierwszych pianistek w Europie. Mam ogromną nadzieję, że dogadam się z Panem Mickiewiczem - kobieta uśmiechnęła się i podeszła do wspomnianego pisarza i usiadła na jego kolana.

Nie można było ukryć, że Celina nie przypadła Adamowi do gustu. Nie to, że była jakaś strasznie brzydka, po prostu pisarz czuł, że to nie ma prawa się udać. Całej sytuacji przyglądał się głównie Słowacki bo reszta słuchała czegoś co mówił Andrzej. Poeta dostrzegł, że starszy wieszcz jest pobity i ma kilka siniaków.

Młodszy pisarz miał nadzieję na rozmowę z tym starszym, lecz kiedy zauważył, że Mickiewicz jest z jakąś kobietą, postanowił że zrezygnuje ze swoich planów.

Całe spotkanie było dość nudne. Głównie kręciło się wokół nowej pary. Adam mimo szczerej niechęci musiał przed wszystkimi ćwiczyć pocałunki z Celiną. 

Po kilku godzinach kiedy Towiański cały czas krytykował to co robi Mickiewicz, poeta wkurzony odsunął od siebie kobietę i rozglądając się po sali głośno powiedział - W dupie mam Ciebie i to twoje koło - patrzył na Andrzeja - znajdź sobie innego kozła ofiarnego, bo ja nie mam zamiaru być. Wychodzę - po tych słowach Andrzej posłał pisarzowi mordercze spojrzenie. 

Rzeka PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz