36. A wsadź sobie w dupę te przepraszam

28 3 9
                                    

- Czy ty siebie słyszysz? - wykrzykiwał Zygmunt i patrzył raz na Juliusza, a raz na Adama.

- Jak raz się rozluźni i zapomni o wszystkim co złe to nic mu nie będzie.

- Nie. On zaczął gadać w innym języku! Zaraz coś mu odbije i znowu przeleci wieszak. - przypomniał mu już dość dawną historię. 

- To go zajmijmy czymś. Tym razem jest przytomny - skomentował obojętnie Mickiewicz i wszyscy usiedli przy stole. 

Zaczęli o czymś rozmawiać. Mijały kolejne godziny i początkowo Juliusz zasnął na stole, lecz teraz zbudziły go głośne śmiechy całego towarzystwa.

Pisarz bez słów zaczął przyglądać się każdemu z osobna tak jakby nie poznawał nikogo. 

- Już kontaktujesz normalnie? - spytała Delfina, gdy dostrzegała jak Słowacki odsunął się od stołu.

- Tak. Nie. Nie wiem. A może wiem? - jego wzrok spotkał się z tym Adama, który zdążył już trochę wytrzeźwieć. W oczach młodszego pojawiły się iskierki co dostrzegł najstarszy z poetów.

- To nie skończy się dobrze - skomentował cicho do Elizy Zygmunt.

- Zostawmy ich samych. Jak się zabiją to przynajmniej udamy, że nie byliśmy świadkami - powiedziała Celina i wszyscy opuścili to pomieszczenie. 

W krwi Słowackiego płynęła teraz pewność siebie co nie było dobre. Aktualnie nie był w stanie ugryźć się w język, po prostu mówił to co mu ślina przyniesie na język.

- Udasz, że nic się nie stało? Przychodziłem do Ciebie do szpitala! Uratowałem ci życie, a ty udajesz, że mnie nawet nie znasz! Myliłem się co do Ciebie - Juliusz zaczął do niego podchodzić. Mickiewicz cały czas milczał i przyglądał się drugiemu.  - Język straciłeś?! Ogłuchłeś? A może po prostu dolega ci... - zamilkł na chwilę, gdyż wtedy dostrzegł na kominku leżący list.

Poeta zmienił kierunek swojej trasy i podszedł do paleniska. Od razu jego oczom ukazało się dobrze znane mu nazwisko Spitznagel. Pisarz starał się zachować spokój. Wziął znaleziony list w dłoń i podszedł do wieszcza.

- Długo to masz?

- Od kiedy tu nocowałeś. - odparł szybko.

- Czytałeś? - w Juliuszu krew coraz bardziej się gotowała.

- Tak. Tak mi przy ... - nie zdążył nawet dokończyć gdyż Julek wszedł w zdanie.

- Ty chuju! Ukradłeś mój list! Jedyna rzecz jaka mi została! Nie pomyślałeś, aby mi go oddać? Nienawidzę Cię rozumiesz? Nienawidzę! Ja dla ciebie zrobiłem tyle rzeczy, a ty się tak odwdzięczasz? Chuj Ci w dupę! Ośmieszyłeś mnie przed wszystkimi! - wykrzykiwał brunet w loczkach, a wszystkiemu przyglądali się Delfina, Celina, Eliza i Zygmunt zza rogu. 

- Przepraszam, nie wiedziałem, że to dla Ciebie takie ważne.

- Wsadź sobie te przepraszam tam gdzie masz wszystkich i wszystko dookoła, czyli w dupę! 

- Juleczku nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi - Adam zaczął do niego podchodzić. 

- Nie nazywaj mnie tak! Kim ty w ogóle jesteś, aby się tak zachowywać? Jeżeli myślisz, że możesz wszystko to żyjesz w błędzie!

- Myślę, że jesteś pod wpływem narkotyków i niedługo będziesz żałował swoich słów - Mickiewicz nadal się zbliżał dość niebezpiecznie przez co Julek się cofał. Ostatecznie został przyparty do ściany. (wszystko nadal obserwowała reszta osób w domu) Słowacki czuł oddech starszego mężczyzny na swojej szyi.

- Przestrzeń osobista. Słyszałeś o czymś takim? 

- Ty jej nie potrzebujesz. 

- Potrzebuję, więc się odsuń - gdy to powiedział zauważył jak wieszcza przybliża się do niego przypierając swoją klatką do tej jego. Nie, żeby narzekał, ale musiał udawać oburzonego. 

- Chciałbyś, abym Cię pocałował? 

Słowackiego zatkało. Stał jak wryty i patrzył drugiemu w oczy. 

- Skoro nie chcesz mówić głośno to daj inny znak. Jeżeli nic nie zrobisz uznam to za tak, a jeżeli spróbujesz mnie odepchnąć uznam to za nie - powiedział pewnie starszy wieszcz i czekał na reakcję drugiego. 

- Odepchnąć go? Nie mam czasu na zastanowienia. Chuj raz się żyje - powiedział sobie w myślach Juliusz. 

Wieszcz zbliżył lekko usta do tych Słowackiego zostawiając około 4cm odstępu. Serce młodszego poety zaczęło szybciej bić, a ręce mu drżały. 

- Wiesz... Ja nie jestem gejem, więc tego nie zrobię, ale jak kiedyś zmienię zdanie to się odezwę do ciebie - zaśmiał mu się w twarz i odszedł od niego.

W oczach młodego zebrały się łzy. Poczuł jak jego serce rozrywa się na miliony kawałeczków. Każdy to widział, ale nikt nic nie mówił. Gdy Julek przeszedł obok pozostałych ludzi w domu Zygmunt chciał coś powiedzieć, ale poeta go uciszył i z trzaskiem drzwi opuścił dom Mickiewicza.  

Jeden błąd wystarczył, aby zamienić miłość w nienawiść, a Adam popełnił tych błędów zbyt dużo. Ciemnooki mężczyzna szedł szybkim krokiem jak najdalej. Było zimno, więc nie chciał długo siedzieć na dworze. Po parunastu minutach zalany łzami wszedł do domu i od razu pobiegł do swojego pokoju. 

* W domu Adama *

- To ja chyba już pójdę - powiedziała Delfina i również opuściła dom wieszcza. 

Celina, Eliza i Zygmunt poszli do Mickiewicza i patrzyli na niego jak na potwora.

- Okropnie postąpiłeś. Nie powinieneś bawić się jego uczuciami - skomentowała Szymanowska.

- Dobrze wiesz ile przeszedł i jak bardzo cierpi. Zmieniłeś się Adamie. - zaczął Krasiński - Pewny jestem, że Salomea też cię znienawidzi jeżeli Słowacki jej coś powie. 

- Nie zrobiłby tego - rzekł starszy z panów.

- Nie? Po tym co mu zrobiłeś? Może i wydaje się, że jest słaby, ale to silny mężczyzna. Co więcej on jest o wiele lepszy od ciebie. Nie zasługujesz na miano dobrego poety. 

- Oj no nie przesadzaj. Przeproszę go i będzie po wszystkim - Mickiewicz przewrócił oczami. 

- Chodź za mną - Krasiński zaprowadził go do kuchni. - Weź szklankę.

- Wziąłem i co? - pytał starszy trzymając szklany przedmiot w dłoni.

- Upuść ją...

Wieszcz upuścił przedmiot.

- Rozbiła się i co dalej? To była moja ulubiona szklanka...

- Teraz ją przeproś i zobacz czy znowu się pozbiera. 

Mickiewicz patrzył na odłamki szkła na podłodze. Nim się obejrzał dookoła niego nie było nikogo oprócz Celiny. Zygmunt z Elizą opuścili jego dom. Pisarz wziął szczotkę i zmiótł rozbitą szklankę. 

Przez cały ten czas panowała cisza, ale to nie była taka niezręczna cisza. Ta była potrzebna na przemyślenia. 

Przesadził? Tak. Czemu to zrobił? Przez alkohol? Może po prostu jest grzecznie mówiąc chamem? Jest opcja, że sam zakochał się w Juliuszu, ale nie dopuszczał do siebie myśli, że mógłby być biseksualny. Może teraz będzie dla każdego lepiej. Życie obu panów wróci do normy i do codzienności przed ich spotkaniem. 

- Z jakiej racji miałbym go przepraszać? Ja też kiedyś dostałem kosza i jakoś nie przechodziłem załamania. Niech się uczy życia. Nie zawsze będzie pięknie i kolorowo.  Przynajmniej będzie wiedział, że ja nie chcę od niego tego co on ode mnie. - mówił sobie w myślach Adam. 

Pisarz siedział na fotelu w salonie, a z zamyśleń wyrwała go Celina, która usiadła na jego kolanach. Początkowo Adam się zdziwił, ale gdy kobieta zaczęła go niepewnie całować, nie opierał się jej.


*****************
Powoli zbliżamy się do końca XD

Rzeka PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz