37. Nago czy nie, kocham cię

33 2 5
                                    

***Będzie 18+ czy coś XD****

- Synku co się stało - zapukała do drzwi Juliusza jego matka.

- Chcę pobyć sam! Odejdź! - wykrzykiwał Słowacki w poduszkę. Mężczyzna leżał na łóżku i bił pięściami poduszkę, aby chociaż trochę się wyżyć.

- Właśnie w takich chwilach potrzebujesz kogoś bliskiego obok. 

- Dobrze. Wejdź.

Od razu Salomea weszła do pokoju syna i usiadła obok niego. Zaczęła go głaskać po włosach, aby się trochę uspokoił.

- Jestem jak ścięta róża. Wyglądam na żywego, a tak naprawdę jestem martwy. Nie trzeba umierać by być martwym. Umarłem wraz z Ludwikiem, a przez to wszystko co robię zawsze źle się dla mnie kończy.

- Nie mów tak nawet. Pewnego dnia pojawi się w twoim życiu człowiek, który zapali wszystkie światła, które zgasili inni.

- Tylko, że to ten człowiek je zgasił.

Salomea milczała i patrzyła na Juliusza. Rozumieli się bez słów dlatego Słowacki zaczął jej opowiadać:

- To stało się tak nagle. Dotarło do mnie, że podoba mi się Mickiewicz. - zrobił przerwę i wziął głęboki oddech - Ja chyba nie jestem pewny swojej orientacji, ale nie podobają mi się kobiety. Nie chciałem Cię zawieść mamo. On mnie bardzo skrzywdził. Zrobił mi tyle złego, a ja ciągle mu wybaczałem. Dziś mu teoretycznie wyznałem co czuję, a on roześmiał mi się prosto w twarz i odszedł. Tak po prostu. Ja nie potrzebuję dużo. Nie chcę randek, nie chcę kwiatów i prezentów, ja zwyczajnie chcę bliskości i poczucia miłości. 

- Nie zawiodłeś mnie. Nawet tak nie myśl. Najważniejsze jest to, abyś był sobą i czuł się z tym dobrze. Masz tylko jedno życie. Jak chcesz je spędzić? Chcesz ciągle żałować, tęsknić, plotkować, kochać ludzi, którzy mają cię głęboko gdzieś? Bądź dzielny. Uwierz w siebie. Rób tylko to, co cię uszczęśliwia. Masz tylko jedno życie. Żyj tak żebyś był z siebie dumny. Żyj tak, żebyś wstawał z rana i myślał sobie, że to on stracił ciebie, a nie ty go. Najlepszy czas, aby zacząć wszystko od nowa to teraz. 

- Chcę być szczęśliwy. To wszystko czego pragnę.

- Szczęście przychodzi wtedy, gdy przestajesz narzekać na problemy, które masz i zaczynasz doceniać to jak wiele innych masz już za sobą i ile już osiągnąłeś. Życie jest jak fortepian. Białe klawisze to szczęśliwe dni, a czarne to smutne dni, ale potrzebne są i te białe i te czarne, aby móc stworzyć piękną muzykę.

- Kocham Cię mamo - pisarz przytulił swoją rodzicielkę - Dziękuję, że jesteś.

- Nie przejmuj się Adamem. Od zawsze wiedziałam, że jest nieprzystępny emocjonalnie, ale nie myślałam, że mógłby Cię skrzywdzić. Nie martw się synku. Masz wiele lepszych znajomych. Poznasz jeszcze kogoś kto będzie Cię warty. Jesteś jeszcze młody i masz dużo czasu. - kobieta ucałowała poetę w czoło i mocno go przytuliła. 

Juliusz płakał w jej ramię. Do mężczyzny po słowach matki dużo dotarło. Wiedział już, że z Mickiewiczem nie chce mieć nic wspólnego i jedyny kontakt jaki może z nim mieć to po drugiej stronie ulicy spotykając się przypadkowo.  

* W drodze do domu Liszta*

- Myślisz, że dobrze zrobiliśmy prowadząc go tam? Ja zaczynam mieć pewne wątpliwości. - zaczął rozmowę Ferenc.

- Nie mieliśmy za bardzo innego wyboru.

- To nie skończy się raczej dobrze. 

- Czasu nie cofniesz. Chodźmy szybciej, bo jest zimno i się jeszcze przeziębisz.

- Bardziej prawdopodobne  jest to, że przeziębiłbym się będąc nagi nad rzeką.

- W takim razie to się więcej nie powtórzy. Nie możesz chorować. - zaśmiał się wyższy z pianistów.

- To nieuczciwe. 

Po kilku minutach dotarli w wyznaczone miejsce czyli dom Ferenca. Gospodarz wpuścił do środka swojego gościa. 

Obaj pianiści udali się do salonu. Fryderyk usiadł na kanapie, a drugi zaczął mu się przyglądać.

- Co się tak gapisz? - zaczerwienił się starszy.

- Jesteś jak Kopciuszek.

- Bo jestem twoją księżniczką? - patrzyli sobie w oczy, aż Ferenc spojrzał na zegar.

-Nie... Bo twoje ciuszki znikną o północy. 

Na jego słowa twarz Chopina stała się jeszcze bardziej czerwona niż wcześniej. 

Długo nie musiał czekać, ponieważ po chwili ich usta były złączone w pocałunku. Ten różnił się od ich poprzednich tym, że ten był wolny i pełen namiętności. Im wolniejszy pocałunek tym szybsze bicie serca co udało się poczuć obu panom. 

- Wiesz co nas łączy? Ta historia, która nigdy się nie kończy - wyszeptał w usta drugiego starszy z panów. Pianiści teoretycznie zamienili się miejscami. Liszt siedział na fotelu, a Fryderyk na jego kolanach przodem do niego. Co jakiś czas Ferenc lekko przygryzał wargę drugiego mężczyzny, co dodatkowo podniecało Chopina. 

Młodszy pianista docisnął drugiego bliżej siebie trzymając go za pośladki i ściskając co jakiś czas. 

Liszt długo czekać nie musiał, bo po kilku minutach poczuł coś twardego na swoim podbrzuszu.

- Aż tak szybko na ciebie działam? - zaśmiał się w usta młodszy z panów, a Fryderyk spuścił wzrok. - Chodź - powiedział i obaj poszli do sypialni. Wyższy z kompozytorów był na górze i zaczął rozbierać drugiego drażniąc go swoimi wolnymi ruchami. 

- Nie zachowuj się jak szachista po trzech zawałach - wyjęczał Fryderyk wyginając plecy w łuk, a Ferenc jednym ruchem zdjął z niego spodnie. Kompozytor również pozbył się swoich ubrań. Chopin w międzyczasie wyrzucił swoją koszulę w bok. Gdy obaj byli nadzy młodszy zaczął językiem drażnić sutki drugiego. 

W tle można było usłyszeć krople deszczu obijające się o szybę. Wyższy z pianistów rzekł po chwili odsuwając się od drugiego:

- Wypnij się.

Chopin posłusznie wykonał polecenie, a po chwili poczuł jak dłonie Liszta znajdują się na jego biodrach i ustawiają go lepiej. 

Niebieskooki mężczyzna ucałował drugiego w kark ostatni raz i po zrobieniu malinki wszedł w drugiego.  Poczekał chwilę, tym samym dając Chopinowi się oswoić i rozluźnić. Gdy poczuł, że szarooki kompozytor jest gotowy, zaczął poruszać biodrami. 

Dłonie Fryderyka mocno zacisnęły się na pościeli, a z jego ust wydobywały się coraz głośniejsze jęki. Ferenc przyspieszył swoje ruchy i jednocześnie zaczął jeździć dłonią po penisie kompozytora. 

- Ja zaraz... - wyjęczał Chopin mocniej zaciskając dłonie.

- To dobrze - odparł zdyszany Liszt i sam po chwili doszedł we wnętrzu pianisty. Zrobił jeszcze kilka mocniejszych ruchów i poczuł jak szarooki mężczyzna spuścił się na kołdrę. Zmęczony wyszedł z niego i położył się obok patrząc drugiemu w oczy.

Niższy pianista zbliżył się do drugiego i położył głowę na jego klatce piersiowej. Ferenc ucałował go w głowę i rzekł cicho:

- Kocham Cię.

- Ja ciebie też.

****
Nie przyznaje się do tego jak cos
Wstawie dziś kolejny rozdział jak nie zapomnę XD

Rzeka PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz