Pisarz nie czekał długo, aż ktoś otworzy drzwi. Po kilku sekundach w progu stała uśmiechnięta kobieta. Salomea od razu uściskała swojego syna czego on nie odwzajemnił. W ciszy obie osoby poszły do kuchni. Akurat August był w pracy, co oznaczało, że w domu byli tylko pisarz i jego matka.
- Miło Cię w końcu widzieć synku - zaczęła kobieta i przyglądała się bladej poobijanej twarzyczce Juliusza.
- Nie zadałaś sobie nawet trudno szukania mnie czyż się mylę? - poeta spojrzał na rodzicielkę i już znał odpowiedź.
- Wiedziałam, że żyjesz i masz się dobrze, przynajmniej tak mi powiedział August.
Mężczyzna nie odpowiedział już nic. Oboje siedzieli i patrzyli na siebie. Po kilku chwilach czasu nieokreślonego rodzicielka złapała syna za rękę i zaczęła mówić.
- Przepraszam Cię Juliuszu. Nie chcę Cię stracić. Proszę, zacznij ze mną rozmawiać. Zacznijmy żyć jak normalna rodzina proszę Cię.
- Brakowało mi Cię mamo - powiedział Słowacki i przytulił swoją matkę, a po chwili z jego oczu zaczęły spływać łzy. Mężczyzna chciał, aby było jak kiedyś. Chciał znowu mieć takie dobre relacje z mamą jak kiedyś. Chciał jej powiedzieć wszystko i taki miał plan, ale nie teraz. Na razie niech się cieszą chwilą. - Wybacz mi, ale muszę iść na chwilę do pokoju.
Po tych słowach Juliusz tak jak powiedział tak zrobił i już po chwili stał w swoim pokoju. Pisarz wziął głęboki wdech i zaczął rozglądać się po pokoju. Nic się nie zmieniło. Nadal wszędzie leżały porozwalane kartki z jakimiś wierszami i innymi tekstami.
Wtedy Słowackiemu przypomniało się, że od czasu kiedy nocował u Adama nie widział listu po przyjacielu. Juliusz rzucił się w poszukiwaniu listu w stercie papierów z nadzieją, że go tu znajdzie. Niestety po godzinie dokładnego przeszukiwania stert listu jak nie było tak nie ma. Pisarz usiadł przy łóżku na podłodze i zaczął myśleć kiedy mógł zgubić list. Opcji miał wiele, a najbardziej prawdopodobne wydawało się mu to, że list wpadł mu do tej dziury w ruinach.
Do pokoju Juliusza zapukała jego rodzicielka, a po chwili gdy dostała pozwolenie na wejście usiadła obok syna.
- Co się stało? - zapytała troskliwie i patrzyła na pisarza.
- Zgubiłem list. - powiedział ze spuszczonym wzrokiem poeta.
- Jaki list?
- Od Ludwika. To była ostatnia rzecz jaka została mi po nim. - Juliusz zaczął powoli zanosić się płaczem. - Popełnił samobójstwo, a to był ostatni list jaki do mnie napisał. Dlaczego on to zrobił? Dlaczego tak po prostu odszedł i zostawił po sobie pustkę?
- Nie umiem odpowiedzieć Ci na te pytania, ale kiedyś pewien mądry człowiek powiedział mi, że nie ważne jak źle jest teraz po każdej burzy wychodzi słońce i wszystko się jeszcze ułoży. Nie płacz synku - powiedziała kobieta i wytarła łzy z policzków Słowackiego.
- Ja tak nie umiem. Nic nie jest tak jak powinno być. Jest tylko gorzej. Tam gdzie się pojawię tam dzieje się coś złego. Czemu nie może być tak jak za czasów kiedy tata żył?
- Bardzo bym chciała, żeby tak było, ale to jest przeszłość i to nie wróci. Nie możemy żyć tym co było kiedyś. Liczy się tu i teraz. Nie wiesz ile zostało ci dni. Każdy oddech, pocałunek, wyraz może być tym ostatnim. Nie trać czasu na zastanawianie się dlaczego się wydarzyło tak, a nie inaczej. Lepiej zacznij się zastanawiać co możesz zrobić tutaj w teraźniejszości, aby twoje życie było lepsze. - powiedziała Salomea chcąc wesprzeć Juliusza.
- Dziękuje, mamo?
- Tak?
- Mogę wiedzieć co jest takiego wyjątkowego w Adamie, że go tak lubisz?
- Sama nie wiem. W zasadzie to znałam się z jego matką. Po śmierci ojca Mickiewicz często mnie odwiedzał i od zawsze był dla mnie takim przyrodnim synem. To jest dobry chłopak, ale często dokonuje złych wyborów. Starałam się zawsze go wspierać i robić wszystko, aby wyrósł na porządnego mężczyznę i chyba mi się po części udało skoro został docenianym poetą. Synku - zrobiła krótką przerwę, aby westchnąć - jeżeli pisanie jest dla ciebie czymś ważnym i czujesz, że to chcesz robić to pamiętaj, że ja zawszę będę Cię wspierała nie zależnie od tego jakich wyborów dokonasz. Nigdy się od ciebie nie odwrócę.
- Dziękuje - powiedział pisarz i przytulił swoją rodzicielkę.
Słowacki wiedział, że wróci się do tamtych ruin (o ile trafi, bo drogę pamięta jak przez mgłę), aby sprawdzić czy nie zgubił tam listu od Spitznagela. Dla kogoś mogłaby być to zwykła kartka papieru, ale nie dla Juliusza. Dla niego znaczyło to o wiele więcej. To były tak jakby ostatnie słowa przyjaciela poety.
Resztę dnia pisarz spędził z matką. Oboje w swoim towarzystwie czuli się dobrze. Niestety nie trwało to, aż tak długo ponieważ do domu wrócił Bécu. Od razu gdy lekarz dostrzegł swojego pasierba wygarnął mu:
- A kto to wrócił do domu! Syn marnotrawny! Gdzieś się włóczył tyle czasu?!
- Nie twój interes. - Słowacki powiedział cicho pod nosem stojąc obok swojej matki.
- Salomeo wiedziałaś, że twój syn jest gejem?
- Jak to? O czym ty mówisz? Juliuszu czy to prawda? - kobieta patrzyła raz na męża, a raz na syna.
- Nie! Oczywiście, że nie! - powiedział głośno i pewnie Słowacki, chociaż w zasadzie nie do końca był pewny swoich słów.
- Nie?
- Nie!
- To dlaczego każdy mówi, że całowałeś się z Krasińskim nad rzeką? Ktoś was wtedy widział. Potem on wziął Cię na ręce i zaniósł do swojego domu! To z nim masz romans czyż nie prawda? - powiedział August pewny swoich słów, a rodzicielkę pisarza momentalnie zamurowało. Była pewna, że będzie go i tak kochać i wspierać nawet jako homoseksualistę, ale jednak zdziwiło ją to.
- Z nikim się nie całowałem, a już na pewno nie z Zygmuntem. To tylko mój przyjaciel. - Juliusz prawie krzyczał wypowiadając te słowa.
- Nie przerywaj mi. Podobno była z wami jeszcze kobieta. Nie wiem za kogo ty się uważasz, ale pedał i zboczeniec po jednym dachem ze mną mieszkać nie będzie!
- To nie jest prawda - powiedział Julek i spojrzał w oczy matki. W jej oczach widoczny był ból i smutek, ale jednocześnie można było dostrzec troskę.
- W takim razie się wyprowadź - Salomea w końcu stanęła w obronie syna. Nie chciała kłócić się z mężem, ale uważała że to rozsądne wyjście. Wolała kłócić się z ukochanym niż z własnym synem.
Słowacki zanim zaczęła się cała kłótnia wyszedł z domu i szybkim krokiem udał się do Zygmunta po jakiekolwiek wyjaśnienia. Pisarz był pewny, że Krasiński na pewno mu to jakoś rozsądnie wytłumaczy.
CZYTASZ
Rzeka Przeznaczenia
Romance- Udasz, że nic się nie stało? Przychodziłem do Ciebie do szpitala! Uratowałem ci życie, a ty udajesz, że mnie nawet nie znasz! Myliłem się co do Ciebie - Juliusz zaczął do niego podchodzić. Mickiewicz cały czas milczał i przyglądał się drugiemu...