28. Tutaj mam nad Tobą pełną władzę

27 3 2
                                    

- Gdzie my jesteśmy? - zapytała Celina, gdy dojechali na miejsce po około 3 godzinach trasy.

- Nie zadawaj pytań tylko bierz walizki i wyłaź - powiedział ostro Andrzej.

Kobieta bez jakichkolwiek innych pytań wzięła walizki do rąk i stanęła na dworcu patrząc na mężczyznę.

- To gdzie ter..- miała o coś zapytać, ale Towiański jej przerwał gestem ręki i dość głośnym "Ciii". 

- Nie zadawaj zbędnych pytań. Nie będę tego powtarzał po raz trzeci. 

Kobieta kiwnęła głową i stała w miejscu. Andrzej nie patrząc na Szymanowską ruszył w nie znanym jej kierunku co oznaczało jedynie tyle, że Celina uczyniła dokładnie to samo, czyli poszła za filozofem. 

Miejsce nie było w ogóle podobne do Paryża. Tutaj było tak naturalnie. Dookoła było mało budynków, a za to wszędzie rosły jakieś rośliny. Idąc jakąś ścieżką można było zauważyć różne dzikie zwierzęta chodzące na wolności. Ludzie tutaj nie mieli jasnego koloru skóry, ci tutaj byli czarnoskórzy. Było tu również strasznie gorąco co poczuła Celina, ale przez to, Towiański  szedł bardzo szybkim tempem, a ona dodatkowo ciągnęła walizki, kobieta nie miała czasu, aby nawet ściągnąć płaszczyka. Co jakiś czas mieszkańcy tego kraju przyglądali się obu osobom tak jakby byli jakimiś ufoludkami.

 Początkowo Szymanowska myślała, że to chodzi o to iż to ona ciągnie bagaż, a nie mężczyzna. Nic bardziej mylnego. Celina ze zmęczenia się ociągała i przez to, nie nadążała za nim. Wtedy w oddali dokładniej po swojej prawej stronie kobieta dostrzegła jak jakiś obcy jej mężczyzna właśnie uderzył kobietę. Wtedy do niej dotarło, że nie chodziło o kolor skóry czy walizki, a o to że ich zdaniem filozof za lekko traktuje Szymanowską i pozwala jej na za wiele. Celina miała dużo szczęścia, że Andrzej zapatrzony w mapę nawet nie zwrócił na to uwagi. 

Minęły dobre 2 godziny drogi (może krócej, ale dla kobiety idącej z ciężkim bagażem przy 30 stopniach w cieniu taka podróż wydawała się strasznie długa), aż w końcu obie osoby dotarły do ich tymczasowego miejsca zamieszkania. 

Była to niewielka kamienica, z której gdzieniegdzie można było zauważyć odpadający tynk ze ścian. Kiedy Celina wraz z Andrzejem weszli do środka pomieszczenia, w którym mieli żyć kobieta odstawiła walizki i zaczęła się rozglądać.

Od razu po wejściu po prawej stronie była sypialnia. Dawno nie remontowana i trochę śmierdziała. Na półkach widoczny był kurz. Łóżko było posłane białą pościelą. Oprócz samych półek i łóżka nic więcej nie znajdowało się w tej sypialni. Podłoga również dawał wiele sobie do życzenia. Z każdym krokiem miało się wrażenie jakby miała się zaraz połamać, a dwa wystające gwoździe nie wróżyły niczego dobrego.

- Tutaj będziesz spała - powiedział Towiański i wziął swoją walizkę, po czym zniknął za jakimiś drzwiami po przeciwnej stronie. 

Pokój Andrzeja różnił się bardzo od tego kobiety. Zdawałoby się, że to dwa różne mieszkania, ale nie. To było nadal to samo mieszkanie. Ten pokój był w kolorach błękitu. Duże okno oświetlało idealnie całą przestrzeń pomieszczenia. Na środku stało duże łoże małżeńskie. Po lewej stronie pod oknem stała biblioteczka z książkami i zdjęciami jakiś zwierząt. Po przeciwnej stronie wisiał obraz przedstawiający właściciela wynajmowanej kamienicy. Obok obrazu znajdowała się duża szafa. Dodatkowo podłoga w pomieszczeniu była miękka, gdyż pokryta była wykładziną w kolorze jasno szarym. Można by było powiedzieć, że porównanie tych dwóch pokoi jest jak niebo i piekło. 

Gdy Celina ukradkiem dojrzała pokój filozofa zastanawiała się dlaczego właściciel tego mieszkania nie mógłby wyremontować pokoju, w którym ma spać kobieta. Na pewno go stać skoro cała reszta mieszkania nie wyglądała na biedną.

- Celino chodź, że tu kobieto - powiedział dość donośnie.

Oczywiście Szymanowska czym prędzej poszła do mężczyzny i patrzyła na niego.

- Na co czekasz? Rozpakuj mą walizkę, a ubrania wsadź do tej szafy- po tych słowach Towiański miał już wychodzić, ale ostatecznie się zatrzymał i powiedział - Wychodzę coś załatwić. Kiedy wrócę ma być gotowe.

Andrzej wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami i zostawiając Celinę samą sobie. W obcym pomieszczeniu, w obcym mieście, a co najgorsze, w obcym państwie. Jedyne o co teraz modliła się teraz kobieta było to, aby Towiański ochłonął od wszystkiego i jej nie bił ani nie próbował wykorzystać w kontekście seksualnym. Tutaj nikt jej już nie pomoże co oznaczało, że może spodziewać się wszystkiego co najgorsze. 

Szymanowska z wielką niechęcią rozpakowywała walizkę filozofa. Starała się układać jego ubrania i rzeczy w szafie jak najlepiej tak, aby Andrzej nie miał do czego się przyczepić.

Około godziny 18 do domu wrócił podpity Towiański. Wszedł do budynku pewny siebie tak jakby mieszkał tu od zawsze. Celina leżała na twardym łóżku w swoim tymczasowym pokoju. Kobieta nie musiała długo czekać, aż mężczyzna wszedł do jej pokoju. 

Kobieta szybko usiadła i zaczęła udawać, że coś robi. Filozof podszedł do niej od tyłu i przytulił ją, kładąc przy tym brodę w zagłębieniu jej szyi.

- Jestem zajęta.

- Ja też kiedyś byłem... 8 lat temu... Ale się rozwiodłem - powiedział głośno Andrzej i mocniej przytulił kobietę.

- Ja nie żartuje. Daj mi spokój. Idź się zajmij czymś. Sprawdź czy Cię nie ma w innym pokoju lub idź spać. 

- Nie, jam jest Andrzej Tomasz Towiański i to ja wydaję rozkazy.  Wstań i idź prosto bo nie mam zamiaru tu siedzieć dłużej.

Celina wykonała polecenie mężczyzny. Kiedy wyszli z pokoju Szymanowska stanęła obok drzwi jej rzekomej sypialni i czekała na to co ma robić dalej. Oby nie chodziło o nic ciężkiego, bo aktualnie kobieta nie ma siły na nic.

- Idź prosto. - powiedział Andrzej. Szymanowska bez pytań weszła do tutejszego pokoju mężczyzny i stanęła na środku.

Od razu zauważyła, że Towiański za klucza drzwi, co ją zaniepokoiło. Po chwili filozof zbliżył się do kobiety, a kiedy to uczynił ta wyczuła od niego woń alkoholu.

Mężczyzna zaczął się niebezpiecznie zbliżać do Celiny, a po chwilą pchnął ją na łóżko. To nie wróżyło niczemu dobremu. Szymanowska była już pewna co ją czeka.

Filozof zaczął całować kobietę po szyi i schodził coraz niżej, rękoma ściągając swoją koszulę. Każdy ruch Andrzeja obrzydzał Celinę. Czuła się okropnie. Z każdą sekundą czuła się coraz bardziej podle. Brzydziła się sama siebie, że pozwala mu na tyle mimo niechęci. 

Towiański przyspieszył swoje ruchy i mimo oporu kobiety, on ściągnął, a raczej zerwał z niej ubranie. 

Mężczyzna wdychał zapach jej perfum i obcałowywał jej ciało. Celina próbowała się wyrwać, ale to nic nie dawało bo to jedynie nakręcało Andrzeja jeszcze bardziej. Każde uderzenie Szymanowskiej go podniecało bardziej. Ostatecznie kobieta zrezygnowała ze swoich prób, gdyż nie dawało to rezultatu, a wręcz przeciwnie. 

Gdy on chciał już wkroczyć całkowicie do akcji ktoś zapukał do drzwi. Początkowo mężczyzna to zignorował, ale kiedy ten ktoś był tak upierdliwy i nie dawał za wygraną, filozof odsunął się od Celiny i poszedł otworzyć.

Szymanowska dziękowała Bogu, że znowu ją uchronił. Może to jest znak? Może powinna uciec? Ale dokąd? Nie znała odpowiedzi na te pytania, ale uważała że może jej się udać.


Rzeka PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz