15. Niech się dzieje co ma być

29 3 0
                                    

Kiedy Chopin wysłał list na całe szczęście nie musiał długo czekać na odpowiedź, gdyż już po 2 dniach Liszt odpisał dla mężczyzny. 

W liście przeprosił kompozytora za niepokój, który wywołał u niego, lecz był zajęty sprawami rodzinnymi i nie miał czasu na spotkania z Fryderykiem. Ferenc w liście zaproponował spotkanie dnia dzisiejszego późnym wieczorem w tym samym miejscu, gdzie się poznali.

Straszy z pianistów nie szykował się bardzo do spotkania. Był wyluzowany i podchodził do wszystkiego na spokojnie. W skrócie mówiąc, nie spieszyło mu się.

W tym samym czasie Liszt nadal nie dowierzał temu co wydarzyło się w jego życiu w ostatnim czasie. Kompozytor był w siódmym niebie. Jak się okazało jakiś daleki krewny pianisty postanowił przepisać na Ferenca swój majątek, którym była nie mała suma.

Za tyle pieniędzy kompozytor mógł ułożyć sobie życie na nowo. Mógł wyjechać na Hawaje i być już na wiecznych wakacjach, ale to nie było to czego pragnął. 

Mimo radości ze spadku mężczyzna nie wiedział co ma zrobić z taką kasą. Może odda potrzebującym? Tą opcję było trzeba wziąć pod uwagę. Od napisania listu do Chopina, Ferenc nie mógł się doczekać spotkania. Również polubił tego mężczyznę.

Kompozytor na chwilę wyłączył się z świata i zaczął wyobrażać sobie jak będzie wyglądał w poszczególnych ubraniach i jak ma się ubrać na spotkanie.

* Późnym wieczorem w umówionym miejscu*

Fryderyk czekał w tawernie na swojego towarzysza już od dłuższego czasu. Na początku siedział sam przy jednym ze stolików, lecz po chwili zaczęło mu się nudzić, więc pianista zasiadł przy dobrze znanym mu instrumencie. Zaczął grać i wsłuchiwać się w melodię wydobywaną spod jego palców.

Czas dla starszego kompozytora się wydłużał, a Ferenca jak nie było tak nie ma.

Po jakimś czasie Chopin zrezygnował z czekania na drugiego mężczyznę. Został wystawiony przez co czuł się trochę niepotrzebny.

* W tym samym czasie u Ferenca w domu*

Mężczyzna kolejny raz się przebrał, a gdy spojrzał na zegarek nie mógł dowierzyć. Był spóźniony i to nie zwykłe 5 minut, a 3 godziny.

Pianista wybiegł z domu jak oparzony. Mimo wszystko miał jednak nadzieję, że Fryderyk nadal czeka.  Na co on liczył? Przecież raczej nikt o zdrowych zmysłach nie czekałby tyle czasu.

Kompozytor po dłuższej chwili biegu wszedł do budynku i zaczął się rozglądać. Nigdzie nie zauważył Chopina. 

Ferenc podszedł do jakiegoś mężczyzna i zmęczony szybko zapytał:

- Przepraszam, że przerywam, ale był tu taki mężczyzna wątłej budowy, średniego wzrostu, długie, jedwabiste włosy jasnokasztanowate, zaczesane na jedną stronę? 

- Był, lecz wyszedł - rzekł obojętnie pan przy stoliku. Można było zauważyć, że chciał się pozbyć zmęczonego pianisty.

- Dawno? W którym kierunku się udał - wypytywał Liszt.

- Jakieś 10 minut temu i udał się w tamtą stronę - mężczyzna wskazał przez okno trasę, którą podobno poszedł drugi pianista.

- Dziękuje panu bardzo - po tych słowach Ferenc wybiegł z lokalu i szybkim krokiem poszedł tą samą trasą co rzekomo szedł Chopin. Pianista nie biegł, gdyż jego kondycja nie należała do najlepszych i nie miał siły znowu przebiec tyle kilometrów lub metrów.

Na szczęście już po chwili w oddali zobaczył tego mężczyznę, którego szukał. Nie chciał krzyczeć do niego, więc zamiast tego głośno zagwizdał z nadzieją, że Fryderyk się odwróci. 

Cała pogoń udała się i już po chwili Chopin podszedł do Liszta.

- Przepraszam, że się spóźniłem choć tego nawet spóźnieniem nazwać nie można. Zgubiłem rachubę czasu i nie wyrobiłem się. Wybaczysz mi? - zapytał młodszy pianista.

- Dobrze, ale obiecaj że już nigdy więcej mnie nie wystawisz - obaj panowie patrzyli sobie w oczy.

- Obiecuję - Ferenc się uśmiechnął - chodźmy na lody, ja stawiam.

- Nie odmówię takich słodkości - zaśmiał się Chopin.

Obaj panowie poszli do budynku o nazwie "Glacier". Fryderyk zamówił sobie tradycyjne waniliowe, a Ferenc chciał spróbować nowych smaków dlatego wziął sobie marcepanowe.

Po zakupieniu słodkości mężczyźni postanowili przejść się po pobliskim parku. Co jakiś czas starszy kompozytor wpatrywał się w drugiego.

- Czemu nie odzywałeś się do mnie tak długi kawał czasu?- po chwili ciszy zapytał Chopin.

- Miałem kilka spraw rodzinnych do załatwienia i nie miałem czasu na jakiekolwiek spotkania, wybacz mi - powiedział młodszy kompozytor. - ubrudziłeś się - Zaśmiał się.

- Gdzie?- zapytał Fryderyk i zaczął wycierać buzię, ale nie trafiał w odpowiednie miejsce.

- Czekaj - powiedział Ferenc i wytarł ubrudzone miejsce na twarzy pianisty - już - uśmiechnął się.

- Chodźmy tam do lasku - zaproponował starszy pianista.

- Dobrze, prowadź - obaj panowie poszli w ustalone miejsce.

Po około 5 minutach byli w lasku. Mężczyźni szli nadal w głąb.  

W pewnym momencie Ferenc stanął w miejscu, a wraz z nim to samo uczynił Fryderyk.

- Zostajemy tutaj? - zapytał lekko zdezorientowany mężczyzna.

- Tak, myślę że to idealne miejsce.

- Dobrze 

Obaj mężczyźni stali chwilę w ciszy i patrzyli sobie w oczy. Każdy z nich był w swoich myślach. Niestety, a może i stety po chwili młodszy kompozytor zaczął konwersację:

- Posłuchaj mnie uważnie. Mój daleki krewny przepisał na mnie swój majątek i pomyślałem sobie, że może chciałbyś wyjechać ze mną w jakieś lepsze miejsce? Tam gralibyśmy koncerty i ogólnie żyłoby się nam lepiej. Nie musiałbyś się niczym martwić. Mogę wszystko załatwić.

- Wiesz... - Chopin był zdziwiony propozycją mężczyzny - Chętnie bym z tobą pojechał, ale tutaj w Paryżu podoba mi się moje życie. Nie chcę go zmieniać, ani zostawiać moich znajomych, przepraszam - mężczyzna spuścił wzrok.

- Nie przepraszaj, rozumiem twój wybór i cieszę się, że jesteś ze mną szczery i nie robisz nic przeciw swojej woli. - Liszt się uśmiechnął.

- Dziękuje - Fryderyk przytulił drugiego mężczyznę co tamten odwzajemnił, a po chwili Chopin poczuł jak ciało jego towarzysza się napręża, a na skórze pojawia się gęsia skórka - Coś się stało? - zapytał cicho starszy kompozytor.

- Za tobą stoi duży wilk, więc nie wykonuj gwałtownych ruchów - cicho szepnął do ucha drugi pianista - posłuchaj mnie uważnie i nie rób nic innego, bo może to się skończyć śmiertelnie dla nas obu. Wycofaj się powoli i poczekaj, aż wilk się oddali. Jeśli tego nie zrobi, a wręcz przeciwnie  zacznie się do ciebie zbliżać, wyprostuj się i rozłóż ręce, demonstrując swój wzrost. W razie gdyby się zbliżał jeszcze bliżej rzucaj w niego kamieniami. Poda żadnym pozorem nie uciekaj ani nie patrz mu w  oczy dobrze? - zapytał cicho Liszt.

- Dobrze - Fryderyk był przerażony, lecz postanowił wykonywać polecenia drugiego kompozytora. Obaj mężczyźni powoli zaczęli się wycofywać. Mieli bardzo dużo szczęścia gdyż wilk stał w miejscu i nie planował zbliżać się do żadnego z panów.

Kiedy drapieżnik zniknął z oczu kompozytorów Liszt powiedział, że to idealny moment na przyspieszenie kroku i natychmiastową ucieczkę z lasu. Uzasadnili to zasadą, jeżeli ty nie widzisz go, on nie widzi Cię.

Zadyszani panowie wybiegli z lasu i stanęli w bezpiecznym dla nich miejscu. Wilk musiał być chory, ponieważ normalnie nie byłby sam, a raczej byłby w stadzie.

Rzeka PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz