tell me pretty lies

546 56 86
                                    

listopad 2000r., Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, Wielka Brytania

-Dean, uważaj!

Ledwo doszedł do niego krzyk Charlie, usłyszał świst powietrza po swojej prawej-pochylił się gwałtownie w dół, zlatując kilka metrów niżej i cudem unikając Tłuczka, który właśnie przeciął powietrze w miejscu, w którym jeszcze dwie sekundy temu znajdowała się jego głowa. Szpital na tydzień po zwykłym treningu, tego właśnie potrzebował w połowie semestru!

-Co z tobą dzisiaj?!-Charlie krzyknęła do niego z dołu, podlatując do przyjaciela, który oddychał ciężko, wciąż nieco przestraszony tak bliskim spotkaniem z potencjalnym upadkiem. Ścigająca odrzuciła Kafla do Asy Fox z piątego roku, a chłopak wystrzelił na miotle w stronę obręczy przeciwników.-Obudziłeś się w ogóle?!

-Co...?-Dean odwrócił wzrok od Novaka, który robił sobie właśnie przerwę i rozsznurowywał lekko ochraniacze, przeczesując przed tym włosy dłonią.-Mówiłaś coś?

-Dean, prawie w ogóle dzisiaj nie latasz! Cole zaraz się na ciebie wścieknie!

Ich kapitan, Cole Trenton, Obrońca, przeklinał właśnie Ścigających Slytherinu i ściągał okulary na szyję, obserwując boisko. Dogadywali się naprawdę nieźle, ale jak się wkurzył, Dean wolał nie wchodzić mu w drogę.

-Zamyśliłem się, to wszystko.-odparł rudowłosej, odchrząkując i poprawiając się na miotle. Mimowolnie wrócił wzrokiem do Novaka, który rozmawiał z jakimś Krukonem na trybunach. Chłopak chyba przyszedł zobaczyć jego trening. Kto to właściwie był? Stąd nie widział jego twarzy, ale jakoś go kojarzył. Czemu właściwie rozmawiał z Castielem? Po to brunet zrobił przerwę? Może chłopak mu przeszkadzał. Powinien coś z tym zrobić?

-Dean, do kurwy nędzy, jak tak dalej pójdzie, spadniesz na głupi ryj z dwudziestu metrów. Za tydzień mamy mecz z Krukonami, musisz się przygotować, ich Szukający sporo trenuje i chyba jest w stanie cię prześcignąć, Cole wpadnie w szał, jak znowu przegramy...

-Z kim rozmawia Novak?-przerwał jej, odrywając na moment wzrok od Ślizgona.-Znasz go?

-Co?-Charlie zmarszczyła brwi, odszukując na krawędzi boiska niebieskookiego.-To Kevin Tran. Czemu pytasz? Komentuje większość meczy. Ravenclaw.

-Wiedziałem, że skądś go kojarzę.-mruknął.-Przyjaźnią się, czy coś?

-Dean, co mnie to, kurwa, obchodzi? Co CIEBIE to obchodzi?-pokazała kapitanowi, że zaraz wróci do gry, bo Cole już coś do niej krzyczał.-Skup się na Zniczu i lataj! Jesteś nieznośny od kilku tygodni, naprawdę.

Jej związane w kucyk rude włosy zafalowały lekko na wietrze, gdy leciała w dół, od razu przejmując Kafla od Asy i zawracając nad Ślizgonami, by wrócić do ich obręczy. Dean przetarł twarz dłonią w rękawiczce, zmuszając swój umysł do skupienia i znalezienia Znicza na boisku. Coś mignęło przy wieżach, więc niechętnie tam poleciał.

Wiedział, że Charlie miała rację-był nieznośny. Musiała się ciągle przy nim powtarzać, bo kompletnie jej nie słuchał, opowiadała mu o jakiejś dziewczynie z Hufflepuffu, którą jest aktualnie zainteresowana, pytała o lekcje, o treningi, mecze, a on za każdym razem tylko mamrotał coś, co miało dać jej znać, że słucha, chociaż tak nie było. Mruknął od czasu do czasu jakieś "mhm" na jej wyraźne pytanie w stylu "o której mamy dzisiaj eliksiry" i wpadał, a przyjaciółka była na niego wściekła. Produkowała się jak mało kto, a mówiła jak do ściany.

Kompletnie nic nie robił na treningach-cóż, może COŚ tam robił, ale nie trenował-co mogło się odbić na kolejnych meczach. Przegrali już ze Slytherinem i Hufflepuffem, wygrali raz z Krukonami, ale zaczynała się kolejna seria meczów, więc musiał się przyłożyć, a zachowywał się, jakby był nieprzytomny.

O, ChildrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz