just the two of us to powinien być hymn tego ff imo, tytuł tego rozdziału mówi sam za siebie
===
listopad 2018r., Dolina Godryka, południowo-zachodnia Anglia
Dean robił w kuchni taki raban, że na nic się zdało casowe leniwe polegiwanie w łóżku-obudził się do końca, przeciągając w pościeli, gdy radio wyło piętro niżej. Mruknął, że ma być ciszej, jakby blondyn mógł go stąd usłyszeć i wcisnął twarz w poduszkę, marudząc.
Zsunął nogi na ziemię, nie miał wyboru, i tak już nie zaśnie-znalazł swoje bokserki i wcisnął je na tyłek, po czym przetarł twarz dłonią, przeczesując też gniazdo włosów. Czyjaś koszulka leżała na podłodze, mało go teraz obchodziło, czyja dokładnie, wsunął ją na siebie i wyszedł z sypialni, drepcząc boso po drewnianych panelach.
Pogłaskał chrapiącego Dyzia, gdy mijał jego koszyczek w korytarzu między schodami, a kuchnią. Zwierzątko poprawiło się na poduszce, ale spało dalej. Jakim cudem? To pozostawało tajemnicą. Dean był NAPRAWDĘ głośny.
Blondyn był w swoim szarym szlafroku, rozwiązanym, z bokserkami pod spodem-rozczochrany coś gotował i krzątał się w rytm muzyki, śpiewając pod nosem. Wyraźnie był w dobrym humorze, chociaż ostatnio właściwie złego nie miał.
-Cześć!-przekrzyczał radio, zauważając Castiela.-Obudziłem cię?
-Umarłego byś obudził.
-Co mówisz? Nie słyszę!
-UMARŁEGO BYŚ OBUDZIŁ!-brunet ściszył delikatnie radio, podchodząc do wciąż kręcącego zadkiem Winchestera i obejmując go lekko, gdy patrzył mu przez ramię.-Co robisz?
-Omlecik.-Dean poprawił patelnię na kuchence.-Lubisz.
Castiel cmoknął go w okryte ramię.
-Jesteś cudowny.
-Wiem.-sportowiec uniósł dumnie kącik ust, wskazując wolną ręką w stronę ekspresu.-Zrobiłem ci też kawę, chociaż pewnie już jest chłodna.
Niebieskooki wziął kubek w dłoń, wzdychając wdzięcznie, gdy płyn dostał się do jego ust. Dean wiedział, jak ma o niego zadbać, bo Cas rano był gorszy niż stara baba z hemoroidami, marudził, dąsał się i z godzinę zajmowało mu samo rozpoczęcie dnia. Szybciej wstawał z łóżka, jak już otworzył oczy, to minutę później był na dole, Deana najciężej było w ogóle z sypialni wyciągnąć, ale później funkcjonował już normalnie. Łyczek kawy i był gotowy do pracy. Cas może i jadł śniadanie w kuchni, brał prysznic i się ubierał, ale mentalnie nadal słodko drzemał i jeżeli ktoś poza Deanem czegoś od niego z rana chciał, jeśli w ogóle udało mu się to załatwić, to był obdarzany morderczym spojrzeniem i krótkimi odpowiedziami. Dean przywracał go do życia w rekordowo krótkim tempie, jeśli nie spędzali poranków do południa w łóżku.
-There lived a certain man in Russia long ago...-Dean już nie tylko nucił, a śpiewał, wciąż tańcząc sobie przy kuchence. Zerknął na Castiela, uśmiechając się szeroko, gdy ten przewrócił czule oczami.-He was big and strong, in his eyes a flaming glow!
Ściągnął omlet na talerz, dalej kiwając się jak dzieciak na dyskotece.
-Most people looked at him with terror and with fear, but to Moscow chicks he was such a lovely dear! Śpiewaj ze mną!-podszedł do wciąż pijącego kawę bruneta, układając mu dłonie na biodrach. Cas pokręcił głową, spuszczając ją, wciąż łagodnie się uśmiechając, więc Dean śpiewał dalej, uginając się w kolanach, by móc dalej patrzeć mu w oczy.-He could preach the Bible like a preacher, full of ecstasy and fire! But he also was the kind of teacher, women would desire!
CZYTASZ
O, Children
FanfictionWygranie najbardziej prestiżowego turnieju w świecie czarodziejów nieco się komplikuje, gdy Dean Winchester znów spotyka swoją szkolną miłość, a żadne czary nie są w stanie wymazać mu z pamięci Szukającego z drużyny Slytherinu, który zawrócił Gryfon...