Dla równowagi kolejne dwa rozdziały są z 2001
Enjoy
===
czerwiec 2001r., Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, Wielka BrytaniaCo się tyczy dzieciaków LGBT+, nikt nie potrafił normalnie siedzieć.
Nie chodziło o nic seksualnego, o biedne bottomy, które cierpiały cały dzień po nocy w dormitorium swoich chłopaków, wszyscy queerowcy nie umieli siedzieć z natury. W pokoju może być 15 krzeseł, trzy kanapy i dwa fotele, ale lesbijka usiądzie na ziemi, ladzie albo parapecie, a geje wolą spadać z oparcia kanapy, niż usiąść na niej poprawnie. Może dlatego Dean nie lubił siedzieć na miotle jak należy. Cas też mógł być tego przyczyną.
Charlie leżała z głową zwisającą z kanapy, a stopami na jej oparciu, czytając do góry nogami podręcznik do historii magii. Dean miał głowę na jej brzuchu, a nogi na barkach Casa, za jego głową, gdy brunet trzymał jedną rękę między jego udami, obejmując jedno z nich, by chłopak nie spadł, a sam siedział po turecku, rozpychając się na małej przestrzeni. I tak siedział najnormalniej ze wszystkich.
Charlie już zsuwała się na podłogę, dotykała jej czubkiem głowy-ułożyła książkę pionowo na ziemi, by czytać dalej, ale nie używać rąk i ułożyć je sobie na żebrach. W końcu niemal nieświadomie zaczęła przekładać kosmyki włosów przyjaciela w palcach, robiąc mu małe warkoczyki, gdy prawie już przysypiał.
Castiel też coś czytał, coś z astronomii, ziewając lekko co kilka minut. Oparł tył głowy o nogi Deana na oparciu kanapy, wciąż gładząc mu skórę przez materiał jego spodni i trzymając książkę w jednej ręce. Za bardzo rozpieszczali Winchestera, zdecydowanie.
O tej godzinie salon Gryfonów był praktycznie pusty, Vivienne tylko cicho sobie nuciła pod nosem w rogu pomieszczenia, przepisując wiersze miłosne dla swojej dziewczyny na ładniejsze kartki. Za tydzień mieli rozjechać się do domów i nie widzieć się przez całe wakacje, aż wrócą we wrześniu, na swój ostatni rok. Ostatni rok w Hogwarcie, to brzmiało absurdalnie-Castiel pamiętał, jak po raz pierwszy przekroczył próg szkoły, a za rok o tej porze zrobi to, jako uczeń, po raz ostatni.
Dean podniósł rękę, by ułożyć mu palce na nadgarstku, tym, który przytrzymywał mu udo-pogładził jasną skórę, poprawiając głowę na brzuchu przyjaciółki. Wyglądał tak spokojnie w swoim swetrze do Quidditcha, z piegami rozsianymi po buzi, gdy płomienie z ogniska oświetlały mu policzek, tworzyły długie cienie z rzęs i uwydatniały wysokie kości policzkowe. Dean był najśliczniejszym chłopcem w całym Hogwarcie, chociaż udawał obrażonego, gdy Cas go tak nazywał. Chyba wolałby być "przystojny" niż "piękny", bo sam lubił w mężczyznach właśnie tą solidność określaną pierwszym wyrażeniem.
-Chyba pójdę już spać, wiecie?-Charlie podniosła się ciężko z kanapy, pstrykając Deana w nos, na co ten głośno zaprotestował.-Wstań ze mnie, leniu.
Blondyn uniósł się na rękach, mrugając, gdy wybudzono go z tej krótkiej pół-drzemki: rudowłosa zeszła już na ziemię jak należy, zabrała książkę i otuliła się bardziej bluzą.
-Nie siedźcie za długo, jutro idziemy do Hogsmeade.-przeszła obok bruneta, przesuwając mu dłonią po ciemnych włosach, by jeszcze bardziej je rozczochrać.-Dobranoc, gołąbki.
-Dobranoc, Charlie.-Novak odprowadził ją wzrokiem do dormitorium. Dean mruknął coś pod nosem, wciąż zaspany, po czym znowu położył się wygodniej na kanapie.
Przez dobry kwadrans siedzieli w ciszy przerywanej jedynie trzaskami ogniska-Castiel wciąż czytał, a Dean cieszył się jego łagodnym dotykiem, odpoczywając na czerwonych poduszkach. W końcu jednak otworzył oczy, patrząc na ogień, by się rozbudzić i zaczął rozmowę, z którą zwlekał już zbyt długo-od egzaminów i tak czasami nie mówił zbyt wiele, Novak to rozumiał, ale wiedział też, że chłopak wolałby już wrócić do normalności na tyle, na ile byłoby mu to dane.
CZYTASZ
O, Children
FanfictionWygranie najbardziej prestiżowego turnieju w świecie czarodziejów nieco się komplikuje, gdy Dean Winchester znów spotyka swoją szkolną miłość, a żadne czary nie są w stanie wymazać mu z pamięci Szukającego z drużyny Slytherinu, który zawrócił Gryfon...