sweet 16, how was i supposed to know anything?

518 54 69
                                    

listopad 2000r., Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, Wielka Brytania

-Oh, Charlie, naprawdę, odpierdol się ode mnie w końcu.

Stęknął cicho, gdy podnosił się na kanapie w pokoju wspólnym Gryffindoru: zaklęcie Casa już zeszło, czuł wyraźny ból, gdy się poruszał, a na domiar złego, Bradbury przyszpiliła go do muru, jak tylko wróciła z treningu. Miał nadzieję, że już zapomniała, ale nie, wypytywała go o to, dlaczego w ogóle tym Tłuczkiem oberwał, jakby to miało teraz jakieś znaczenie. W salonie byli tylko jacyś pierwszoroczniacy, drugoklasiści zakuwali do egzaminów półsemestralnych w bibliotece, trzecia klasa siedziała w dormitoriach, czwarta odrabiała tygodniowe szlabany, a od piątej w górę powychodzili już na korytarze, by pospotykać się ze swoimi kochasiami. Hogwart to była mała wylęgarnia gołąbków, zwłaszcza tych, którzy upodobali sobie ludzi z innych domów i musieli kombinować przy spotkaniach.

-Od niczego się nie odpierdolę, a już na pewno nie od ciebie! Do cholery, Dean, gdybyś się zagapił kilkanaście metrów wyżej i tak zleciał, już leżałbyś w szpitalu, albo gorzej, w pierdolonym grobie!

-Nie przesadzaj, dobra? To niebezpieczny sport.-jęknął z bólu, gdy musiał jej zrobić miejsce na kanapie.-Każdemu się zdarza.

-Ale nie tobie.-Charlie warknęła, wyraźnie na niego wściekła.-Co się z tobą ostatnio dzieje?

-Mówiłem, że się zamyśliłem, tak?

-Zamyślasz się od kilku tygodni! Powiesz mi w końcu o co chodzi, czy nie?

Westchnął, przymykając oczy-Boże, jaka ona potrafiła być uparta! Bardziej niż Charlie denerwował go już chyba tylko Sam, a on prawie odmroził sobie ręce, bo chciał dostać się do drużyny Krukonów miesiąc temu.

No i Castiel. Castiel też go denerwował.

-Nie.

-Dean, kurwa...

-Nie tutaj, Charlie.-westchnął, poddając się i wstając z kanapy. Zerknął w stronę pierwszoroczniaków, które szybko odwróciły głowy z powrotem do swoich książek.-Przejdziemy się do Hogsmeade?

Blondyn zabrał swoją czarną kurtkę i szalik Gryfonów z oparcia kanapy, unosząc brwi. Dziewczyna spojrzała na niego zaintrygowana-Dean rzadko bywał poważny, jeśli naprawdę nie mógł powiedzieć tego przy ludziach, działo się coś dużego. Podniosła się ciężko i ruszyła za nim, przechodząc przez portret Grubej Damy i doganiając Szukającego.

Przeszli do ruchomych schodów, a Dean wskoczył na te prowadzące na niższe piętra. Starsze roczniki pałętały się na korytarzach, ale uczniów było stosunkowo mało-w soboty zazwyczaj siedzieli w Trzech Miotłach, albo nadrabiali lekcje. Sportowcy odpoczywali już w dormitoriach po treningach, tak, jak normalnie robiliby to oni, gdyby Charlie nie była taka zdeterminowana.

Winchester zatrzymał się na ułamek sekundy, gdy przechodzili obok cieplarni, by wyjść bocznym wyjściem-Castiel był chyba tak samo zaskoczony jego widokiem, co on, bo przez chwilę stał w miejscu, dopiero po odchrząknięciu znów podejmując wędrówkę i spuszczając głowę, gdy przechodził obok blondyna. Z pozycji Charlie dziewczyna widziała jedynie, jakby celowo szturchnął Deana ramieniem, mijając go, ale chłopak tylko wsunął mu przygotowaną na później kartkę, wyjętą z własnej kieszeni, do lewej dłoni.

-Co za dupek.-mruknęła, gdy brunet znikał za zakrętem.-Daje ci popalić w tym roku.

-Taa.-Winchester ruszył szybciej do wyjścia, pospiesznie odczytując notkę, zanim wcisnął ją do kieszeni kurtki. Zazwyczaj spalał je zaraz po przeczytaniu, ale teraz dziewczyna od razu by zauważyła, a on wolał powiedzieć jej wszystko w miejscu, w którym mogłaby się na niego wydzierać bez niepotrzebnych świadków.

O, ChildrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz