the blood is rare and sweet as cherry wine

527 46 106
                                    

Wgl jakby ktoś chciał sobie zerknąć to można mnie dodać na Spotify, nick taki sam jak tu, nefarioushan, w publicznych playlistach powinna być jedna o tytule "O, Children", czyli czego słuchałam pisząc to ff, piosenki których tekst jest w tytułach i inne takie do tego vibe'u

Można też wpisać O, Children i ta playlista ze zniczem xd

Enjoy

===

czerwiec 2018r., Dakota,
Stany Zjednoczone Ameryki, teren chroniony przed niemagami

-Oliver.

Wyszło z niego tylko to jedno słowo, imię mężczyzny, który stał przy schodach do środka budynku i czekał na niego o trzeciej nad ranem-Charlie stała u jego boku, reszta Harpii nadal gratulowała Benny'emu, a on stał tam jak kretyn.

Wciąż był kurewsko przystojny-miał prosty, zgrabny nos, ozdobiony piegami tu i ówdzie, brązowe, inteligentne oczy, wyraźne kości policzkowe i piękne usta, a kasztanowe włosy opadały mu lekko na skronie, poskręcane w delikatnych loczkach. Był wyższy od Deana o kilka centymetrów, chociaż zawsze nieco się garbił, gdy z nim rozmawiał, by byli na tym samym poziomie-teraz opierał się o barierkę schodów, z dłońmi w kieszeniach luźnej kurtki, czekając nieśmiało, aż Winchester do niego podejdzie.

Było tylko kilkoro ludzi, którzy potrafili dosłownie zaprzeć mu dech w piersiach-Castiel niegdyś w nich przodował, gdy poznał Carmon, uderzyło go to samo uczucie, Oliver spokojnie siedział na trzecim miejscu. Kiedyś mówił Charlie o tym, że lubił solidne piękno w mężczyznach, ale on taki nie był, był znacznie delikatniejszym i subtelnym wymiarem człowieka. Oliver był tym typem mężczyzny, który śmiał się słodko, gdy cię całował, który gładził cię dłonią po plecach, gdy leżeliście w jednym łóżku, szukał twojego wzroku, gdy rozmawialiście, poprawiał lekko włosy, by nie przeszkadzały wam, gdy się do ciebie nachylał i który zawsze uważał, że wszechświat jest piękny, bo wy w nim jesteście.

Nosił ciepłe swetry we wzory o różnych odcieniach brązu, bieli, zieleni, bordowego-jedne z tych luźniejszych, wygodnych ubrań, które były najbardziej komfortowe. Podwijał nogawki starych jeansów, by nie właziły mu w martensy i nosił materiałowy plecak z przypinkami. Jeden z tych, który słucha winyli, ale nie uważa się za jebanego Boga, bo zna Beatlesów czy Nirvanę. Tych, którzy wyglądają onieśmielająco, dopóki się nie uśmiechną i tych, którzy na pierwszą randkę zabiorą cię do starej księgarni, żebyście mogli wybrać dla siebie nawzajem książki.

Był wspaniały.

-Dean...?

Cas coś od niego chciał, zerknął w jego stronę, kiedy szedł już do Olivera: brunet trzymał w rękach swoją torbę, nie miał na to teraz czasu.

-Później, okay?-zapytał łagodnie, po czym spojrzał na Charlie.-Niech wszyscy idą spać, jutro mamy trening. Jak znajdziesz Singera, powiedz, że rano pogadam z mediami.

Bradbury wzniosła oczy ku niebu, ale przytaknęła, a on podbiegł już do mężczyzny, uśmiechając się delikatnie.

-Hej.

-Hej.-Oliver odwzajemnił jego gest, wyciągając ręce z kieszeni i odpychając się od barierki.-Długo was nie było.

-Ta, Benny'emu urodziło się dziecko. Musieliśmy lecieć do Londynu.-Dean zignorował dalsze rozmowy zawodników za swoimi plecami i spojrzał mu w oczy.-Dawno się nie widzieliśmy.

-Będzie z dwa lata.-przyznał sportowiec, pocierając czubek nosa wierzchem palca.-Zimno tu. Pójdziemy gdzieś?

Dean wszedł na schody, pokazując, że ma iść za nim.

O, ChildrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz