i'm sure we're taller in another dimension

513 46 27
                                    

Potrzebuje terapii, ten rozdział jest pojebany
Warning, smut na początku
Enjoy
===
lipiec 2018r., Dakota, Stany Zjednoczone Ameryki, teren chroniony przed niemagami

Czuł jego zapach za plecami. Otulał go, jak jeden wielki kokon, kapsuła pośrodku kosmicznej pustki, w której mógł oddychać, czuć się bezpiecznie. Podróżował, szukając innych planet, gdy leżał w jego ramionach.

Może w innym wymiarze byli bliżej, niż teraz.

Mężczyzna obrócił go ku sobie jednym ramienem, gestem tak płynnym i prostym, że ciało Deana samo spoczęło u jego boku. Nieważne, jak się tu znaleźli, nie obchodziło go to. Chciał tylko, by ten moment nigdy się nie kończył, by mógł żyć tak już zawsze, nawet, jeśli było to trudne.

-Dean.

Wtulił twarz w jego klatkę piersiową. Skóra zawsze była ciepła, miękka, zapraszająca do pocałunków. Przytknął wargi do miejsca nad sercem, wyczuwając nimi słaby puls, poprawiając się w pościeli i oddychając głęboko, gdy był obejmowany.

Castiel musiał nie spać od jakiegoś czasu, czuł to w jego głosie i ruchach. Leżał przy nim, gdy Dean powolnie się budził i gładził dłonią jego nagie plecy, gdy blondyn wzbraniał się przed otwarciem oczu.

Pocałował go głęboko, unosząc palcami brodę sportowca-Dean mruknął, marszcząc brwi, gdy był tak bezczelnie traktowany tuż po obudzeniu, ale oddał gest, delikatnie przeczesując kochankowi ciemne włosy. Cas badał jego usta, wprosił się do środka, zaczepił język Winchestera własnym i odetchnął ciężko, schodząc dłonią niżej na jego ciele. Jak długo to wszystko trwało? Dean miał wrażenie, że kochali się całą noc, jeśli był poranek, ale nawet tego nie był pewien. Czas tracił na znaczeniu, jeśli mógł go spędzać w ten sposób.

Novak zniknął pod kołdrą, zdążył znów odnaleźć palcami jego włosy, gdy ten brał go w usta. Wcisnął głowę w poduszkę, wydychając głośno powietrze i zaciskając powieki.

Castiel zarzucił sobie jego nogę na ramię, przytulił policzek do uda blondyna, pochylając się jeszcze bardziej i przełykając ciężko. Dean gładził go po włosach, po skroni, zapadniętym nieco policzku, dwudniowym zaroście, otwierając w końcu zamglone oczy i patrząc w ciemny sufit, z każdym oddechem drżąc coraz mocniej. Gdyby spojrzał w dół, nie wytrzymałby zbyt długo.

Brunet ostatni raz przesunął ustami po trzonie, przycisnął je do wrażliwej skóry po wewnętrznej stronie uda mężczyzny i wspiął się wyżej, patrząc mu w oczy, zanim się odezwał.

-Odwróć się, kochanie.

Dean posłusznie przeniósł się na bok, dalej Cas już mu pomógł, łapiąc obiema dłońmi jego biodra i przysuwając do siebie, aż blondyn wylądował na brzuchu. Wtulił twarz w pościel, zamykając oczy i zaciskając na niej palce, gdy był podnoszony wyżej, a Castiel gładko wsuwał się w jego ciało.

Westchnął, spinając się delikatnie-brunet przesunął dłonią od jego krzyża, przez całą długość kręgosłupa, schowanego w zagłębieniu umięśnionych pleców mężczyzny, aż do jego karku. Pogładził napiętą skórę, a Dean się rozluźnił, wpuszczając go głębiej.

Chyba za dużo wczoraj wypili. Nie pamiętał. Może nie chciał pamiętać. To było lepsze od wszystkiego, co dostał od lat.

Cas odepchnął mu kolano własnym, robiąc sobie więcej miejsca i wychodząc z niego niemal całkowicie, tylko po to, by jednym, mocnym pchnięciem znów tkwić w nim na całą swoją długość. Dean jęknął cicho, jakby nie zamierzał tego robić, zaciskając znów wargi i słysząc własny puls w uszach. A może to był puls Casa, nie wiedział.

O, ChildrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz