sierpień 2001r., West Country, Anglia
Chłopiec patrzył na niego już od dobrego kwadransa, ale nie chciał być niemiły, więc go ignorował.
Podróż pociągiem kojarzyła mu się tylko z jednym, z Hogwartem-albo jechał do niego albo z niego, a pierwsza opcja zazwyczaj była o wiele szczęśliwsza. W tym roku powrót do domu na wakacje był jeszcze gorszy niż zwykle, a nie sądził, że to możliwe.
Zerknął na korytarz, wyjrzał za okno i znowu wbił wzrok w książkę. Chłopiec dalej się na niego patrzył. Miał coś na twarzy? Przejrzał się w zegarku. Nic. Wyglądał względnie normalnie, nawet ułożył sobie rano włosy. Co prawda nie były już w tak idealnym stanie jak wtedy, ale nie było tragedii, więc czemu dzieciak ciągle się na niego gapił?
Wsiadł w pociąg w Londynie, matka z dzieckiem dołączyli jakieś pół godziny temu. Kobieta czytała sobie gazetę, a chłopiec jadł lizaka i się na niego patrzył. Uznał, że może się go boi, więc uśmiechnął się łagodnie, co skutkowało tylko tym, że chłopiec na moment odwrócił wzrok, zawstydzony, po czym znów wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia. Dobra, nie przeszkadzał mu, niech sobie patrzy. I tak niedługo wysiadał.
Miał w kieszeni list od Deana, ostatni, który dostał dwa dni temu-blondyn zapewnił go, że będzie czekał na niego na stacji o osiemnastej, kiedy jego pociąg miał na niej zawitać. Od zakończenia roku szkolnego, kiedy pocałował go po raz ostatni zanim rozdzielili się na stacji, pisali do siebie częściej, niż zamierzali-nie, żeby narzekał, chociaż, gdy sowa Winchesterów pierwszy raz przyleciała do ich rezydencji, sporo się nagimnastykował, żeby w ogóle ten list odebrać. Do Novaków codziennie przylatywało mnóstwo sów, sporo pism lądowało w koszu, w tym koperta zaadresowana do Castiela-ojciec nie pofatygował się, by mu ją przekazać, zwyczajnie odłożył ją do czegoś, co mugole nazwaliby spamem. Gdyby nie czekał na wieści od Deana przez ostatnie kilka dni, pewnie nawet by się nie zorientował, ale udało mu się jakoś ten list odzyskać, chociaż Lucyfer, okazjonalnie w domu, wyśmiał go, gdy powiedział, że koresponduje z przyjacielem ze szkoły.
Wiedział, że Dean pisać nie lubił, szybko się tym męczył i marudził jak dziecko-widział efekty tej niechęci przy nauce z nim, kiedy blondyn był w stanie pisać jedną notatkę z lekcji przez trzy godziny, ale jego listy były pisane starannie. Spodziewał się kilku zdań pośrodku kartki, może połowy zapełnionych linijek co kilka dni, ale Dean naprawdę siadał do papieru i pisał, aż kończył mu się atrament. Opowiadał mu, co działo się w domu, o książkach, które aktualnie czytał, pytał go o zdanie w kwestii aktualnych wydarzeń w ich świecie i-chociaż pewnie nikomu innemu by się do tego nie przyznał-pisał, że za nim tęsknił, nawet więcej, pisał o tych jego cechach, których najbardziej było mu teraz brak, lub tych rzeczach, które razem robili, a teraz nie mogli. Dean Winchester był pierdolonym romantykiem stulecia.
Castiel nie pozostawał mu dłużny, zwłaszcza, że pisanie listów było świetną wymówką do zostawania w swoim pokoju-nie opowiadał zbyt wiele o sprawach rodzinnych, nie miał śmiesznych historii, które chciałby mu przekazać, nie miał fragmentów rozmów przy śniadaniu, o których koniecznie musiał wspomnieć. Jeśli mówił o rodzinie, to o Gabrielu, który przyjechał na początku wakacji, by się z nim zobaczyć-"jestem pewien, że gwizdnął połowę srebrnej zastawy przy okazji", napisał, licząc, że to da Deanowi nieco lepszy obraz jego krewnych, bo zdarzało mu się marudzić, że nic o nich nie wie. Dean nigdy na niego nie naciskał, ale brunet rozumiał, że był ciekawy, każdy był. Cholerny ród Novaków, ponura legenda Anglii. Jak się w niego nie wżenisz, to zniszczy ci życie, a jak to zrobisz, to ty zniszczysz je sobie sam.
Dean pisał momentami nieco chaotycznie, jak wielki golden retriever, próbujący ci powiedzieć o wszystkim, co go zafascynowało tego dnia, skaczący dookoła i cieszący się, że go słuchasz, nawet, jeśli nie rozumiesz słów-Castiel z natury był nieco spokojniejszy, więc takie też były jego listy, dłuższe i o zdecydowanie wolniejszym tempie. Opowiadał Deanowi o miejscach w ich rezydencji, które najbardziej lubił, o wielkim ogrodzie, który ją otaczał, starym drzewie na styku ścieżek, kamiennej fontannie, ławce przy zagajniku, na której lubił czytać-jeśli miał znaleźć jakieś plusy powrotu do domu, byłby nim sam dom, bez ludzi w środku, bez tej grobowej atmosfery i wiecznego zagrożenia awanturą. Nie bez powodu mówiło się na niego Dwór Novaków, bo budynek i całe jego otoczenie miało taką właśnie dworską atmosferę-gdy był młodszy, czuł się tu jak książę, kochał przechadzać się po lśniących posadzkach, oglądać obrazy, używać szerokich schodów, wdrapywać się po tych mniejszych na najwyższe punkty rezydencji, by stamtąd oglądać otoczenie, ale teraz to była jedynie ładna klatka, z której nie mógł uciec. Może i ze złota, ale wciąż klatka.
CZYTASZ
O, Children
FanfictionWygranie najbardziej prestiżowego turnieju w świecie czarodziejów nieco się komplikuje, gdy Dean Winchester znów spotyka swoją szkolną miłość, a żadne czary nie są w stanie wymazać mu z pamięci Szukającego z drużyny Slytherinu, który zawrócił Gryfon...