we're older now, the light is dim, and you are only just beginning

701 53 93
                                    

sierpień 2018r., Dakota, Stany Zjednoczone Ameryki, teren chroniony przed niemagami

Pokój Castiela właściwie niewiele różnił się od jego własnego, był może odrobinę większy, a aneks kuchenny był otwarty, nie w innym pomieszczeniu, tak jak u Deana-poza tym, ściany były jednakowego koloru, meble z tego samego zestawu, nawet wykładzina taka sama.

Przez mały korytarz można było przejść do kuchni, na lewo były chyba drzwi do łazienki, dalej prosto łóżko, mały stolik i dwa krzesła. Na blacie stał laptop, wciąż otwarty, wyświetlał jakieś statystyki, wokół walały się papiery-Cas się go nie spodziewał. A może spodziewał, tylko nie chciało mu się sprzątać. To też było możliwe.

-Wybacz za bałagan.-powiedział brunet, gdy Dean ściągał buty.-Robię penne z szynką i pomidorami, zjesz trochę?

-Tak, chętnie.-Dean rozejrzał się po wnętrzu, wsuwając dłonie w kieszenie.-Pięknie pachnie.

Castiel uniósł kącik ust, wracając do kuchni. Stuknął różdżką w garnek, by makaron sam się zamieszał.

-Wina?-zapytał przez ramię.-Upijać się nie będziemy, wstajesz wcześnie, ale...

-Jeden kieliszek nie zaszkodzi.-blondyn podszedł do sporego okna, wyglądając na zewnątrz.-Ale tylko jeden.

-Jasne.

Cas nie był głupi, musiał wiedzieć, po kiego grzyba tu przylazł, ale dobrze, niech zjedzą, zanim zaczną rozmawiać. Może do tego czasu ułoży sobie wszystko w głowie.

Jeśli wyjdzie jutro na boisko, nie odbywszy z nim tej rozmowy, równie dobrze mogą przegrać walkowerem. Już ostatnie kilka meczy wygrywali chyba tylko dzięki szczęściu, kompletnie nie potrafił się skupić, latał jak amator, a miał przecież jedną z najważniejszych pozycji w zespole-musiał się ogarnąć. Musiał się skoncentrować. A nie potrafił, gdy dalej pewnych rzeczy nie wyjaśnili.

Novak odgarnął ciemne włosy bardziej do tyłu, przygryzając dolną wargę, gdy przygotowywał im posiłek-wino doleciało do stolika, osiadając na nim ostrożnie, a zaraz za nim leciały dwa kieliszki.

-Pracujesz do późna.-zauważył sportowiec, patrząc na papiery na stole.-Ja już szedłem spać.

-Źle to sobie rozłożyłem. Cóż, pewnie dzisiaj i tak nic nie więcej nie zrobię.-Cas jednym zaklęciem posprzątał stolik, odsyłając rzeczy na komodę.-Usiądź, jeszcze trochę to potrwa. Możesz nalać nam tego wina.

Dean przytaknął, otwierając butelkę i przystawiając ją na chwilę pod nos, by odetchnąć głęboko przyjemnym zapachem. Wlał alkohol do kieliszków, znów patrząc na bruneta, gdy ten wystawiał na blat dwa talerze.

Miał jutro ostatni, najważniejszy mecz, powinien był spać od dobrego kwadransa, by wstać wcześniej i przygotować się do finału, a zamiast tego siadał przy stoliku w pokoju hotelowym Castiela Novaka, obserwując, jak mężczyzna gotuje im późną, BARDZO późną kolację.

Był zbyt nieodpowiedzialny, zdecydowanie.

Cas był równie zmęczony, co wcześniej tego dnia, chociaż chyba wziął już prysznic, jego włosy układały się nieco mniej posłusznie, jakby dopiero co wysuszone-miękkie pasma spływały mu od skroni w stronę uszu, wyżej wchodziły jedno na drugie, jak płynąca rzeka, jej wierzch wciąż poruszany wiatrem. Zwykła koszulka znacznie Novaka odmładzała, nie wyglądał tak poważnie, jak zazwyczaj, wręcz...domowo. Cas wyglądał domowo. Chyba już się ogolił, chociaż na jego szczęce wciąż widać było delikatny cień zarostu. Najwyraźniej broda szybko mu rosła.

Jakby przywołany myślami Winchestera, Cas potarł policzek knykciem, wyłączając makaron i odsączając go-przykrył garnek, by ciepło nie uciekło, po czym zerknął przez ramię na swojego gościa.

O, ChildrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz