Blondyn spokojnie spał w swoim łóżku. Jego sen został zakłócony przez czyjeś wrzaski. Wybudzony z głębokiego snu otworzył oczy. Zobaczył dziwne, pomarańczowe światło. W pokoju było bardzo gorąco.
—Marek! Marek, dziecko, wstawaj!—Pani Bożena... Co ona tu robi? Sąsiadka przychodziła do nich tylko w dzień... Starsza kobieta była spanikowana.
—C-co?
—Wstawaj, chłopcze. Uciekaj! Dom płonie!
Kruszel zerwał się z łóżka i ciągnąc kobietę za nadgarstek, zaczął uciekać.
Dopiero po wyjściu na korytarz uderzyły w niego chmury dymu, które zasłaniały praktycznie cały widok przed oczami i uniemożliwiały oddychanie.
Jego oczy łzawiły i zaczął kaszleć. Starał się jednak znaleźć drogę ucieczki.
—Tędy.—Wskazał.
Gdy zbiegali po schodach, załamał się sufit. Spadły z niego połamane deski, które zablokowały kobiecie możliwość wyjścia z domu. Spojrzał w górę i już całkiem spanikował. Płonące elementy domu wisiały na ostatnim włosku. Pani Bożena była uwięziona, nie mogła iść ani do góry, ani na dół.
—Uciekaj!—Wrzasnęła.—Zostaw mnie, Marek! Uciekaj!—Krzyczała dalej, lecz drażniący dym dostał się do jej płuc. Zaczęła kaszleć.
Z jej ust wydobył się ostatni krzyk, zanim została przygnieciona meblami i deskami, które spadły z góry.
Nie miała szans, zaczęła płonąć.
Chłopiec zaczął przeraźliwie płakać, patrząc na uwięzioną w ogniu kobietę.
Z transu wybudził go dźwięk informujący o tym, że za chwilę dalsze części sufitu zaczną się załamywać.
Zaczął biec w stronę wyjścia. Szczęśliwym trafem udało mu się wybiec z domu, zanim futryna również uległa zniszczeniu.
Odbiegł na bezpieczną odległość. Słyszał jeszcze wrzaski swoich członków rodziny. Niestety, był bezradny. Nic nie mógł zrobić.
—Mamo!—krzyknął, słysząc pisk kobiety.
Nie obchodziło go, że się nad nim znęcanano. Przemoc domowa, alkohol, poniżanie... Był przyzwyczajony. Mimo wszystko kochał swoich rodziców. Liczył na to, że się zmienią. Starał się być najlepszym dzieckiem na świecie, lecz oni byli ostatnimi osobami, które były w stanie to dostrzec.
Dławił się własnym płaczem patrząc na to, jak dom jest cały zajęty ogniem.
Wszystkie wspomnienia, dotychczasowe życie... Tego nie ma. Już nigdy nie poczuje nastalgii wchodząc do tego domu. Nigdy nie zobaczy ani nie usłyszy kochanej pani Bożeny, swoich rodziców.
Słysząc w oddali syreny, ostatni raz spojrzał na płonące mieszkanie i rzucił się do ucieczki.
Nie chciał trafić do domu dziecka, włączył tryb przetrwania. Wszystkie dokumenty zapewne spłonęły.
Biegł przez las, ile sił w nogach. Nagle potknął się o korzeń.
—Nie!—Krzyknął, wstając gwałtownie do siadu. Był cały zalany potem i łzami. Serce waliło mu jak oszalałe, oddech nie chciał uspokoić. Choć rozglądając się po pokoju widział pomieszczenie, które podarował mu Łukasz, to i tak w głowie miał dom, który stanął w płomieniach kilka miesięcy temu. Zamiast słodkiej pościeli w krówki, był ten przeklęty ogień. Żywioł, który zniszczył wszystko. Jego dom rodzinny, jak i z resztą samą rodzinę. Jedyną, jaką posiadał. Siłą rzeczy, tego nie da się odbudować. Straty są nieodwracalne. Bezpowrotnie zniknęło, uległo zniszczeniu. To jedno masakryczne zdarzenie sprawiło, że Kruszel został bezdomny. Zaczynał od zera i był skazany tylko na siebie.
CZYTASZ
Mój mały, dzielny chłopczyk~KxK
FanfictionDwudziestoletni Łukasz Wawrzyniak po nieudanym dniu na uniwersytecie, postanawia iść do restauracji na obiad. Tam prawie okradł go pewien chłopak. Dwunastoletni Marek Kruszel, który jest skazany sam na siebie. Żyje na ulicy i musi kraść, by przetrwa...