Łukasz
*miesiąc później*
—Podjedziesz po mnie?—Zapytał zaraz po tym, gdy odebrałem telefon.
—Odwróć się.—Odparłem, idąc przez długi korytarz i patrząc wprost na drobnego blondyna, który zdezorientowany odwrócił się w moją stronę, wciąż trzymając telefon przy uchu.
—Skąd wiedziałeś, o której dokładnie skończę?—Zdziwił się i palcem swojej małej, ciężko uwierzyć, że męskiej, dłoni nacisnął czerwoną słuchawkę widniejącą na ekranie złotego iPhona, tym samym kończąc krótkie połączenie telefoniczne.
Schowaliśmy swoje telefony do kieszeni i podeszliśmy do siebie na odległość kilkudziesięciu centymetrów.
—Mam wszystko wyliczone, co do minuty, skarbie. To już miesiąc, odkąd odwiedzasz ten gabinet, więc zdążyłem się mniej więcej zorientować.
—Racja.—Uśmiechnął się delikatnie.
Mając dłonie splecione w koszyczek, spokojnym krokiem wyszliśmy na zewnątrz.
Dopiero teraz, w blasku słońca, dostrzegłem, że coś jest nie tak. Jego oczy były przekrwione, twarz zarumieniona, policzki i usta lekko napuchnięte, a rzęsy mokre. Wszystko wskazywało na to, że dopiero płakał.
—Jezu Chryste, co się stało?—Zapytałem odruchowo.
—Rozmawiałem z Patrycją o przeszłości w moim domu i trochę się rozkleiłem. Musiałem sobie wszystko przypominać. Powiedziałem jej o wszystkim, co się tam działo.—Powiedział, a w trakcie jego głos się załamał.—Powiedziałem o Piotrze... I o koszmarach, które wciąż mnie męczą.—Mruknął, a z każdym wypowiadanym słowem, jego oczy robiły się coraz bardziej szkliste.
—Rozumiem. To normalne, że wspomnienia do ciebie wróciły.—Powiedziałem spokojnie i przytuliłem do siebie kruche ciało chłopaka, który swoje rączki umieścił między naszymi klatkami piersiowymi. Twarz schował w mojej szyji i cichutko w nią łkał.
Mówiłem już, że mam ochotę pozabijać tych skurwieli, którzy mu to zrobili? Tak? To mówię jeszcze raz i będę mówił za każdym razem, gdy tylko mój Maruś będzie przez nich płakał.
Nie mówiłem nic, po prostu w totalnej ciszy go do siebie przytulałem. Pozwoliłem, by na moją skórę skapywały słone łzy mojego skarba.
—To już nie wróci, maluchu. Niedługo całkowicie zamkniesz ten rozdział w swoim życiu, nic nie będzie cię męczyć.
Pokiwał głową i wtulił się we mnie.
Staliśmy jeszcze jakiś czas w swoich objęciach. Może pięć minut, może dziesięć, a może nawet więcej... Żaden z nas w tamtej chwili nie zwracał na to uwagi.
—Chodźmy już do samochodu, dobrze?—Zaproponowałem, gdy udało mu się uspokoić.
Zgodził się, więc chwilę potem siedzieliśmy już w aucie. Odpaliłem pojazd i w ciszy, którą zakłócało tylko bardzo cicho puszczone radio, przemierzaliśmy ulice Szczecina.
—Łuki, zatrzymaj się tu.—Poprosił cicho i wskazał na malutki sklep z kwiatami, zniczami i rzeczami typowo na cmentarz.
—Po co?—Zmarszczyłem brwi, ponieważ totalnie nie rozumiałem, dlaczego chciałby się zatrzymać akurat w tamtym miejscu. Przecież chyba nikt nie umarł... Raczej bym o tym wiedział.
—Po prostu się zatrzymaj, proszę.—Powiedział spokojnie. Widziałem, że mu zależy, dlatego nieco zdezorientowany wykonałem polecenie.—Mogę pożyczyć od ciebie trochę pieniędzy?—Zapytał cichutko.
CZYTASZ
Mój mały, dzielny chłopczyk~KxK
FanficDwudziestoletni Łukasz Wawrzyniak po nieudanym dniu na uniwersytecie, postanawia iść do restauracji na obiad. Tam prawie okradł go pewien chłopak. Dwunastoletni Marek Kruszel, który jest skazany sam na siebie. Żyje na ulicy i musi kraść, by przetrwa...