14

1.3K 69 68
                                    

(W ankiecie na instagramie większość zagłosowała na zmianę perspektywy, dlatego też od teraz narracja pierwszoosobowa.)

Pov. Marek

*rok później*

—Na początku przydzieliła mnie do Pauliny... Masakra. Dobrze, że ona też nie była chętna i wszedłeś do klasy.—Zaśmiał się Błażej. Wspominał dzisiejsza sytuację, w której nauczycielka dzieliła nas na grupy i ja spóźniłem się na lekcję.

—Racja. Musiałbym robić z Melanią. Miałem wyczucie czasu.—Zachichotałem.

—Łukasz jest w domu?

—Nie wiem, całkiem możliwe.

Nacisnąłem klamkę. Drzwi ustąpiły, co oznaczało obecność bruneta w domu.

Wszedłem wraz z Błażejem do śródka, po czym ściągnęliśmy buty, oraz kurtki. Umówiliśmy się na zrobienie wspólnego projektu do szkoły. Dokładnie tego, do którego dzisiaj nas przydzielano.

Coś mi nie gra... W domu powinien być sam Łukasz, ewentualnie jeszcze Kuba. W rozmowie dobiegającej z dalszej części domu, słyszę głos tylko tego pierwszego, natomiast nie jestem w stanie rozpoznać drugiego rozmówcy. Jednak to napewno nie jest Kubańczyk.

Ostrożnym krokiem wszedłem kawałek dalej do środka, a za mną zdezorientowany Szczepański.

Sam nie wiem, czego się bałem. Przecież w domu jest Łukasz, z nim nic nie może mi się stać. Mimo tego miałem pewne obawy.

—Po tym, co zrobiłeś Markowi, nie będę z tobą niczego robił. Ciesz się, że w ogóle jeszcze pozwoliłem Ci wejść do tego domu.

—Nie liczy się jakiś gówniarz, tylko zyski. Czego ty nie rozumiesz?

—Temu gówniarzowi nawet do pięt nie dorastasz.—warknął.—Chuj z tą twoją inwestycją!

—Co ty pierdolisz, Wawrzyn?

—Dla mnie Marek jest najważniejszy i nie będę go narażał dla jakiejś jebanej współpracy. Nie chcesz się zgodzić na moje warunki, łamiesz zasady. Nie idę na takie coś. On niczym sobie nie zasłużył na takie traktowanie, a ty nie powinieneś mieszać firmy z życiem prywatnym. Niestety, nie potrafisz tego oddzielić i musisz się mieszać w nieswoje sprawy.

Znieruchomiałem. Zacząłem żałować, że w ogóle tutaj wszedłem. Już wiem, kim jest ten facet.

—Marek, o co chodzi?—szepnął. Chyba zauważył, że się przestraszyłem.

—T-to on... Ten facet, który chce współpracy z Łukaszem.

—To jest ten, który gdy rozlałeś sok...?—zapytał niepewnie. Prawdopodobnie nie chciał wywoływać wspomnień w mojej głowie, choć i tak moja wyobraźnia wytworzyła obraz tamtej sytuacji. Pamiętam dokładnie wszystko, co się wtedy stało.

—Tak, dokładnie on. Może ja dramatyzuję...

—Nie wiem, ja tego gościa już nie lubię. Jakim prawem on w ogóle zrobił takie coś?

—Jest taki trochę... Staromodny? Ma swoje zasady, pewne nawyki, upodobania. Nie przetłumaczysz.—Nie wiem, jakie wytłumaczenie mogę znaleźć.

—Racja. Niektórzy już tacy są...

Weszliśmy do salonu, starając się wyglądać zupełnie normalnie. Choć byłem cały spięty, nogi miałem jak z waty, to walczyłem ze sobą. Nie mogłem pokazać, że się boję. Mój opiekun od razu to zauważy, a Piotr będzie próbował to wykorzystać. Z tego nie wyniknie nic dobrego...

Mój mały, dzielny chłopczyk~KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz