15

1.2K 66 27
                                    

Pov. Marek

Dźwięk pukania w okno. Czułem, jak z mojej twarzy uchodzą kolory.

Wyłączyliśmy pady, konsolę i telewizor. Byliśmy cicho, jak myszy pod miotłą.

Niestety, ten ktoś nie przestawał.

—Boję się...—szepnąłem. Bałem się nie tylko osoby, która wciąż uderzała w szybę, ale także ciemności, jaka panowała w całym domu.

—Napiszemy do Łukasza, nic się nie stanie.—Odszeptał i zaczął się czołgać w stronę stolika, na którym leżał telefon.—Ała...!—Syknął.

—C-co się stało?

—Uderzyłem się głową o rant kanapy.—Mruknął.—Czekaj...—Westchnął. Po dźwiękach, jakie jakie słyszałem, mogłem wywnioskować, że po omacku próbuje chwycić komórkę.—Mam...! Chodź tutaj.

Na czworaka podszedłem do niego, co robiłem bardzo ostrożnie. Mało widziałem, a właściwie to nic, prócz ciemności.

Czułem się trochę lepiej, ponieważ dźwięk ustąpił.

Szczepański nakrył nas kocem, który leżał wcześniej na kanapie. Zrobił to dlatego, by koc zniwelował światło wydobywające się z urządzenia. Próbował uruchomić telefon, lecz na marne.

—Kurde...—Warknął.

—Rozładował się chyba.—Wyjąkałem.

—Na pewno się rozładował...

Znów ktoś zaczął uderzać w szybę, tym razem stało się to jeszcze bardziej natarczywe. Jakby robiły to teraz dwie osoby.

—Słyszysz to?—zapytał.

—A-ale co?—pociągnąłem nosem. Byłem już na granicy wybuchnięcia płaczem.

—Wsłuchaj się dobrze.

Zrobiłem to, co kazał mi blondyn.

—Ale, że co?

—Jakby ktoś krzyczał...

Po kilku chwilach nasłuchiwania w ogromnym skupieniu, uchwyciłem dwa stłumione głosy.

—Słyszę...

Przeczołgałem się bliżej zasłoniętych okien tarasowych.

—Marek!—Łukasz?

—Marek, otwórz!—To chyba Kubańczyk.

—Wrócili chyba.

Odsłoniłem delikatnie okno i faktycznie znajdował się tam Flas i Wawrzyniak we własnej osobie.

—Otwórz tym debilom.—Westchnął i wstał z podłogi.

Otworzyłem im drzwi.

—Nie mogliście wejść drzwiami, jak normalni ludzie?—Założyłem ręce na piersi.

—Ty się ciesz, że to tylko my.

Mój mały, dzielny chłopczyk~KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz