16

1.4K 72 141
                                    

Pov Marek

—Hej...—Szepnąłem, siadając do stołu.

—Cześć.—Mruknął, dłubiąc widelcem w jedzeniu i nawet na mnie nie patrząc.

Pytanie o to, czy coś się dzieje chyba nie ma sensu. Doskonale wiem, że to przeze mnie. Zraniłem go.

—Nie smutaj, Uki.—szepnąłem.

—Nie smutam, po prostu się nie wyspałem.—Westchnął i zerknął na mnie.

Było mi, cholernie, wstyd. Nie wiedziałem, w jaki sposób mogę zacząć temat. Cały czas panowała ta napięta atmosfera, której nie doznałem nigdy dotąd przez cały swój pobyt w tym domu. Zawsze było luźno, był temat do rozmów. Jak ja nie potrafiłem zagadać, robił to Wawrzyniak i na odwrót. W tej chwili żaden z nas nie był w stanie podjąć jakiejkolwiek rozmowy. Każda próba prawdopodobnie kończyła by się niepowodzeniem i zapewne jakąś niezręczną sytuacją, która zdecydowanie by nie pomogła, a wręcz przeciwnie. Nie chcę się od niego oddalać jeszcze bardziej. Zepsułem i nie mam zamiaru rozwalać naszej relacji na jeszcze mniejsze kawałki. Byłoby to znacznie bardziej skomplikowane dla nas obojga.

Z drugiej strony, zarówno on jak i ja boimy się zrobić pierwszy krok. Jeśli to będzie trwało zbyt długo, to i tak wszystko legnie w gruzach. Oddalimy się od siebie.

Sam nie wiem, czy mam czekać, czy może podjąć odpowiednie działania.

Tylko... Jak? Co mam konkretnie zrobić?

Obydwoje znajdujemy się w podobnej sytuacji, a jednak nie potrafimy się zjednoczyć i znaleźć rozwiązania. Niby łatwe, a jednak takie trudne i skomplikowane.

Towarzyszące nam obawy, powodują kolejne bariery. Tylko pytanie: te bariery uniemożliwią nam pójście tą właściwą drogą, czy może zmuszą do pójścia innym szlakiem, który okaże się tym prawidłowym do rozwiązania problemu?

Boję się, że przez choćby jeden niewłaściwy ruch, powstaną kolejne i kolejne... Aż nie będzie już wyboru. Wszystkie drzwi będą zamknięte, a my dalej będziemy błądzić w poszukiwaniu wyjścia, lecz na marnę.

—Masz dzisiaj szkołę?

—Jak zwykle...—westchnął.—Szczerze, nie mam na nic siły, ani chęci.

—Ja mam podobnie. Może to tylko chwilowe?

—Mam nadzieję, bo długo tak nie pociągnę.

—Zjedz coś, ty też nic nie jadłeś. Wiesz, że potem cały dzień boli cię głowa.

—Wiem... Nie chcę mi się nawet jeść.

—Tylko troszkę, zrób to dla mnie.

Ostatecznie zgodził się i zjadł wszystko, co miał na talerzu.

—To teraz Ty masz zjeść wszystko.—Rzucił wyzywająco i uniósł ku górze jedną brew.—Dla mnie.

—Dla ciebie wszystko.—zaśmiałem się.

Zjadłem cały posiłek przygotowany przez niebieskookiego. Był naprawdę bardzo dobry, jak w sumie wszystko, co robi. Naprawdę, uwielbiam jego jedzenie. To jeden z powodów, dla którego jem więcej. Oprócz tego kocham uśmiech na jego twarzy, gdy konsumuję jakąkolwiek potrawę. Kolejną przyczyną może być głód, którego niegdyś doznałem i moja wychudzona sylwetka, choć to postawiłbym raczej na drugim miejscu.

Tęczówki bruneta przeszywały mnie na wylot. Kąciki jego ust w górze i te słodkie dołeczki... Piękna twarz, którą podpierał na dłoniach. Dla tego uroczego widoku jestem w stanie zrobić naprawdę wiele.

Mój mały, dzielny chłopczyk~KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz