21

1K 70 44
                                    

Pov. Marek

—A... Ehh...—Nie przejdzie mi to przez gardło.

—A? Pytaj o co chcesz, nie bój się.

—Kochasz mnie?

—Czy... Co?—zdziwił się.

No świetnie... Teraz mnie wyśmieje albo nawet nie wiem, co zrobi.

—Nie... Nic. Nieważne.—Szepnąłem.

Zepsułem wszystko, wiem o tym. Byłem już na granicy wybuchnięcia płaczem.

Co ja najlepszego zrobiłem?

Oderwałem się od chłopaka i chciałem się udać na górę.

—Marek... Ważne.—Złapał mnie za rękę.

Zawsze chce mieć ze mną wszystko wyjaśnione, by nie było żadnych nieporozumień i napiętej atmosfery. Jestem mu za to wdzięczny, bo wiem, że mu na mnie zależy. Teraz jednak jedyne na co miałem ochotę, to udać się w samotności na górę i pogrążyć w swoich własnych żalach. Najlepiej już nigdy nie wychodzić z tego pokoju.

—Naprawdę, to nic takiego...—Próbowałem uniknąć tematu, choć byłem pewien, że z Wawrzyniakiem to nie przejdzie. Za dobrze go znam i on mnie z resztą też, dlatego nie odpuści.

—Zapytałeś, czy cię kocham.—Jednak usłyszał... Nie wiem, na co ja liczyłem. Przecież to było oczywiste, on ma bardzo dobry słuch i ciężko, by miało mu umknąć zadane przezemnie chwilę temu pytanie.

—No tak... Nie powinienem.

—Dlaczego tak uważasz?

—Bo to trochę dziwne.

—Nic nie jest dziwne. Jeśli tego potrzebujesz, zawsze możemy porozmawiać. O wszystkim. I na serio, nic nie jest dziwne ani nie na miejscu. Jeśli chcesz ze mną pogadać, zawsze możesz, bez obaw. Nie ma tematów tabu. Pamiętasz o tym, tak?—Zawsze to powtarza.

Jednak... Co, jeśli jedna taka rozmowa może zniszczyć wszystko?

—Pamiętam.—Szepnąłem.

—Dlatego teraz powiedz mi, co miałeś na myśli. W jakim sensie?—Może jednak wybrnę?

—No... Nie wiem.—Mruknąłem.

—Wiesz.

—No po prostu, czy jakkolwiek mnie... Mnie kochasz.—Błagam, uwierz w to.

—Jakkolwiek? Jak kogoś na wzór partnera, przyjaciela, brata, syna...? Nieważne?—Gdyby kochał mnie tak samo jak ja jego, odpowiedziałby bez wahania. Nie musiałby dopytywać. Kocha mnie jak przyjaciela i członka rodziny, a ja doskonale o tym wiem. Więc o co innego mogło chodzić?

—Tak, dokładnie o to mi chodziło.

—Tak, Maruś. Kocham cię i to najmocniej.—To tak pięknie wybrzmiało z jego pełnych, kształtnych ust...

—Też cię bardzo kocham, Uki.—Wtuliłem się mocno w wyższego.

Wiem, że zapewne chodziło mu o miłość jak do przyjaciela czy członka rodziny. Tak czy inaczej bardzo się cieszyłem. To chyba najlepsze, co mogłem usłyszeć.

—Moje słoneczko.—Szepnął i pocałował mnie delikatnie w czoło.

Z moich oczu poleciały łzy, lecz tym razem szczęścia. Boże, jakie to było urocze...

—Czemu płaczesz?—zapytał troskliwie i przeczesał mi włosy.

—Wzruszyłem się trochę...—Pociągnąłem nosem i lekko się zaśmiałem.

Mój mały, dzielny chłopczyk~KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz