Przepraszam kochani za opóźnienie, ale zapomniałam nastawić budzik na dzisiaj i zapominałam że mam wstawić rozdział ;-;
Karina
Otworzyłam swoje zaspane oczy i zdezorientowana podniosłam głowę, by się rozejrzeć, ponieważ zupełnie nie wiedziałam, gdzie tak naprawdę jestem i co się dzieje. Przetarłam swoje powieki i kilkukrotnie zamrugałam, by wróciła mi prawidłowa ostrość widzenia. No tak, świetnie... Zasnęłam przy biurku! Westchnęłam i zaczęłam szybko przeglądać notatki, jakie udało mi się zrobić. Nim zdążyłam przejrzeć choć jakąś malutką część, która być może miałaby jakikolwiek sens, usłyszałam dzwonek do drzwi. Spanikowana spojrzałam na zegarek i dostrzegłam na nim ósmą trzydzieści. Świetnie. Nie dość, że zasnęłam, to jeszcze zaspałam. Tak szybko, jak tylko pozwalał mi nie do końca jeszcze wybudzony ze snu organizm, pobiegłam wpuścić mojego gościa do środka.
—Hejka, obudziłem cię?—Zapytał młodszy ode mnie blondyn, do którego należał ten jakże nikczemny pomysł. To właśnie z nim, razem wszystko planowaliśmy. Nasze spotkanie miało dotyczyć analizy całej sytuacji i naszych postępów. Cały czas mamy ze sobą kontakt, przedstawiamy wyniki swojej pracy, wszystkie wnioski, jakie nam się nasunęły i możliwe rozwiązania.
—Hejka. Przepraszam, ale obudziłam się dosłownie kilka minut temu... Robiłam notatki i tak jakoś wyszło.—Przeczesałam swoje długie, kasztanowe włosy i westchnęłam cicho.—No nic... Wejdź do środka.—Zaprosiłam go gestem ręki, a ten z delikatnym uśmiechem przekroczył próg mojego mieszkania.
—Nie martw się, przecież nie jestem zły. Z resztą odpoczynek należy się każdemu, tym bardziej teraz. Dużo pracujesz, cały czas myślisz i nie możesz sobie pozwolić na chwilę wytchnienia. Jak chwilę odpoczniesz, to zapewne będziesz pracować bardziej efektywnie, co chyba idzie na plus.—Wzruszył ramionami, a ja się uśmiechnęłam. To naprawdę mądry chłopak. Kocham w nim to, że w każdej złej sytuacji potrafi pocieszyć i jeszcze swój optymistyczny punkt widzenia poprzeć sensownym argumentem. Zawsze znajdzie najlepsze wyjście z każdej sytuacji, choć sam nigdy nie miał wygodnego życia, za co naprawdę bardzo go podziwiam.
—Chyba masz rację.—Odparłam, nieco bardziej unosząc kąciki ust ku górze.—Napijemy się kawy?—Zaproponowałam.
—Jasne.
Po kilku minutach luźnej pogawędki, podczas której przygotowałam dla nas kawę, przenieśliśmy się razem z dzbankiem gorącej, czarnej cieczy i dwiema szklankami do mojego pokoju, gdzie czekało na nas biurko ze stertą kartek i kilkoma długopisami oraz dwa całkiem wygodne krzesła obrotowe.
—Więc tak... Z tego co wywnioskowałam, Wiolka zakochała się w Łukaszu. Uczucie przerodziło się w obsesję, więc jeszcze bardziej chciała mieć go tylko dla siebie. Oczywiście kluczowym do osiągnięcia celu było pozbycie się Marka, który jak jej się wydawało, był jej jedyną "przeszkodą". Kierowała nią zazdrość, a jako wieloletnia przyjaciółka Łukiego była pewna, że jej zdanie liczy się dla niego najbardziej. Zapominając o całym bożym świecie i ewentualnych konsekwencjach, jakie mogłaby ponieść w przyszłości, starała się pozbyć Kruszela. Mając nadzieję na to, że Wawrzyniak jakimś cudem postawi ją na pierwszym miejscu i spychając Marka zupełnie na bok przejdzie na jej stronę, była skłonna posunąć się do przemocy i szantażu. Po tym jak Łukasz ją odrzucił i znienawidził, całkowicie się załamała i jeszcze bardziej utwierdziła w błędnym przekonaniu, że Marek specjalnie krzyżuje jej plany. Nie mogła się z tym pogodzić i każdego dnia obmyślała plan zemsty, aż w końcu postanowiła działać.—Przedstawiłam to, co udało mi się wymyślić.
—Moje przypuszczenia są praktycznie takie same. Choć nałożyłbym większy nacisk na to, jak wielka jest jej nienawiść Marka. Pamiętam, jak przez przypadek wysłał mi tę głosówkę, a od tamtej pory cały czas liczba nieprzyjemnych sytuacji z udziałem Koteleckiej się nasilała. Być może dostrzegła fakt, że Marek się w nim zakochał. Właśnie w tamtym okresie tracił panowanie nad swoimi uczuciami i dawał pierwsze, bardziej wyraźne sygnały. Całkiem możliwe, że odebrała to jako prowokację z jego strony. Zaczęła jeszcze bardziej obwiniać Marka o to, że go jej odebrał i z tego co mówiła, była święcie przekonana, że Kruszel manipuluje Łukaszem, a ten jest nim po prostu zaślepiony i nie jest w stanie tego dostrzec. Do czego tak naprawdę dążę? Biorąc pod uwagę to, że już wtedy wykazywała niepokojące sygnały, a jej rządza zemsty rosła z każdym dniem i teraz gdy już doszło do porwania myślę, że musiała je planować naprawdę bardzo długo. Nie porwała go raczej tak po prostu bo wie, że Łukasz będzie o niego walczył. Może to okropne co teraz powiem, ale... Ona na sto procent nie spocznie, dopóki nie osiągnie swojego celu.—Powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Poczułam ogromny niepokój, wręcz strach.
—Wiesz... Nie chciałabym od razu zakładać najgorszego. Może przeanalizujmy wszystkie możliwe opcje? Co teraz może się dziać z Markiem? Wtedy będziemy szukać dalej i wybierzemy najbardziej prawdopodobne.
—Tak, to chyba dobry pomysł.
—Pierwsze co przyszło mi do głowy, to szantażowanie Marka, może próba negocjacji. Może warunek typu dasz spokój Łukaszowi i słuch po tobie zaginie, ale będziesz miał szansę żyć cały i zdrowy, lecz bez swojego ukochanego u boku, a wtedy ja zajmę twoje miejsce.
—Myślę, że na początku mogła stosować taką taktykę, lecz potem, gdy Marek nie dawał za wygraną, zaczęła posuwać się dalej. Może zaczęła stosować jakieś tortury, by wymiękł i się wreszcie zgodził? Albo... Chce go wykorzystać jako zakładnika?
—Zakładnika?—Zdziwiłam się.
—Tak. Choć... muszę nad tym jeszcze pomyśleć, bo sam do końca nie wiem, czy to ma jakikolwiek sens. To chyba trochę głupie, przecież wtedy mogłaby dać się złapać, a gdy nie może oddać Marka, wiedząc, że nic nie jest bardziej cenne od niego, nie jest w stanie postawić jakichkolwiek warunków.
—Racja.—Mruknęłam, myśląc nad jego słowami.—Właściwie... Nie myślisz, że gdyby chciała w ten sposób wykorzystać Marka, próbowałaby jakoś nastraszyć Łukasza? Jak na razie nie dała żadnego znaku życia, oprócz listu, który pojawił się już znacznie wcześniej. Wspominała tam coś o tym, że narobi mu jeszcze więcej traum. Może chce go jakoś zniechęcić do Wawrzyniaka?
Schowałam twarz w dłoniach. Od kilku dni stoimy w miejscu, nie jesteśmy w stanie ustalić niczego bardziej istotnego. Nawet mimo tego, że do głowy przychodziło mi tysiąc pomysłów na minutę, nie byłam w stanie sensownie przeanalizować każdego z nich i zdecydować, który wydaje się być najbardziej prawdopodobny.
—Nie wiem co ona mu robi, ale wiem, że Marek nie wyjdzie z tego cało. Ona jest zdolna do wszystkiego i na pewno wyrządzi mu ogromną krzywdę na tle psychicznym czy też fizycznym. Boję się tego... Jeszcze bardziej boję się tego, że ona już tak naprawdę osiągnęła swój cel, dotyczący wyeliminowania swojej... swojej przeszkody.—Powiedział, spuszczając głowę w dół i opierając łokcie o kolana. Choć zawsze panował nad emocjami i zachowywał spokój, teraz jego oczy naprawdę się zeszkliły. Usiadłam więc obok niego i ze współczuciem pogładziłam jego plecy.
Słysząc i wymyślając różne teorie czułam nieprzyjemne dreszcze na całym ciele. Najgorsze uczucia wzbudziła we mnie świadomość tego, że Błażej nigdy się nie myli. Jego intuicja nigdy nie zawodzi, przemyślenia zawsze są sensowne, a wnioski zawsze trafne. Po prostu gdy Szczepański coś mówi, to zazwyczaj tak właśnie jest. Bałam się, że jeśli w jego głowie pojawia się taka a nie inna hipoteza, tym razem też nie zawiedzie...
—Jak już mówiłem... Wiem, że Marek nie wyjdzie z tego cało. A wiesz, co jeszcze wiem?—Zapytał i spojrzał na mnie swoimi zaszklonymi oczami, w których teraz kryła się jakaś dziwna, bliżej nieodgadniona emocja. Co ciekawe, choć płakał, na jego twarzy malował się szeroki uśmiech. Nieco zdezorientowana pokiwałam przecząco głową.—Wiem, że cokolwiek stanie bądź stało się Markowi, ona poniesie tego konsekwencje. Zadbam o to, by do końca swojego życia pamiętała, że z nami nie wolno zadzierać. By do końca życia żałowała tego, co mu zrobiła. By już nigdy nie mogła spokojnie spojrzeć w lustro, spokojnie zasnąć... Dokładnie tak, jak Marek po tym, jak go gnębiła.—Powiedział z taką pewnością w głosie, że musiałam w to uwierzyć, po czym zaśmiał się. Następnie schował twarz w dłoniach i zaczął po prostu płakać. Choć pierwszy raz widzę go w takim stanie, wiedziałam, że jest mu ciężko. Wiedziałam, jak bardzo przytłacza go świadomość, że w tej sytuacji jest po prostu bezsilny bez względu na to, jak bardzo się stara. Przytuliłam go mocno do siebie, co odwzajemnił. Wiedziałam, że ten wybuch emocji tylko go wzmocni. Byłam pewna tego, że dotrzyma słowa i z tego cichego, grzecznego chłopaczka, jest w stanie stać się najgorszym koszmarem tej psycholki, która pragnie zniszczyć jego najlepszego przyjaciela.
CZYTASZ
Mój mały, dzielny chłopczyk~KxK
FanfictionDwudziestoletni Łukasz Wawrzyniak po nieudanym dniu na uniwersytecie, postanawia iść do restauracji na obiad. Tam prawie okradł go pewien chłopak. Dwunastoletni Marek Kruszel, który jest skazany sam na siebie. Żyje na ulicy i musi kraść, by przetrwa...