63

1.5K 61 28
                                    

Przepraszam za opóźnienia. I w ramach rekompensaty zapraszam was na prawie 6k słów, szczególnie na drugą część tego rozdziału😏

***

Marek

—Tak, słucham?—Zapytała jakaś kobieta.

—Dzień dobry, z tej strony Łukasz Wawrzyniak. Czy jest Pani mamą Bartka?

W ogromnym stresie wyczekiwałem odpowiedzi. Co, jeśli nią nie jest? Co my wtedy zrobimy?

—Tak, a o co chodzi?—Zapytała zdezorientowana, a na naszych twarzach pojawił się uśmiech spowodowany pozytywną informacją, którą obydwoje pragnęliśmy w tej chwili usłyszeć. Gołym okiem można było dostrzec, jak kamień spada nam z serca i wszystkie mięśnie ulegają całkowitemu rozluźnieniu.

—Bartek przyszedł do naszego domu i pomylił mnie ze swoim tatą. Mówił, że kazała mu pani tutaj przyjść i młody zastanie tutaj swojego ojca wraz z siostrą. Powiedział, że miał przekazać Agacie tą karteczkę, na której jest pani numer telefonu. Zdecydowałem się zadzwonić.

—Mały głuptas.—Zaśmiała się.—Bardzo za niego przepraszam, widocznie pomylił adresy, czasami wprowadza swoją opiekunkę w błąd bądź upiera się, że ostatni kawałek drogi chce przejść sam.

—Opiekunki?—Zdziwił się.

—No tak, nigdzie w pobliżu jej nie ma?

—Nie, przyszedł sam...—Mruknął Łukasz.

—Muszę z nią porozmawiać i to jak najszybciej.—Oznajmiła zaniepokojona, co doskonale dało się wyczuć w jej głosie.—W takim razie powinnam odebrać małego, gdzie pan mieszka?

—Górna jedenaście a.

—Górna?

—Tak, Szczecin ulica górna jedenaście a.

—Ooo, jeszcze szczecin?—Zakpiła.—Chyba nigdy nie znajdę dobrej opiekunki, aż strach dziecko z kimkolwiek zostawić.—Rzekła piorytowana.

Wychodzi na to, że opiekunka porwała dziecko, wywiozła je do innego miasta i nam podrzuciła. Przecież to chore. Historia niczym w idealnej niani czy jakimś innym paradokumencie, aż ręce opadają.

—Musi to pani z nią wyjaśnić i to jak najszybciej. I mam rozumieć, że jest Pani poza Szczecinem?

—Mieszkamy w Poznaniu. Faktycznie miałam jechać do Szczecina, ale dopiero wieczorem.

—Więc nie może pani odebrać Bartka?

—Jeśli mam być szczera, nie bardzo mogę się teraz urwać z pracy, mam bardzo dużo na głowie. Mężowi zepsuł się samochód i dlatego mały miał do niego przyjść z opiekunką, ale odwaliła taki numer. Nie wiem, co mam teraz zrobić.—Westchnęła zrezygnowana.

—Rozumiem, że to pani dziecko i może mi pani nie ufać, ale Bartek może zostać jakiś czas ze mną i najwyżej później go pani odbierze, ewentualnie możemy go gdzieś podrzucić.

—Nie, nie będzie się Pan fatygować aż do Poznania. Ja później będę w Szczecinie i jeśli to nie problem, odbiorę go później. Byłabym bardzo wdzięczna.

—Jasne, nie ma problemu. Zajmiemy się nim i obiecuję, że do pani przyjazdu Bartkowi nic się nie stanie.

—Mam taką nadzieję.—Zaśmiała się.—Więc będziemy w kontakcie i raz jeszcze, naprawdę bardzo dziękuję.

Po pożegnaniu, zakończyliśmy połączenie.

—I co, Maruś? Mamy dziecko, cieszysz się?

—Nawet nie wiem, kiedy mnie zapłodniłeś i kiedy tak szybko minął cały okres mojej ciąży. Dziewięć miesięcy jak ręką odjął i jeszcze dwa czy trzy lata wychowywania Bartusia. Nawet mam taką wspaniałą sylwetkę, jak przed porodem, żadnych rozstępów...—Mruknąłem, patrząc na swój brzuch i gładząc się po nim ręką.

Mój mały, dzielny chłopczyk~KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz