66

764 44 41
                                    

Witajcie kochani po długim czasie! O ile ktoś tu jeszcze został, to jest mi bardzo miło, że tak długo czekaliście i nie zostawiliście mnie mimo kolejnej tak długiej przerwy <333


Łukasz

—Łukasz... Łuki... Ł-łukasz...—Usłyszałem szept, który wybudził mnie ze snu. Oprócz tego poczułem, jak ugina się materac. Tak, jakby ktoś się na nim wiercił.

—Hm?

—Łukasz!—Wrzasnął i zaczął oddychać tak, jakby miał się zaraz udusić. Oddychał nierówno, nabierając powietrza do płuc tak łapczywie, jakby zaraz miało go zabraknąć. Tak, jakby od tego zależało jego życie.

Szeroko otworzyłem oczy i zobaczyłem ciemność. Nie dostrzegłem promieni słonecznych, które zazwyczaj przebijają się przez zasłony, więc wywnioskowałem, że jeszcze nie nastał nowy dzień.

Zapaliłem lampkę nocną i z prędkością światła sprawdziłem godzinę na telefonie. Była 3.27.

Odwróciłem się w stronę chłopaka i zamarłem. Trochę odzwyczaiłem się od tego typu widoków. Mianowicie blondyn kręcił i szarpał się na wszystkie strony, po całym jego ciele skapywały kropelki potu, a po czerwonych i opuchniętych policzkach ciekły łzy. Na jego twarzy malował się grymas, przemawiała przez niego rozpacz, gniew... Ciężko mi stwierdzić, co tak na prawdę mógł odczuwać, ale tak czy inaczej bardzo mu tego współczuję.

—Marek.—Dotknąłem go za ramię i delikatnie nim potrząsnąłem.

Po kilku nieskutecznych próbach wybudzenia go z koszmaru, wreszcie szeroko otworzył oczy, a w nich malowało się czyste przerażenie. Rozejrzał się szybko po całym pokoju i wreszcie wystraszony utkwił wzrok na mojej twarzy.

—Skarbie...—Szepnąłem i uśmiechnąłem się łagodnie, kciukiem ścierając mu łzy z policzka.

—Ł-Łukasz...—Wyjąkał a jego oczy jeszcze bardziej się zeszkliły i zaczął niepohamowanie płakać, wciąż powtarzając moje imię. Zdezorientowało mnie to, ponieważ pierwszy raz reaguje na koszmary w ten sposób.

—Kochanie, co ze mną?

—Łukasz...—Wyszlochał, a ja myślałem, że zaraz zacznę płakać razem z nim. Nie wiedziałem, co mu się dzieje i jak mam się zachować, jak mu pomóc... Chwyciłem go za rękę i splotłem nasze palce, a on od razu zacisnął je na mojej dłoni.

—Maruś, co się dzieje?—Zapytałem cicho i pocałowałem wierzch jego malutkiej, drżącej rączki.

—Łukasz...—Wiedziałem, że chciał powiedzieć coś więcej, lecz nie był w stanie tego zrobić.

Byłem coraz bardziej zaniepokojony jego stanem. Płakał naprawdę mocno, więc stwierdziłem, że potrzebuje chusteczek. Chciałem na chwilę wstać i mu je podać, ale wtedy wpadł w jeszcze większą panikę i mocno zacisnął palce na mojej koszulce.

—Marek, co się dzieje?

—Nie...

—Ale co nie?

—Z-zostań...

—Chciałem wstać po chusteczki, zaraz przyjdę.—Wytłumaczyłem, a Kruszel pokiwał głową na boki, przekazując mi tym samym, że stanowczo się z tym nie zgadza.

—Łukasz, nie. Zostań ze mną.

—Dobrze. Tylko powiesz mi, co się stało, okej?

—Mhm...—Pokiwał głową, a ja przytuliłem go do siebie. Blondyn odwzajemnił uścisk i ciasno objął mnie ramionami, tak, jakbym miał zaraz zniknąć. Łkał w moją koszulkę i układając mi ręce na plecach, zaciskał na niej palce. Bardziej przyciskał mnie do siebie, jakbyśmy nie widzieli się co najmniej miesiąc, nie mając przy tym żadnego kontaktu ze sobą.

Mój mały, dzielny chłopczyk~KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz