17

1.1K 66 186
                                    

+16

Pov. Marek

*rok później*

Piękny, słoneczny ranek za oknem. Całkowicie wolny dzień, sobota, początek weekendu. Czego chcieć więcej?

Szkoda, że z pięknego snu wybudziły mnie poranne promienie słońca rażące w oczy i... Poranny wzwód. Mam już tego dość. Rozumiem, dojrzewanie i te sprawy, ale kuźwa! Staje mi w najmniej oczekiwanych momentach, nawet bez powodu, cały czas! Nie mam nad tym kontroli, a to z kolei znacznie zwiększa szanse na jakąś niezręczną sytuację.

Usłyszałem mruczenie obok siebie. No tak, Grzymisława.

—Dzień dobry, kicia.—Przywitałem się z uśmiechem i podrapałem ją za uszkiem. W odpowiedzi uroczo miauknęła.—Nie będę tego robił przy tobie... Oszczędzę Ci tego widoku i pójdę do łazienki. To może bez szczegółów, zaraz wrócę.—Dałem jej buzi z czółko i pognałem do toalety, czując, cholerną, ciasnotę w bokserkach.

Usiadłem na zamkniętej klapie od kibla i rozłożyłem nogi.

Codziennie to samo... Rano, wieczorem, o każdej porze. Czy to już uzależnienie?

Piesciłem się trochę przez materiał, a potem go z siebie dosłownie zerwałem, warcząc cicho pod nosem. Odetchnąłem z ulgą, nie musząc już czuć tego ucisku na kroczu, całkowity luz.

—No kolego...—Mruknąłem i chwyciłem swojego członka w dłoń.

Zrobiłem kilka mozolnych ruchów w górę i w dół, a następnie naplułem na swoją dłoń i kontynuowałem walenie. Przymknąłem oczy i zagryzłem wargę. Działałem wyobraźnią, co dodatkowo mnie nakręcało.

Po kilku minutach tej czynności, podczas której odczuwałem niesamowitą rozkosz, spuściłem się na swój brzuch i trochę klatkę piersiową z cichym jękiem, odchylając głowę w tył. Ubrudziłem też własną rękę od białej mazi.

Dokładnie wtedy, gdy osiągnąłem szczyt, drzwi do łazienki się otworzyły...

—Kurwa...! Sorry.—Zasłonił oczy ręką i wręcz wybiegł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.

Japierdole.

A miało być tak pięknie... Ten dzień miał być dobry, a nie zaczęty przypałem, w którym ktoś taki jak Łukasz, przyłapuje mnie na trzepaniu.

Czułem ogromny wstyd i nawet nie mogłem sobie wyobrazić tego, że mam zejść na dół i spojrzeć temu człowiekowi w oczy.

Otrząsnąłem się i wstałem na równe nogi. Spojrzałem w lustrze na swoje nagie ciało, jeszcze od własnej spermy. Sam wyraz twarzy powodował, że czułem się jeszcze gorzej sam ze sobą. Rumieńce, jakich chyba jeszcze nigdy nie miałem, ta żałość... Ledwo byłem w stanie spojrzeć sobie w oczy.

Wytarłem się, umyłem i ubrałem. Teraz z trudem zszedłem na dół.

—Cześć...—Mruknąłem, zasłoniłem twarz dłonią i usiadłem przy stole na przeciwko bruneta.

—Cześć.—Powiedział cicho, nawet na mnie nie patrząc. Jego policzki przybrały kolor czerwony. Moje chyba z resztą też...

Zaśmiał się nerwowo, spuścił głowę w dół i podparł czoło na dłoni.

W ciszy i niezręcznej atmosferze, przystąpiliśmy do jedzenia, które starszy przygotował na śniadanie.

Sprzątnęliśmy po posiłku.

Chciałem od razu udać się na górę, lecz zanim wszedłem na pierwszy schodek, zatrzymał mnie głos mężczyzny.

—Marek.—Powiedział, jakby był pewien tego, że chce mnie zatrzymać, lecz po wypowiedzeniu mojego imienia cała jego pewność siebie wyparowała.

Mój mały, dzielny chłopczyk~KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz