55

1K 63 65
                                    

Łukasz

*time skip 2 tygodnie*

—Od tego tutaj jesteś, żeby się zajmować takimi sprawami! Mam cię za rączkę trzymać i wszystko ci tłumaczyć krok po kroku, jak małemu dziecku?! Pracujesz tu już cztery lata!—Krzyczałem.

Mam dość tych Idiotów w firmie. Na chwilę ich zostawić samych, a nic sami nie ogarną. Nie potrafią zrobić nawet podstawowych rzeczy.

Mam serdecznie dość tego całego burdlu.

—Stary, weź się uspokój. Tyle się już znamy, razem pracujemy. Nie można spokojniej? Rozumiem, że masz ostatnio w życiu trochę gorzej, ale czemu musisz się na wszystkich wyżywać?

Jak mam być spokojny, skoro nie chce mi się żyć? Nie pamiętam, kiedy spałem więcej niż trzy godziny.

—Dobra, zrób mi kawę...—Mruknąłem.

Westchnął i wyszedł z mojego gabinetu.

Cały czas myślę o Marku. Ma koszmary, wieczne ataki paniki. Nie potrafi normalnie funkcjonować, a ja przy nim również. Boi się spać, wychodzić z domu, nawet boi się zamykać oczy, gdy się kąpie i spłukuje włosy. Cały czas chodzi obsrany, a do tego przez cały ten stres nie chce nic jeść.

Mam dużo pracy, dlatego musi być w domu sam. Wolałbym z nim zostać, ale teraz nie mogę...

Naprawdę nie wiem, jak mu pomóc. Myślałem o tym, by zapisać go do psychologa, ale on wciąż odmawia. Na jedno słowo o jakiejkolwiek terapii, potrafi zrobić mi awanturę i się rozpłakać.

Kocham go, ale chwilami mam tego dość. On się męczy i ja również. Nie wiem, jak mam na niego wpłynąć i jak polepszyć jego sytuację.

Nagle zadzwonił mój telefon. O wilku mowa.

—Cześć, Maruś.—Przywitałem się. Starałem się w miarę spokojnie, choć było to ogromnie trudne. Byłem ledwo żywy i zdenerwowany.

—H-hej...—Szepnął.—Dzisiaj odwołali nam jedną lekcję, będę musiał wcześniej wrócić do domu. Dasz radę po mnie przyjechać?

—Dzisiaj muszę zostać w pracy trochę dużej. Ledwo wszystko ogarniamy, a pracy jest naprawdę mnóstwo. Ewentualnie mogę zadzwonić po kogoś z chłopaków, by cię odebrał, dobrze?

—No dobrze.—Cichutko się zgodził.

—Zaraz ci oddzwonię, skarbie.—Poinformowałem.

Pożegnaliśmy się i zakończyliśmy połączenie. Zadzwoniłem do Kuby.

—Hej, Kuba. Jes...

—Tak, mogę jechać po Marka.—Odezwał się od razu.

Czasami proszę chłopaków, by odbierali go ze szkoły, żeby nie musiał iść sam przez miasto.

—Byłbym wdzięczny.

—Nie ma sprawy, ja teraz mam trochę czasu. Tylko... Musisz go namówić na jakąś terapię, stary. On nie może tak żyć.

—Żeby to było takie proste...—Westchnąłem, opierając twarz na dłoni.

—Postaram się z nim porozmawiać.

—Tylko uważaj, to dla niego wrażliwy temat i może się rozkleić, albo zdenerwować.

Chwilę jeszcze pogadaliśmy, a potem zadzwoniłem do Marka i powiedziałem, że na się spodziewać Flasa. Wróciłem do papierów, których jest po prostu masa.

***

—Hej, kochanie.—Przywitałem się po wejściu do domu. Było już bardzo późno, a Marek wciąż siedział na dole i na mnie czekał...

Mój mały, dzielny chłopczyk~KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz