~ 4 ~

1.1K 90 43
                                    


•••

— Czy jesteś tego pewien? — Zapytał Steve, który w pośpiechu narzucał na siebie ubrania.

— Tak. To na pewno Jenna. — Odpowiedział Sam — Będę u ciebie za kilka minut. Do zobaczenia.

Steve odłożył telefon i podszedł do okna. Rozpierała go nadzieja i ogromna ulga. Znaleźli ją. Jenna żyje.

Chwilę później usłyszał pukanie. W pośpiechu podszedł do drzwi i wpuścił przyjaciela do środka.

— Dokąd się udajemy?

— Argentyna. Bierz tarczę i w drogę, Kapitanie.

•••

Rogers siedział w odrzutowcu i milcząco wpatrywał się w podłogę.

— O czym myślisz? – Zagadnął go Sam.

— Wspominam — Steve podniósł głowę i zapytał — Pamiętasz urodziny Jenny? Te dwa lata temu zanim nasza drużyna się poróżniła?

— Te przed akcją w Sokovii?

Kapitan przytaknął, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

— Była na mnie taka wściekła, że zapomniałem.

Sam również się uśmiechnął. Usiadł obok przyjaciela i dodał:

— Cały tydzień przed swoimi urodzinami nam o nich przypominała. Pamiętam, że Stark rozważał nawet krótkie wakacje aby nie musieć o nich słuchać.

Kapitan zaśmiał się cicho i zaczął wspominać dalej:

— W dniu urodzin Nat wyciągnęła Jennę na miasto. W tym czasie Wanda i ty próbowaliście upiec jadalny tort...

— Wyszedł znakomicie! — Obruszył się Sam.

— Był całkiem w porządku, pomimo, że dodaliście sól zamiast cukru.

— Thor nie narzekał...

— Najwyraźniej Asgardczycy mają specyficzne wyczucie smaku. — Uśmiech Steve'a coraz bardziej się poszerzał — Pamiętam jak Clint i Pietro kłócili się podczas wieszania balonów, a Tony chodził za nimi i wszystko poprawiał.

— To był szalony dzień — Zgodził się Sam — Wtedy pierwszy raz od dawna Bruce zapomniał o problemach z Hulkiem. Był taki radosny i pełen zaangażowania.

— Wszyscy byliśmy. Świat dookoła nas wariował, a my zrobiliśmy sobie jeden dzień przerwy by świętować urodziny Jenny.

Steve zamknął na chwilę oczy i wyobraził sobie ten dzień.

Stał w salonie w wieży Starka i obserwował przygotowania, w międzyczasie pakując prezenty.

— Dzwoniła Nat... — Oznajmił Bruce wchodząc do pomieszczenia z rękoma pełnymi talerzy. — Będą tutaj za 10 minut.

— Za 10 minut!? — Krzyknął Tony, poprawiając kolorowe wstążki nad wejściem. — Nie jesteśmy gotowi.

— Dajcie mi kilka sekund... — Rzekł Pietro po czym w mgnieniu oka porozwieszał wszystkie ozdoby i nakrył do stołu.

— Nie mogłeś tak od razu? — Mruknął pod nosem Clint.

— Chciałem byście wy również przyczynili się do zorganizowania tej imprezy. — Odparł Pietro wzruszając ramionami — Teraz jednak cała zasługa przypadnie mnie. Mam nadzieję, że Jenna to doceni.

Element; Infinity Game • Avengers / Marvel •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz