•••Shuri wykonała Jamesowi kilka badań by sprawdzić jego stan. Po ich ukończeniu podeszła do niego, oznajmiając radośnie:
— Myślę, że niedługo będziesz mógł ruszyć dalej.
— Co to znaczy?
— Najpierw muszę się upewnić ale uważam, że jesteś bliski pełnego wyzbycia się z siebie Zimowego Żołnierza.
Mężczyzna poczuł zalewającą go wewnątrz ulgę.
— A co z Jenną? — Zapytał po chwili.
— Ona również jest na dobrej drodze. Prócz tego jednego incydentu nad jeziorem, ani razu nie straciła nad sobą kontroli.
— Ponieważ nie używa swoich mocy. Co się stanie jeśli ponownie ich użyje?
— Przekonany się wkrótce, James. Nie martw się. Zajmiemy się nią, kiedy ty opuścisz Wakandę.
— Nigdzie się nie wybieram dopóki nie będę miał pewności, że wszystko z nią w porządku.
Shuri nie kryła swojego uśmiechu. Zamknęła teczkę z dokumentami i rzekła:
— I pomyśleć, że musiałeś czekać aż sto jeden lat.
— Czekać na co?
— Na nią.
James zmarszczył brwi, westchnął głęboko i podszedł do okna, z którego widział Jennę spacerującą po ogrodzie. Shuri zbliżyła się do niego, a uśmiech nie schodził z jej twarzy.
— Opuściłeś Wakandę, kiedy tylko dowiedziałeś się, że Jenna jest w niebezpieczeństwie. Dlaczego?
Bucky wpatrywał się w Jennę, a słowa same wypłynęły z jego ust:
— Możliwe, że zrobiłem to dlatego, że jestem szalony, głupi albo naiwny. A może dlatego, że sam nie wiem kiedy, ale zaczęło mi na niej zależeć.
•••
— Jenna i James spędzają ze sobą każdą wolną chwilę.
Do pomieszczenia wszedł T'challa. Oparł się o stół i wyjrzał przez okno, gdzie dostrzegł dwie, wspomniane przed chwilą, osoby wracające z miasta w wyjątkowo dobrych humorach.
Shuri powiodła za jego wzrokiem, uśmiechnęła się i odpowiedziała:
— Towarzystwo dobrze im robi. Szczególnie ich wzajemne. Są dla siebie oparciem.
— Oboje są wobec siebie nieśmiali. Czują wzajemną sympatię, jednak nie wiedzą co uczynić dalej. James ewidentnie się waha... — Rzekł T'challa.
— Dlaczego się waha? — Shuri wyglądała na bardzo zainteresowaną owym tematem.
— Wie jak zażyła jest więź pomiędzy Kapitanem Rogersem, a Jenną. Myśli ze to coś poważniejszego.
— Jak dalej będzie tyle zwlekał to dożyje dwustu lat w samotności.
— Daj im czas, siostro.
•••
Jenna opowiadała właśnie Jamesowi jedną, z wielu, przygód z jej młodości.
— I wtedy ten wielkolud wyskoczył zza skały i rzucił się na Thora. Na jego szczęście byłam w pobliżu i odrzuciłam go kilka metrów w tył.
— Thora? — Zapytał Bucky.
— Nie — Zaprzeczyła Jenna i zaśmiała się głośno — Tego wielkoluda. Loki powiedział mi wcześniej, że jego ugryzienie skończyłoby się poważną infekcją albo nawet śmiercią.
— Nie jesteś za mądra by w to wierzyć, Jenn?
— A ty za stary by wciąż żyć?
James parsknął śmiechem i pokręcił głową.
— Nie sądziłem, że masz poczucie humoru.
— Oh, doprawdy? — Jenna szturchnęła go ramieniem — Na twoje nieszczęście wcześniej spotykaliśmy się w skomplikowanych okolicznościach. Tutaj jest inaczej.
Kobieta rozejrzała się po okolicy i westchnęła błogo, dodając:
— Tutaj jest spokojnie. Nie czeka na nas żadna walka, ani problemy z prawem. Jedyne czym powinniśmy się martwić to powrotem do pełnego zdrowia oraz tym dziwnym facetem, który podkrada mi owoce z ogrodu.
— Bestia — Rzekł James z udawanym oburzeniem — Jak on śmie?
Jenna uśmiechnęła się promiennie i wskazując głową w stronę jeziora, zapytała:
— Co powiesz na leniwe popołudnie na plaży?
— Odpowiem, że powinniśmy wziąć cieplejsze ubrania bo wieczorem może być chłodno.
James i Jenna ruszyli przed siebie, a uśmiechy nie schodziły im z twarzy.
•••
CZYTASZ
Element; Infinity Game • Avengers / Marvel •
FanfictionTrzecia część przygód Jenny Hawkins oraz Avengersów. Przepowiednia wiedźmy zaczyna się dopełniać, toteż Jennę czekają ciężkie chwile, pełne trudnych wyborów oraz walki z samą sobą. Drużynę Avengersów czeka najcięższa bitwa w ich życiu, od której będ...