~ 35 ~

931 70 19
                                    


•••

~ 5 lat później ~

Od zabicia Thanosa minęło pięć, długich lat. Pięć lat odkąd stracili wszelką nadzieję. Świat się zmienił, ludzie się zmienili. Ciężko było żyć ze świadomością porażki.

Tony wraz z Pepper opuścili Nowy Jork, zaszyli się gdzieś na odludziu i odseparowali od reszty.

Thor udał się do Norwegii, gdzie wraz z niedobitkami z Asgardu stworzyli sobie nowy dom.

Bruce przez wiele miesięcy siedział w laboratorium, ograniczając kontakt z otaczającym go światem.

Natasha pozostała na miejscu i nadzorowała sytuację na świecie. Pomagali jej w tym Rhodey i Steve, a także Carol, Nebula i Rocket.

Jenna nie mogła znaleźć dla siebie miejsca.

Początkowo wróciła do swojego domu, na południu Stanów, gdzie spędziła wiele dni w samotności. Próbowała wyjść do ludzi, zacząć jakoś żyć, jednakże było to zbyt trudne. Udała się wtedy do Sary i przekazała jej przykre wieści o zniknięciu jej brata, Sama. Przepłakały wspólnie całą noc, wspominając poległych.

Następnie udała się do Nowego Asgardu, z nadzieją, że tam będzie jej dane, choć na chwilę, zapomnieć o bolesnej stracie. Pomagała Asgardczykom w codziennych obowiązkach, starała się podnieść ich na duchu, mimo, iż sama czuła kompletne zdruzgotanie. W tamtym czasie nie mogła liczyć na wsparcie Thora, który zamknął się w sobie i nie opuszczał swojego domu. Nie winiła go o to.

Po kilku miesiącach opuściła Nowy Asgard i przybyła do Wakandy. Było to ostatnie miejsce, które przywodziło jej na myśl spokój. Zatrzymała się w swoim starym mieszkaniu, które zajmowała przebywając w Wakandzie.

Dzień po dniu snuła się po mieście, niegdyś pełnym życia i roześmianych ludzi. Przesiadywała nad jeziorem i spacerowała po lasach, wspominając piękne chwile, które było dane jej przeżyć.

Unikała jednego miejsca, a mianowicie mieszkania Jamesa. Obawiała się tam udać. Obawiała się, że nie będzie w stanie poradzić sobie ze świadomością, że go nie ma, że odszedł krótko po tym jak odzyskał wolność.

Jednak pewnego dnia, podczas samotnego spaceru, nogi same powiodły ją pod drzwi jego mieszkania. Stała przed nim i oddychała głęboko, próbując powstrzymać drżenie brody i gromadzące się w oczach łzy.

Trzęsącą się dłonią chwyciła za klamkę i weszła do środka. Rozejrzała się po małym salonie, który przez ten czas nic się nie zmienił. Rzeczy Jamesa wciąż tam były. Jego kurtka wisiała na krześle, koc leżał na kanapie, a na kuchennym blacie stały dwa kubki.

Podeszła do krzesła i zdjęła z niego kurtkę, którą przyłożyła do siebie i zanurzyła w niej swoją twarz.

Poczuła jego zapach. Zapach, który przywodził jej na myśl wiele pięknych chwil spędzonych z Wakandzie.

Z jej oczu poleciały łzy, a ust wyrwał się cichy płacz. Usiadła na kanapie, na której wielokrotnie przesiadywała, i zapłakała gorzko.

Nie wiedziała ile czasu tam spędziła, lecz kiedy podniosła wzrok dostrzegła Okoye stojącą w drzwiach.

Jenna otarła szybko twarz i siląc się na swobodny ton, zapytała:

— Co tutaj robisz?

Okoye spojrzała na kurczowo ściskaną przez Jennę kurtkę i odparła:

— Przyszłam zobaczyć czy wszystko w porządku.

— Mam się dobrze — Skłamała Jenna, na co Okoye podeszła do niej, usiadła naprzeciwko po czym rzekła:

— Wiem co czujesz. Wszyscy przez to przechodzimy. Mówi się, że czas leczy rany, jednak ta rana jest zbyt głęboka. Straciłam swojego króla, za którego oddałabym życie. Straciłam ludzi, którym poprzysięgłam oddanie. Straciłam przyjaciół i bliskich.

— Wszyscy kogoś straciliśmy — Oznajmiła Jenna mocniej ściskając kurtkę.

— Najbardziej boli nas strata osób, które szczerze kochaliśmy, prawda? Osoby, które widzieliśmy w swojej przyszłości. Jego strata musi cię boleć, Jenno.

Jenna zacisnęła usta, nie będąc w stanie wyjaśnić jak bardzo jej go brakowało. Zamrugała oczami, chcąc odpędzić łzy i szepnęła:

— Wiesz... Straciłam wiele osób, które kochałam. Po każdej z tych strat myślałam, że się nie pozbieram. Ale jakoś mi się udało. Wiesz dlaczego? Ponieważ miałam przy sobie przyjaciół. A teraz straciłam również ich. Zostało tak niewielu i żadne z nas nie potrafi uporać się z brutalną rzeczywistością. — Głos Jenny zaczynał przybierać na sile — Żaden z nas nie może pogodzić się z tym, że przegraliśmy. Straciliśmy ich! Zawiedliśmy ich!

Okoye w ciszy obserwowała Jennę, po której twarzy spływały łzy, a spojrzenie wyrażało dziką wściekłość i żal.

— Doświadczyłam tak wielu strat! Czym sobie na to zasłużyłam!? Nieświadomie zabiłam własnego ojca. Nie było mi dane pożegnać się z Odynem, Friggą i podziękować im za to, że mnie przygarnęli i pokochali jak własne dziecko! Widziałam jak płonie Asgard, miejsce, które zawsze nazywałam domem! A Loki... — Jenna zawyła boleśnie przykładając sobie dłoń do serce — Został zamordowany zanim zdążyłam powiedzieć mu, że zawsze będzie mi bliski i jakaś część mnie zawsze będzie go kochać. A potem Thanos przybył na Ziemię i zabił ludzi, u boku których walczyłam przez wiele lat. Ludzi, którzy stali się moją nową rodziną...

Kobieta wtuliła się w trzymaną przez siebie kurtkę po czym dodała już znacznie spokojniejszym tonem:

— On był mi pisany. Może to wydawać się dziwne ale tak właśnie było. Był mi przeznaczony i jego również straciłam. Ta strata doprowadza mnie do szału. Od kilku lat szukam miejsca, gdzie mogłabym choć na chwilę zapomnieć o tym bólu i stracie. Żałuję, że nie zniknęłam wraz z resztą.

Okoye podeszła do Jenny, położyła dłoń na jej ramieniu, oznajmiając smutno:

— Z czasem nauczymy się z tym żyć.

Jenna była pewna, iż jest to niemożliwe.

•••

Element; Infinity Game • Avengers / Marvel •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz