~ 25 ~

1K 74 22
                                    


•••

Jenna i James wyprostowali się niczym podczas musztry. Oboje czuli się nieco zaskoczeni wcześniejszym zajściem.

Do pomieszczenia wkroczyli Steve i Sam. Jenna rozpromieniła się i natychmiast ruszyła ku przyjaciołom.

Na powitanie wyszedł jej Steve, który chwycił ją w stalowy uścisk. Następnie przywitała się z Samem, który rzekł:

— Świetnie wyglądasz, Jenn. To miejsce ci służy.

Kapitan ruszył ku Jamesowi, który, na widok jego przywitania z Jenną, nieco posępniał.

Głupiec ze mnie — Zwyzywał się w myślach po czym uśmiechnął się wymuszenie do przyjaciela i przywitał się z nim.

— Co tutaj robicie? — Zapytała Jenna.

— Wpadliśmy z przyjacielską wizytą — Odparł Sam rozglądając się po sali treningowej.

Kobieta oznajmiła, że musi wziąć prysznic po czym, chwyciwszy ręcznik, ruszyła ku łazienkom. Odchodząc zerknęła na Jemesa, który również spoglądał w jej stronę.

Poczuła jak robi jej się gorąco, toteż szybko opuściła pomieszczenie by wziąć zimny prysznic.

•••

Czwórka przyjaciół siedziała w barze specjalizującym się tradycyjną kuchnią Wakandy.

Jenna i James polecili Steve'owi i Samowi ich ulubione dania, a sami zamówili sobie po zupie i soku z mango.

— Kwaśna zupa i słodki sok? — Zapytał Sam zerkając na ich talerze — Co to za dziwne połączenie?

Jenna wzruszyła ramionami i upiła trochę soku.

Sam opowiedział jak wygląda sytuacja w Stanach Zjednoczonych. Okazało się, że Tony'emu udało się uzyskać ułaskawienie dla Jenny i będzie mogła wrócić do kraju, kiedy będzie pewne, że jest w pełni zdrowa. Nieco bardziej skomplikowana sytuacja była w przypadku Jamesa, jednakże Steve się nie poddawał.

Kapitan cieszył się dniem wśród bliskich mu ludzi. Obserwował uważnie Jamesa, który co chwilę zerkał na Jennę, kiedy ta opowiadała o przebiegu ich treningów oraz wieczornych eskapadach na miasto. Zdał sobie sprawę, iż ta dwójka jest tutaj szczęśliwa.

Cała czwórka spędziła razem przyjemny, pełen opowieści i śmiechu dzień. Jenna czuła się jakby wydarzenia sprzed kilku miesięcy nigdy nie miały miejsca, jakby wszystkie złe wspomnienia nagle zniknęły.

Późnym wieczorem wraz z Jamesem odprowadzili Steve'a i Sama do odrzutowca, który miał ich zabrać z powrotem do domu. Sam zdążył przed odlotem posprzeczać się z Buckym o gust muzyczny, na co Jenna i Steve wymienili ze sobą znaczące spojrzenia, kręcąc przy tym głowami z rozbawienia.

Stali na lotnisku, a Jenna machała energicznie ku oddalającym się przyjaciołom. Był to chłodny wieczór.

Kobieta zerknęła na Jamesa i zapytała:

— Myślisz, że tak będzie wyglądać nasza przyszłość?

— Jak?

— Tak zwyczajnie. Grupka przyjaciół, normalne, beztroskie życie.

Mężczyzna wzruszył ramionami i zerkając na nią, zapytał:

— A chciałabyś tego?

— Chciałabym być szczęśliwa, a ostatnio taka właśnie jestem.

James wpatrywał się w znikający odrzutowiec, kiedy poczuł jak dłoń Jenny opłata jego własną po czym usłyszał jej cichy szept:

— A czy ty jesteś szczęśliwy?

Spojrzał na nią, na jej twarz oświetloną przez światło księżyca i mocniej ścisnął jej dłoń, kiedy odpowiedział:

— Tak, Jenn. Od bardzo dawna nie byłem tak szczęśliwy.

Oboje posłali ku sobie pełne nadziei uśmiechy i ruszyli w drogę powrotną do swoich mieszkań.

Jenna wyraźnie była przemarznięta, toteż James bez słowa objął ją ramieniem na co ta wtuliła się w niego i tak przemierzyli całą drogę powrotną. Pełni nadzieji na lepsze jutro.

•••

Kilka dni później, Jenna i Bucky spędzali wieczór przy ognisku w lesie. Opowiadali sobie historie z młodości oraz omawiali obejrzane ostatnio filmy. Był to beztroski, spokojny wieczór, który nieco zakłóciło im przybycie Ayo. Ayo należała do służb specjalnych Wakandy, składających się ze świetnie wyszkolonych w walce kobiet.

Ayo nadzorowała przebieg leczenia Jamesa. Na jej widok Jenna wstała, obawiając się złych wieści.

Kobieta podeszła do Bucky'ego i oznajmiła:

— Twoja kuracja dobiegła końca, James.

Jenna stanęła za plecami nowo przybyłej i w skupieniu przyglądała się rekacji przyjaciela, który zamyślił się na chwilę po czym zapytał:

— Jesteś tego pewna?

— Nie pozwoliłabym ci nikogo skrzywdzić — Odparła Ayo i zaczęła przechadzać się wokół Jamesa wypowiadając doskonale znane mu słowa w języku rosyjskim — Życzenie, zardzewiały, siedemnaście...

Na twarzy Jamesa pojawiło się skupienie i wyraźna obawa. Poruszył się nerwowo i rzekł łamiącym się głosem:

— To nie zadziała.

Ayo, nie zważając na jego słowa, kontynuowała:

Świt, piec, dziewięć.

W oczach Jamesa zaczęły gromadzić się łzy, mężczyzna przypominał sobie wszystkie krzywdy, które wyrządził jako Zimowy Żołnierz. Świadomość tych czynów była dla niego druzgocąca. Wspominał liczne eksperymenty, które na nim przeprowadzono, elektrowstrząsy, zaniki pamięci.

Jenna zrobiła krok do przodu, chcąc dodać mu otuchy, jednakże Ayo chwyciła ją za ramię, nie przestając mówić:

Życzliwy, powrót, jeden.

James walczył wewnątrz siebie by sprzeciwić się Zimowemu Żołnierzowi, który wielokrotnie przejmował nad nim kontrolę. Pragnął by uczucie bezradności już nigdy nie wróciło. Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza, a grymas bólu był wyraźnie widoczny na jego twarzy.

Jenna kibicowała mu w duchu by się temu przeciwstawił.

Wagon towarowy — Dokończyła Ayo i uważnie przyjrzała się Jamesowi. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, kiedy dodała — Jesteś wolny.

Mężczyzna podniósł na nią wzrok, a światło z ogniska oświetliło jego mokrą od łez twarz. Opuścił głowę i załkał cicho.

Nie były to łzy smutku. Były to łzy szczęścia. Nareszcie uwolnił się od Zimowego Żołnierza. Był wolny. Ciężko było mu w to uwierzyć. Sadził, iż wyzwolenie go było czymś niemożliwym.

Przeniósł wzrok na Jennę, która zbliżyła się do niego, uklękła przy nim po czym chwytając go za rękę, szepnęła:

— Udało ci się.

•••

Element; Infinity Game • Avengers / Marvel •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz