Pov. Lili
Po wczorajszym maratonie w domu brunetki, od razu po przyjściu do domu poszłam się umyć i spać. A następnego ranka po ogarnięciu się zmierzałam już do szkoły. W dalszym ciągu jestem cholernie wkurzona na matkę. Ja jestem jeszcze mentalnie dzieckiem, a sama mam już męża szukać. To nie tym razem.
Przed samym wejściem do szkoły dostałam wiadomość od przyjaciółki, że dziś się nie pojawi, bo źle się czuję i chyba coś ją bierze.
Ta, brać to ją może Cali.
- Casper, kurwa. - jęknęłam i zawiesiłam się na jego ramieniu, na co zdezorientowany chłopak nie wiedział co robić.
— Co?
- Nie będzie dziś naszych gołąbeczków. Ale nuda będzie. - stwierdziłam i stojąc już prosto ruszyłam przed siebie do klasy.
— Nie marudź. I tak za dwa dni, licząc od dziś, jest wolne. Więc wytrzymasz.
- Nie wytrzymam. Nie mam innych przyjaciółek, niż ona. - cóż taka prawda. To że mam znajomych nie oznacza, że są moimi przyjaciółmi. Nikt nie dorówna mojej kochanej i zarazem okropnie irytującej Karinie. Ta menda niby jest miła dla mnie, ale jak dowali komuś obcemu to strach się bać. Taki jej urok. Wracając.
— Możesz z nią pisać jeszcze.
- Ale to nie to samo. Dobra koniec tematu, bo lekcja już jest, a skoro jej nie ma to możesz siedzieć ze mną w ławce. - uśmiechnęłam się do anioła i akurat weszłam do klasy.
— No dziękuję za łaskę. — odpowiedział sarkastycznie, na co cicho westchnęłam.
Po zajęciu swojego miejsca, po chwili przede mną usiadł się Leon, na co mój strażnik od razu ucichł i już się nie odzywał. Nie wracając uwagi na jego zachowanie, przywitałam się z blondynem i zajęłam cichą rozmową, ale długo ona nie trwała, bo zaraz przerwała nam nauczycielka, za co przeprosiłam, ale i tak wróciłam do rozmowy z Leonem.
Lekcja minęła zaskakująco szybko, przez co nim się spostrzegałam siedziałam już w prawie pustej klasie. Oczywiście Casper był cały czas ze mną lub ogólnie przy mnie. Tyle, że tym razem siedział bardzo blisko mnie i po prostu przyglądał się blondynowi, który również został w klasie.
- Pamiętasz jak wtedy mówiłam o sylwestrze. Cóż chciałam to zrobić u siebie, ale rodzice nie pozwolili, a jestem pewna, że Karina nie pozwoli Ci przyjść do jej domu. Więc przepraszam. - powiedziałam niepewnie. Trochę głupio mi, że nagadałam mu o tej imprezie, a w ogóle nie będzie mógł przyjść, bo ta jędza go nie lubi.
- Spokojnie. Przyzwyczaiłem się do takich sytuacji. - westchnął niby smutno. To było trochę wymuszone z jego strony, ale ignorując to pokiwałam tylko głową.
- W każdym razie... Ymm. - nie wiem nawet o czym z nim teraz rozmawiać. - Idę do łazienki. - westchnęłam i wstałam, a gestem ręki wskazałam Casprowi, aby poszedł ze mną. Przed wejściem do toalety oparłam się o ścianę i westchnęłam. - Irytuje mnie już. Może Karina rację miała. Jak myślisz?
- Zależy z czym rację. - mruknął niechętnie.
- No z tym, że Leon jakiś podejrzany jest.
- Nie wiem czy miała rację, ale ja tam go nie lubię. - stwierdził z założonymi rękoma. Na jego wypowiedź tylko kiwnęłam głową i poszłam do łazienki.
Ale może tylko mi się wydaje? Jestem chyba zbyt pochopna.
...
Hej, hej. Będę powoli wracać do wstawania rozdziałów, bo ostatnio dostaje wiele komentarzy co naprawdę mnie motywuje i dzięki temu też odzyskuję wenę
Dziękować wszystkim za komentarze<3<3<3
Też wleciał pierwszy rozdział ,,Demonic Sympathy" zachęcam do zajrzenia. Może się spodoba. Oczywiście po pierwszym rozdziali jakiś grubych akcji nie będzie, a jedynie jak na razie zapoznanie się z postaciami i głównym zarysem historii, a w późniejszych będą wyjaśniane sprawy itp hihi
CZYTASZ
Guardians of Life (ZAKOŃCZONE)
Viễn tưởng„Żyje w świecie gdzie każdy kto ukończył osiemnaście lat dostaje swojego własnego stróża. Strażnicy żyją jak normalni ludzie z tą różnicą, że zawsze trzymają się blisko swojego podopiecznego i go po prostu bronią. Anioła, demona lub pośrednika. Sza...