...........................................

4.5K 196 18
                                    

Pov. Cali

Odpłynęliśmy kawałek od reszty i usiadliśmy się przy jednej z końca ścian. Dalej nie wiem, czy to dobry pomysł rozdrapywać stare rany. Gdyby nie ona nawet nie zamieniłbym z nim słowa, ale sam też chciałbym rozwiązać i uregulować tę sprawę. Nigdy nie spojrzałem na to z tej strony, o której powiedziała mi Karina.

— Więc o czym chciałeś rozmawiać? — zapytał po chwili ciszy, a ja aż przełknąłem gulę w gardle, która się tam zrobiła.

— Moja podopieczna uświadomiła mi parę spraw i chciałbym o tym pogadać.

— No to mów, a nie zwlekasz. — jego ton głosu był o wiele bardziej surowy już normalnie. Tak samo był wkurzony.

— Yyym... Cóż. Nigdy nie chciałem mieć z tobą złych relacji. To przez ojca. Kazał mi trzymać cię na dystansie i traktować jak wroga. Więc to robiłem. W dodatku nie podobało mi się to, że zdradził moją matkę z twoją. I z tego wszystkiego to, to mnie najbardziej bolało. Obwiniałem o to ciebie, mimo że nie byłeś niczemu winny.

— Ty nie miałeś swojego rozumu, nie mogłeś zdecydować o tym sam? Albo mogłeś mu się przeciwstawić. — stwierdził jak gdyby nigdy nic, a mi aż żyłka na czole wyskoczyła.

— A czy ty byś się mu przeciwstawił? — zapytałem wkurzony. A Vincenta aż przybiło, bo rozejrzał się na boki i niepewnie pokręcił głową.

— No... Nie za bardzo.

— No widzisz. Ja też.

— A myślałem, że jesteś niezwyciężonym demonem. — prychnął.

— Nawet niezwyciężeni mają swoje lęki. Moim jest mój ojciec. Od dziecka wszystkich katował, a na swoich treningach parę demonów straciło przez niego życie. Jest zbyt agresywny i władczy. Nie miałbym szans przeciwko niemu. Nie wiem nawet do kogo należy, ale współczuję tej osobie. Wyobraź sobie, że gdzieś na tym świecie teraz żyje i ma swojego lub swoją podopieczną. Jestem odważny, ale w dalszym ciągu wolę go unikać. Wszystko, co zrobił jest jego winą. On jest chodzącym złem. — zakończyłem swoje wywody, a brat przyglądał mi się chwilę w ciszy, nie wiedząc co powiedzieć. Prawda wyszła na jaw. Mu zapewne też wpajano, że ma się trzymać z daleka ode mnie. Teraz nawet jak tak myślę, to boli mnie fakt, że ojciec może prowadzić teraz normalne życie z kimś u boku. I nie jest to ani moja, ani jego matka. Albo nawet nie normalne życie, ale sama myśl o tym, że jest gdzieś na tym świecie, jest straszna. Nie chcę go spotkać, tak jak nie chciałem spotkać swojego brata. Ale o ironio losu, jeśli tak się stanie, to po prostu zignoruje go. Nie mogę sobie pozwolić na walkę z nim, bo przegrałbym, a wtedy Karina zostałby sama. Nie ma ważniejszej dla mnie osoby niż ona. I tego będę się trzymać. Dlatego nie mogę dopuścić do tego, że zostanie sama.

— Nie zaprzeczę, że jest chodzącym złem. Bo to prawda. Ale dalej nie wiem co ta rozmowa ma na celu.

— Chce się pogodzić. Nie lubię mieć wrogów, a w tobie nigdy go nie chciałem mieć. Nie umiałem zmienić swojego myślenia o tobie, przez wychowanie.

— Albo nawet się nie starałeś. — stwierdził. Ale on irytujący.

— Nie myślałem nawet o tym. Cały czas poświęcałem na treningi. A co z tobą? Też mogłeś coś zrobić, a nic nie zrobiłeś.

— Bałem się. — wyznał i spuścił głowę w dół, a mnie zatkało.

— Bałeś się kogo? Mnie czy ojca?

— Obydwóch. Jesteś do niego strasznie podobny, więc myślałem, że charakter też po nim odziedziczyłeś.

— Najwidoczniej nie.

— Najwidoczniej. A skąd niby miałem o tym wiedzieć. Nigdy nie rozmawialiśmy, a ty zawsze chodziłeś z wyrazem typu 'odpierdolcie się ode mnie', więc nawet bałem się podjeść. W dodatku jakby to wyglądało. Demon z krystaliczną krwią i z mocnego rodu, zadający się z demonem brudnej krwi. To nie miałoby prawa się udać — po tych słowach przymknął oczy i westchnął cicho.

— Aż tak źle wyglądałem? — zaśmiałem się, a demon jedynie prychnął pod nosem. — Vincent. Wiem, że nigdy nie będziemy dobrym rodzeństwem, ale chociaż zostańmy znajomymi. Pewnie rzadko kiedy się będziemy spotykać, a więc będzie mało okazji do złagodzenia tej sytuacji. Co powiesz na teraz. Obydwoje byliśmy wtedy pod kontrolą innych, a teraz jest już inaczej. Możemy sami decydować o tym, co zrobimy, więc? Rozejm? — czarnowłosy spojrzał na mnie i chwilę popatrzył na rękę, która wystawiłem do niego. Zaraz jeszcze przegryzł dolną wargę i odwrócił wzrok, po czym wyjął swoją dłoń i uścisnął tą moją.

— Niech Ci będzie. — tymi słowami zakończyliśmy naszą pogadankę. Tak też wróciliśmy do swoich podopiecznych. Karina będzie zadowolona ze mnie.










...

Tym oto akcentem kończymy tnę rozdział. W następnym będzie krótki przeskok czasowy jakby coś jsjsj

Do następnego!!

Guardians of Life (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz