Rozdział 6

204 22 31
                                    

Orissa

Cisza panująca we wnętrzu naczepy i spokojny sen Cassidy wprowadziły mnie w szok. Nastrój na zewnątrz był okropny, przenikliwy, a znikł w kilka sekund gdy tylko zasłona złączyła się na powrót za moimi plecami. Co to właściwie było? Dyszałam zmęczona strachem, który nie chciał mnie opuścić. Usiadłam obok dziewczyny i delikatnie położyłam jej głowę na swoje kolana. Zaczęłam ją głaskać po zszarzałych, rudych falach. Moja mama robiła tak by uspokoić mnie po przebudzeniu z koszmaru. Kogo teraz chcę uspokoić? Siebie czy dziewczynę?

Gdy zajmowałam się wplątywaniem palców w pukle na jej czole, żadne dźwięki nie dochodziły do moich uszu. Nic mnie nie rozpraszało, czułam się jakbym chroniła bezradną istotkę, jakby była niemowlęciem, które nie potrafi się zająć sobą. Przed czym chciałam obronić dziewczynę? Nie miałam pojęcia. Teraz gdy siedzę tu z nią, w miarę bezpiecznym miejscu, sytuacja sprzed chwili wydawała się być nieprawdziwa. A jednak tak mocno ją odczułam. Czyżby to mój przerażony umysł płatał mi figle?

Po kilku przydługich chwilach poczułam mocne szarpnięcie wozu. Spojrzałam na twarz Cassidy, ale ta nawet nie drgnęła, cały czas pogrążona w spokojnym śnie. Zasłona została rozsunięta, a do wnętrza wszedł Orin. Chłopak miał na sobie ciemne spodnie, przy których przymocowane miał ostrze, nosił mocne buty, takie jak mundurowe obuwie strażników Spero, oraz brudnobiałą, przewiewną koszulę, lekko przydużą jak na niego. Czarne pukle jego włosów opadły na oczy, których kolor był nieziemsko piękny. Miał ściągnięte w grymasie brwi i założone na piersi ręce, oparł się biodrem o ściankę naczepy i przyglądał nam się.

– Co to było?– zapytałam patrząc na twarz Cassidy.

– Mroczny Las – odpowiedział beznamiętnie.

– Czemu czułam się tak dziwnie? T-tam było okropnie, te cienie i skrzeki...

– Aura lasu wysysa z człowieka strach.

Spojrzałam na chłopaka. Przez chwilę myślałam, że sobie ze mnie żartuje, jednak jego twarz, która nie wyrażała zbyt dużych emocji jak i jego ton, utwierdziły mnie, że to wszystko była prawda.

– Za pierwszym razem miałem mocne halucynacje.

Nie zadał mi pytania, ale wyczułam o co mu chodziło.

Halucynacje? Skąd mogłam wiedzieć czy je miałam... Wszystko było tak prawdziwe, te zimno, oddech na moim karku, przeraźliwe skrzeki. Właściwie każda z tych rzeczy zniknęła gdy tylko weszłam do środka, jakby rozwiały się w nicości.

– Możliwe...– mruknęłam chyba bardziej do siebie niż do chłopaka.

– Za około pół godziny będziemy mieć postój. Będziesz mogła obudzić koleżankę.

Gdy to powiedział od razu wyszedł na przód naczepy do reszty mężczyzn. Koleżanka, to dość mocne określenie jak na tę dziewczynę. Byłyśmy chyba znajomymi, przecież ona przyjaźniła się z Meghan, obie mnie nie lubiły. Chociaż, po naszej kłótni pobiegła za mną, to przeze mnie tutaj trafiłyśmy. Jakie ma o mnie zdanie?

Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Moje życie będzie się teraz odbywało w tym świecie, świecie, którego nie znam. Zawsze o tym marzyłam, chciałam wyjść z tego zamknięcia, zobaczyć prawdziwe niebo, pagórki, łąki i drzewa, o których czytałam w przedwojennych wierszach. Nigdy nie mogłam o tym nikomu powiedzieć, wiedzieli tylko rodzice i siostry. Mama prowadziła księgarnie, było tam wiele zakazanych tytułów, które oczywiście pozwalała mi czytać. Zakochałam się w tej literaturze, a wszystko co powstało w kopule było jałowe, nudne i takie przyziemne. Inaczej wyobrażałam sobie ten świat, jako bardziej ekscytujący od tego w Spero, jednak bardzo podobny i bezpieczniejszy.

Płomień : DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz