Rozdział 53

97 12 7
                                    

Orissa

Mimo wspaniałych opowieści o Raju, jak zaczęłam nazywać miejsce, o którym nie pamiętał Mrok, nie mogłam zasnąć jeszcze długo. Orin opowiadał mi wiele legend i historii, opowiedział mi trochę o ich wierzeniach i podzielił się ze mną tym, co dla niego znaczyło poznanie potomkini bogów. Z tego jak wypowiadał się o starej jędzy, która postanowiła schować się przed światem w zatęchłej chacie wypchanej zielskiem, wywnioskowałam, że wcale nie było to dla niego aż tak ważne. Uważał też, iż kobieta ma urojenia, a jej matka puściła się kiedyś z elfem, co wytłumaczyłoby jej magię i długowieczność.

Orin i Theo odpuścili sobie śniadanie, aby oddać się treningowi tuż przed chatą kobiety. Serinowi zostawili sprawy związane z tym, jaką drogę wybrać aby jak najszybciej dostać się na miejsce. Jedyne co wiedziałam, to tyle, że musielibyśmy ponownie przejść Elfi Las i Las Wilkołaków, na co stanowczo nie miałam ochoty. Ravetta w końcu przyjrzała się mapie i powiedziała, że z tą ilością Pyłu Astralnego może naszą szóstkę przerzucić gdzieś w pobliże Pradawnej Puszczy, Ziem Niczyich, a dawnego Terytorium Pirów, które obecnie zajmował w całości Mrok. Rose skakała przy niej jak oczarowana, co wydawało się drażnić Ravettę do granic możliwości, więc poprosiłam dziewczynę aby także wyszła ze mną potrenować.

W końcu musiałam wznowić swój trening.

Rose ociągała się i próbowała wymigać by spędzić z kobietą trochę więcej czasu, nauczyć się czegoś od niej, ale Ravetta poparła mój pomysł i jak najszybciej oddaliła od naszej dwójki.

Theo dalej odzyskiwał siły, ale nie wydawało się wcale, żeby coś było nie tak. Razem z Orinem nacierali na siebie raz po raz wykonując serie ciosów tak szybkich, że ledwo mogłam je zarejestrować. My z Rose nie przeszłyśmy od razu do ataku, oj nie. Dziewczyna kazała mi się najpierw rozgrzać, co przy tak zimnym porannym powietrzu wydawało się morderstwem zdrowotnym, ale zapewniła, że nic mi nie będzie. Kątem oka obserwowałam trening chłopaków i dopiero po jakimś czasie uzmysłowiłam sobie, że wcale nie używają swoich mocy.

Rose podchwyciła moje spojrzenie.

– Theo jest jeszcze zbyt osłabiony by mógł wydobyć moc – powiedziała wykonując serię skłonów.– Wiesz, z pewnością udałoby mu się szybciej tego dokonać, gdyby nie próbował tego robić na siłę, ale ten drań kompletnie nie ma cierpliwości!

Wiedziałam, że podniosła głos celowo, tak aby dobrze ją usłyszał. Chłopak jednak kompletnie ją olał.

Naśladowałam jej ruchy, mające na celu rozciągnięcie mięśni do momentu gdy zamarła w połowie wykonywania jednego z nich. Zamrugała kilkukrotnie i uśmiechnęła się, najwyraźniej wpadając na jakiś pomysł.

Rzuciłam jej pytające spojrzenie.

– Zawołaj go – zakomenderowała.– No już, do ciebie przyleci jak na złamanie karku!– dodała szeptem.

Nie do końca wiedziałam po co miałam to zrobić, ale widząc iskierki w jej oczach i to spojrzenie uzdrowicielki... wiedziałam, że miała już przygotowany jakiś przebiegły plan mający na celu pomoc chłopakowi.

Zawołałam więc chłopaka, na co obaj zatrzymali się dysząc. Nie musiałyśmy długo czekać, aby do nas podbiegli.

Rose przywdziała szatański uśmiech.

– Skoro nasz Iter tak bardzo nie może wytrzymać bez swojej mocy... – zaczęła, przesuwając po chłopaku kpiące spojrzenie – a tak się składa, że mamy tutaj Iterkę, której moc dopiero się wyrzyna... Naucz ją tego od podstaw – rzuciła.– To będzie dla ciebie wspaniały trening, a Orissa na własne oczy będzie mogła zobaczyć, jak ma zacząć panować nad mocą. Co wy na to?

Płomień : DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz