Rozdział 22

141 17 25
                                    

Orin

Stałem w wyjściu z jaskini opierając się bokiem o skałę, obserwowałem ciemne niebo obsypane tysiącem gwiazd i naprawdę cieszyłem się, że deszcz już dawno przestał padać. Musiałem w końcu zapolować, wczoraj nie wyszło to najlepiej, cały czas miałem dziwnie złe przeczucie i musiałem zawrócić. Właściwie moje ciało zrobiło to bez pomocy umysłu. Nie chciałem wtedy zostawiać Orissy, a gdy tylko zobaczyłem strach w jej oczach kiedy Sarius przyszpilił ją łapami do ziemi, byłem wdzięczny swojemu instynktowi.

W przeszłości widziałem kilka razy jak Sarius atakował tak swoje partnerki, był to jego odwieczny sposób. Zakradał się i obserwował swoją ofiarę, atakował w postaci wilka, a potem gdy dziewczyna była kompletnie przerażona odskakiwał w zarośla wydając wilczy jęk bólu, po czym zjawiał się w ludzkiej postaci, jak bohater pytając czy wszystko w porządku. Jakież głupie były te dziewczyny. Z jednej strony byłem ciekawy czy Orissa byłaby jedną z nich, jednak szybko zostawiłem te myśli. Byłem prawie pewien, że nie. Chociaż jej rumieńce gdy tylko Sarius coś mówił były bardzo mylące.

Usłyszałem cichy jęk i odwróciłem się zerkając do wnętrza jaskini. Wilk w którego zmienił się Sarius na czas snu wyginał właśnie plecy dziwnie się rozpychając. Orissa za to spała bez żadnego problemu. Ani razu się nie przekręciła, ani razu nie wydała z siebie żadnego jęku czy westchnięcia. Dwa razy nawet sprawdzałem czy aby na pewno oddycha. Cieszyłem się, że nie miała żadnego koszmaru.

Ja nie mogłem zasnąć.

Myślałem o powrocie do wioski, o konfrontacji z Willem i Kiranem. Myślałem o Ludożercach czyhających na naszych terenach. Myślałem o Sarze. Czy była bezpieczna? Czy dorwali ich Revini? Miałem ogromną nadzieję, że nie natknęli się na kanibali.

Westchnąłem głęboko, któryś już raz tej nocy nie mogłem spokojnie oddychać. Moje myśli opanowały najgorsze scenariusze, związane nie tylko z Sarą, związane z Kiranem, Willem, tym co działo się w wiosce, który z nich okaże się winny. Nie wiedziałbym co zrobić, gdyby to faktycznie mój brat okazał się sprzymierzeńcem Revinów. Jak zareagowało by plemię? Pokręciłem głową odrzucając od siebie te myśli. To nie mógł być Kiran.

Teraz jednak myślałem o Theo. Jak zareagował na to wszystko... Dobrze wiedziałem iż pokochał Orisse, czuł do niej przywiązanie pewnie mocniejsze niż do mnie i to mnie martwiło. Tamtego dnia stracił nas oboje. O czym myślał, czy chciał nas szukać, czy może nie miał już nadziei?

Wzdrygnąłem się czując dotyk na ramieniu. Odwróciłem głowę w stronę towarzysza po czym znów spojrzałem w gwiazdy.

– Myślałem, że śpisz.

– Spałam – powiedziała gładko.– Śnił mi się – dodała ciszej.

Widziałem jak jej oczy przygasają. Poczułem ścisk w gardle na wspomnienie słów Sariusa „Masz śliczne oczy", oczywiście, że były śliczne. Kiedy to wypowiadał poczułem jakby coś mi odebrał, jakbym stracił coś ważnego. A były to tylko głupie słowa, które dziewczyna pewnie słyszała miliony razy. Dopiero kiedy ona odpowiedziała komplementując moje oczy, zdałem sobie sprawę jak bardzo miło mi się zrobiło. Na samo wspomnienie czułem jak po moim ciele rozchodzi się żar, który wywoływała tylko ona, już od pierwszego dnia. Wtedy kiedy się Przebudziła, wtedy kiedy złożyłem przysięgę, kiedy wypowiedziała słowa, których znaczenia pewnie nie zna do tej pory, kiedy wybiegła na te polanę. Każdy jej wzrok był niesamowicie gorący, każdy dotyk aż palił.

Wstrzymałem powietrze i odwróciłem od niej wzrok, przed oczami stanął mi wizerunek ohydnego Revina. Byłem z siebie niebywale dumny, za zakończenie jego życia. Jednak gdybym nie był taki słaby nie dopuściłbym do tego aby teraz straszył dziewczynę w koszmarach, żeby nie mogła przez niego spać. Gdybym był silniejszy, nie dotknąłby jej.

Płomień : DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz