Rozdział 52

97 9 11
                                    

Orissa

Rose ściskała w dłoniach szmatkę, w którą owinęła artefakty. Kończyłam właśnie swoją zbyt ciepłą herbatę gdy szamanka rozkazała mojej przyjaciółce po nie iść. Nawet zdziwiłam się, że jeszcze ich nie dostała. W końcu spędziliśmy w jej domu już dość dużo czasu, aby domagała się swojej zapłaty za pomoc nam. Tak jak było w umowie.

Serin wydawał się prześwietlać szamankę wzrokiem, a ta nawet jeśli to zauważyła, nie dała po sobie tego poznać. A może zwyczajnie miała to gdzieś.

Shemka przestąpiła z nogi na nogę, zagryzała wargę niepewnie zerkając na zawiniątko.

– Coś nie tak?– zapytała szamanka, ale jej głos bardziej pospieszał, niż faktycznie pytał o powód zachowania dziewczyny.

Wypiłam ostatni łyk, po raz kolejny uświadamiając sobie, że nigdy nie polubię miodu z mniszka.

– Chcesz użyć artefaktów, aby odnaleźć plemię Ori, tak?– zapytała Rose, ściągając brwi.

Kobieta przyłożyła dłoń do twarzy, lecz szybko ją cofnęła. Oglądała jak farba z malunków na jej twarzy, teraz już mocno krusząca się, przykleiła się do jej długich palców.

– Nie wszystkich – odpowiedziała po chwili.

Orin przesunął na nią swój wzrok.

– Aby odnaleźć jej plemię, muszę wysłać ją między czas.

– Co to znaczy?– zapytałam.

Kobieta odetchnęła głęboko i obrzuciła mnie ciężkim spojrzeniem. Irytowało ją to, że musi wszystko tłumaczyć jak dzieciom.

– Ostatnie wspomnienie jakie mogłam odnaleźć w twoim umyśle to dzień twoich narodzin, ale nie dałaś rady się tam cofnąć. Chociaż wątpię, że cokolwiek wtedy widziałaś wokół siebie... Za pomocą pewnego zaklęcia rzucę cię między czas teraźniejszy, a przeszły byś mogła odnaleźć miejsce swoich narodzin. Będziesz musiała bardzo skoncentrować się na miejscu, w którym się znajdziemy, aby wskazać je na mapie.

– Wskazać na mapie?

Miałam wrażenie, że kobieta zaraz wybuchnie.

– Tak. Na mapie. Wytłumaczę w trakcie seansu– powiedziała podnosząc się z fotela.

Jej siły zdążyły się już zregenerować, kiedy ja walczyłam z drżeniem własnej dłoni gdy trzymałam w niej kubek.

– Gdy byliśmy tu za pierwszym razem – wtrąciła się Rose – nie byłaś tak chętna do pomocy. Mieliśmy zdobyć artefakty w ramach zapłaty za zwrócenie Orissie wspomnień. Czemu teraz chcesz je wykorzystać, aby nam pomóc?– zapytała nie ukrywając oskarżenia w głosie.

Kobieta nawet nie zechciała odwrócić się do dziewczyny, zwyczajnie ruszyła do jednego z regałów wypchanych zwojami, papierami i księgami. Każde z nas patrzyło na nią wyczekując.

Ahitekah wysłał nas do niej bo wiedział, że nam pomoże, ale faktycznie kobieta najpierw zażądała zapłaty za swoje usługi, a teraz chciała ją wykorzystać do naszych celów.

– Jesteś taka nieufna...– mruknęła zirytowana, szukając czegoś wśród papierów.– Myślałam, że szybciej się domyślisz. Wydajesz się najbardziej obyta z mocami magicznymi. To ty zapytałaś mnie, przy naszym pierwszym spotkaniu, czy jestem szamanką, czy wiedźmą.

Rose wyglądała tak jakby ktoś uderzył ją w twarz.

– Więc nie jesteś ani tym, ani tym – mruknęła zdając sobie z czegoś sprawę.– Nazywasz się Ravetta.

Płomień : DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz