Rozdział 27

124 13 17
                                    

Orissa

Kiedy przeszliśmy Mrok musiałam chwilę odsiedzieć aby dojść do siebie. Nie wiedziałam czemu to działało na mnie tak mocno. Sarius lepiej zniósł tą przeprawę, mimo że był to jego drugi raz w Mroku. Okazało się, że Kiran nie kłamał, nie było śladu po Revinach czy Ludożercach. Byliśmy sami. Nie mieliśmy jednak planu co zrobić czy gdzie iść, więc postanowiliśmy zanocować w ruinach koloni Serina, do której było zwyczajnie najbliżej.

Droga minęła nam szybko, żadne z nas nie mówiło za dużo, tylko zdawkowo. Zdawaliśmy sobie sprawę co właściwie się stało. Byłam im wdzięczna, że nie zostawili mnie samej, że postanowili mi towarzyszyć. Że chcieli mi pomóc. Gdy byłam w koloni za pierwszym razem zachwycałam się życiem jakie tętniło wśród kilku drewnianych domostw. Nie była to duża kolonia, nie liczyła zbyt wielu rodzin, więc nie było w niej dużo budynków. Pamiętam chłopców chwalących się z upolowania jelenia, ich żywego ducha i szczęście, które panowało w całej koloni. Teraz przyglądałam się połamanym beczkom, porozrzucanym skrzyniom, domom z których odpadały okiennice, połamanym drzwiom, wyłamanym szybom. Widać było ślady krwi, zadrapania po pazurach wilków i drogę ucieczki, którą przebyli w popłochu mieszkańcy. Współczułam im.

W końcu weszliśmy do jednego z domów, który nie był tak uszkodzony, miał on zabite dechami okna od zewnątrz, drzwi stały prosto w swoich zawiasach, ściany nie były podrapane tak jak inne, jednak schodki prowadzące na niewielki ganek były połamane, pozbawione jednego stopnia. Serin wszedł do domku pierwszy, a ja nie wiedząc czemu miałam dziwne przeczucie, że wcale nie chcę tam wchodzić, jednak nie miałam wyjścia.

– Nawet jeśli ktoś kryje się w lasach, nie zobaczą światła świec – powiedział Serin stukając w zabite okno.

Niepewnie weszłam do ciemnego wnętrza, widziałam kilka drewnianych mebli, skrzynie. Nawet dwie stare prycze, na których leżały zwinięte maty materacowe. W domku pachniało żywicą, był to przyjemny, orzeźwiający zapach, ale ja czułam dziwne duszności. Każdy z nas rozglądał się za świecami, przeszukując harmider panujący we wnętrzu. Na jednaj ze ścian odnalazłam drzwi do drugiego pomieszczenia, więc otworzyłam je bez namysłu. Pisnęłam widząc wnętrze pustego pokoju. Poczułam dziwne mdłości i ścisnęło mnie w żołądku. Zamarłam.

– Coś się stało?– zapytał Orin, który w ekspresowym tempie znalazł się tuż obok.

– W porządku?– Podszedł do nas Theo.

– To tutaj, prawda?– wyszeptałam do niego.

Jego granatowe oczy posmutniały lekko, przytaknął kiwając lekko głową. Odgarnął ciemne włosy do tyłu i patrzył na mnie spod ściągniętych brwi. Denerwował się, albo martwił.

Spojrzałam do wnętrza pokoju, nie było już puste. Na podłodze siedziały dwie skulone postaci, były związane i lekko drżały ze strachu. Cassidy spojrzała na mnie swoimi szarymi oczami, na co mocno zamknęłam swoje i objęłam się ramionami. Nie podobało mi się te wspomnienie. Wtedy wszystko się zmieniło. Poczułam na moim ramieniu dotyk dużej dłoni, spojrzałam na jej właściciela. Orin z zimnym wyrazem twarzy sięgnął do klamki i zdecydowanie zamknął drzwi. Spojrzał mi przelotnie w oczy, jednak nawet ten chwilowy wzrok dodał mi otuchy.

– Dziś śpimy tutaj – powiedział chłodno.

Pamiętałam, że gdy odwoziliśmy Cassidy do kopuły mijaliśmy tę chatkę, jednak nigdy później do niej nie weszłam.

W końcu usłyszałam lekki trzask, a w pomieszczeniu zapanował półmrok. Rose trzymała w dłoni srebrną, wysłużoną zapalniczkę. Zaraz zapaliła knot jednej ze świec ustawionych w rogu pokoju i postawiła ją na jednej ze skrzyń. Wnętrze od razu wydało się przytulniejsze, a przemieniony już w ludzką postać Sarius zamknął drzwi wejściowe, odcinając lekkie światło, które dawał zachód. Rozłożyliśmy nasze bagaże, po czym przygotowaliśmy sobie miejsce do spania. My z Rose, miałyśmy spać na pryczach, a chłopcy na materacach. Poczułam się jak na nocowaniu nad jeziorkiem, które robiliśmy w kopule, na polu campingowym. Wtedy lubiłam tę namiastkę wyjazdu.

Płomień : DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz