Orin
Ze względu na to, że zachód zbliżał się nieubłaganie szybciej, mieliśmy zostać jeszcze tę noc i wyruszyć na ziemię wampirów o świcie.
Siedziałem w oknie przyglądając się jak Theo próbuje nauczyć Orissę jak wydobyć moc, jak jej użyć. Widziałem jak się starała, jak ją to męczyło i frustrowało, ale nie udało jej się wydobyć kompletnie nic. Theo próbował ją namówić, że poćwiczą innym razem, ale ona się zapierała. Chciała ćwiczyć dalej, twierdząc, że teraz pójdzie lepiej. W końcu, gdy zaszło słońce i Sulfus z Monicą pojawili się pod domem, wszyscy razem weszli do środka. Wilkołak łypnął nienawistnym spojrzeniem w stronę Sariusa i zamknął się w jednym z pokoi.
– Leć się umyć, dobrze ci to zrobi – powiedział Theo do Orissy.
Dziewczyna tylko spojrzała na swoje umorusane ziemią ciało, weszła na górę po swoje rzeczy i poszła do łazienki. Była smutna, rozczarowana sobą. Theo podążał za nią wzrokiem i mimo tego, że powiedział mi iż nie jest w niej zakochany, patrzyłem na niego spod byka. Odwrócił się do mnie leniwie, założył ręce na klatce i uniósł brwi.
–' I?'– Usłyszałem.
–' Ale o co ci chodzi?'
–' Gadaliście?'
Trzymałem moje myśli na wodzy, żeby nie mógł tak łatwo ich zobaczyć. Próbowałem dojrzeć, czemu była taka wściekła, czemu patrzyła tak na Serina i czemu chciała ze mną rozmawiać. Patrzyła na mnie takim wzrokiem, jakby nie do końca chciała znaleźć się w tej sytuacji... Więc trzymałem się w bezpiecznej odległości, byle nie takiej, w której znów widziałbym strach i żal w jej oczach.
–' Nie udało nam się.'– Przesłałem mu szybko.
Jego oczy błyszczały niedowierzaniem.
–' Nic nie powiedziała?'– drążył.
–' Zaczęła mówić coś o jej rozmowie z Serinem.'
Odwróciłem wzrok nie chcąc przesłać mu goryczy jaką czuję wspominając tamtą noc.
– Zamierzasz coś z tym zrobić?– zapytał podchodząc bliżej.
Sarius odchrząknął dając znać, że jeszcze siedzi w salonie i wcale nie chce tego słuchać.
Prychnąłem tylko. Nie wiedziałem co chciała powiedzieć, nie wiedziałem co ja chcę jej powiedzieć. Miała mnie za potwora... Może słusznie, widziała już jak zabijam, usłyszała z moich ust odpowiedź na pytanie. Nie byłem ostrożny... Mogłem się przy niej powstrzymać, nie rzucać na brata... Nie chciałaby wtedy pytać.
A teraz? Kim jestem w jej oczach? Kimś, kto musiał obiecać konającej matce, że nie zabije własnego brata. Chociaż do tego byłem przygotowywany, nie był dla mnie niczym więcej niż celem.
Uderzyłem pięścią w parapet i spojrzałem Theo w oczy.
–' Co miałbym zrobić?! Widzisz jak na mnie patrzy, ona się mnie boi. Rozumiesz?'
–' I dlatego pozwalała ci wchodzić do swojego łóżka?'– prychnął.
–' Dobrze wiesz, że to nie było tak.'– Czułem lekki gniew z jego strony.–' Poza tym, to było zanim dowiedziała się o obietnicy... Żebyś widział wtedy jej wzrok... Byłem wściekły, sam na siebie, że jej odpowiedziałem. Mogłem się dać udusić, byłoby po sprawie, a plemię zachowałoby moce.'
CZYTASZ
Płomień : Dziedzictwo
FantasyZawsze czuła, że jest stworzona do czegoś więcej. Mimo, iż w Kopule była otoczona kochającą rodziną, przyjaciółmi i spokojem, dusiła się. Marzyła o tym aby wyjść na Zewnątrz, aby zobaczyć prawdziwe niebo, prawdziwe słońce, poczuć ciepło jego promien...