Rozdział 3

228 30 17
                                    

Orissa

Obudziłam się, gdy moim ciałem zawładnął dziwny i niekontrolowany wstrząs. Chciałam odeprzeć się od podłogi, jednak moje dłonie znowu były związane za plecami, tym razem ciaśniej przez co szorstki sznur wrzynał się bardziej w moją skórę. Kolejny raz czułam w ustach knebel, tym razem moje oczy także były przewiązane materiałem, który przy ruchu głowy wyrywał mi włosy przez związany z tyłu czaszki węzeł. Jęknęłam z bólu, a moje wczorajsze rozważania, że to tylko sen okazały się brutalną nieprawdą. Znowu moim ciałem zawładnął wstrząs, teraz wiedziałam, że to podłoże, na którym leżałam ruszało się.

– Za chwilę będziemy na miejscu – powiedział jakiś głos, tylko nie byłam w stanie określić do kogo był skierowany.

Po paru równie nieprzyjemnych wstrząsach do moich uszu doszły dźwięki, pomruki, oklaski, zawołania. Usłyszałam kilka imion, słyszałam powitania i okrzyki dumy. O co tu chodziło? „Czy zmieniamy miejsce pobytu? Czemu?"

– A co dobrego przywiozłeś tym razem?– usłyszałam wesoły kobiecy głos niedaleko mnie.– O mój Sogu, czy to...

– Cicho, udawaj że nic nie wiesz. Wieziemy je do Kirana – powiedział znany mi już głos Dana.

A więc to podłoże, na którym leżałam, czy to był powóz? W Spero powozy mieli tylko medycy oraz odpowiednie służby. Były to drewniane, zabudowane przyczepy, na przodzie była maszyna napędzana za pomocą ruchu nóg, coś jak rowery, ale ich siła i prędkość były znacznie większe. Jak wyglądał ten powóz?

Na moje ciało został narzucony jakiś materiał, przypominał w dotyku koc, ale był dużo bardziej szorstki niż te, które wcześniej znałam. Nie dawał za dużo ciepła, ale ograniczał mi moje już i tak utrudnione przez knebel oddychanie. Nasłuchiwałam wiwatów, aż zrobiły się cichsze, jakby były już dość daleko za mną. Koc został poderwany do góry, tak jak i moje ciało. Szarpnięcie było bardzo nie przyjemne, sznur na nadgarstkach mocniej się wpił, a przez ruch głowy znowu wyrwałam sobie kilka włosów. Ktoś przerzucił moje ciało przez potężne ramię i niósł mnie w niewiadomym kierunku. Do moich uszu dotarło skrzypnięcie drzwi, a chwilę potem zostałam brutalnie rzucona na drewnianą posadzkę. Usłyszałam huk obok mnie a potem towarzyszący niemiłemu doświadczeniu, zgłuszony jęk. Cassidy. Więc co teraz? Gdzie jesteśmy? Kim jest Kiran, o którym wcześniej mówił oprawca? Czyżby ich wódz zamienił nas na tę nagrodę gdy spałam? Po dłuższym czasie do pomieszczenia ktoś wszedł. Złapał mnie pod bok i usadowił tak, abym siedziała na kolanach. Mężczyzna klęczał na wprost mnie i czułam jak rozwiązuje mi materiał zasłaniający oczy.

Przede mną znowu były granatowe tęczówki Theo. Chłopak ściskał mocno materiał w dłoni. Spojrzałam na Cassidy, ona również klęczała, nie miała zasłoniętych oczu, a materiał leżał przed nią. Theo cicho zaklął i znowu się w niego wpatrywałam, wydawał się być zdenerwowany i zestresowany, miałam nadzieję, że wyjaśni nam o co chodzi.

– Serin jest już u wodza i informuje go o tej całej sytuacji. Niedługo powinni tutaj dotrzeć i wtedy wódz zdecyduje co z wami zrobić – powiedział zmatowionym głosem.

Przytaknęłam i zaczęłam się zastanawiać jakim cudem nie dało się wychwycić żadnej emocji w jego wypowiedzi, jak się ich tak szybko wyzbywał? To było dość intrygujące, a zarazem straszne. Ciekawiłam się czy zachowywał się tak tylko przy nas, czy od zawsze taki był.

„Zaraz, która godzina?" Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, okna były zasłonięte ciemnym materiałem, na podłodze leżały te szorstkie koce i dwie, bardzo zużyte poduszki, z których wychodziły pióra. Skąd oni wzięli ich tyle by wypchać poduszki? W Spero, mieliśmy tylko sztuczne, plastikowe pióra w różnych kolorach, tylko władze miały prawdziwe przy swoich odznakach przypiętych do mundurów. Usłyszałam trzask drzwi i odgoniłam sprzed oczu obraz Straży Spero.

Płomień : DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz