Rozdział 42

38 4 1
                                    

Reiner

Lubiłem wieczory. Zwiastowały nadejście nowej nocy. Groźnej nocy. Z każdym minięciem kilkunastu następnych godzin, gdy słońce po raz kolejny opuszczało glob, wtedy dopiero czułem, że żyję. Kiedy mogłem całkowicie dać ponieść się wszystkim moim zmysłom i uruchomić w sobie tryb nocnego tropiciela.

Już jakiś czas temu stałem się pełnoprawnym członkiem oddziału Łowców i oficjalnie wstąpiłem do Elity Alfy. Tak naprawdę wiele różnych rzeczy wydarzyło się w ciągu ostatnich czterech tygodni. Byłem już na wielu niebezpiecznych misjach. Każda nasza następna nocna wyprawa była coraz to lepsza i coraz to bardziej pochłaniał mnie wir wrażeń. Nie raz udało mi się wykazać moim ponadprzeciętnym talentem. Z dnia na dzień rosłem w siłę. Górowałem nad innymi. Przestałem być nowicjuszem, a dojrzałem do miana wyspecjalizowanego w mojej dziedzinie likantropa. Dzięki uporczywości zyskałem zasłużone wynagrodzenie i pozycję prawej ręki u samego Alfy, oczywiście zaraz po Becie, który niezmiennie pełnił rolę jego zastępcy.

Doskonaliłem się codziennie, dlatego codziennie opuszczałem bezpieczne tereny naszej jaskini. Właśnie zmierzchało i rozpoczynałem przygotowania na dzisiejszą noc. Siedziałem na ziemi przy palącym się ognisku. Naprzeciwko mnie miałem Kiera, najwierniejszego druha. Podgrzewaliśmy jelenie mięso od zwierzęcia, którego wcześniej wspólnymi siłami upolowaliśmy. Smakowało wybornie i było nadzwyczaj soczyste. Likantropy to istotnie wspaniały gatunek, bo jesteśmy tak zbudowani, że potrafimy przetrwać całe dnie bez jedzenia i picia, a przy tym dobrze funkcjonować. Jednak jeśli zależy nam na zwiększeniu swojej wytrzymałości, na przykład przed walką z demonami, dobre wyżywienie jest wtedy podstawą. Dopiero po pełnym posiłku odzyskujemy komplet naszych sił, zatem zawsze powinniśmy pamiętać o byciu sytym, zanim udamy się na misję. Dlatego też ostatnimi czasy skupiałem swoją uwagę na regularnym odżywianiu się i często jadłem. Trzeba mi było dużo czerwonego mięsa, stąd też zdecydowałem się poświęcać swój wolny czas na pomaganiu Myśliwym i chodziłem wraz z nimi na łowy szukać zwierzyny, aby naszej watasze nie brakowało zapasów żywności. Po paru pierwszych próbach bardzo mnie to zainteresowało i uznałem, że jest to całkiem ciekawe i zajmujące zajęcie. Jelenie nie były jak demony, lecz i z łowiectwa wiele się nauczyłem. Szczególnie tego, jak dyskretnie zakraść się do swojej ofiary, a następnie cichaczem uśmiercić tak, aby zostać przez nią niezauważonym. Okazało się później, że na misjach ta umiejętność jest mi bardzo pomocna. A własnoręcznie schwytana przekąska rozpływała się w ustach jak prawdziwy rarytas. Delektowałem się właśnie sporym kawałkiem jeleniego uda. Aż do dziąseł zatapiałem kły w mięsie i szarpałem pyskiem do góry, tak żeby oderwać kawałek mięśnia od reszty ciała. Wyglądałem przy tym, jakbym znęcał się nad tym już i tak martwym stworzeniem. Kier spoglądał na mnie podenerwowany i chyba stracił apetyt, widząc, jak niechlujnie się zachowuję. Ale nie dbałem o maniery. Robiłem to, co sprawiało mi przyjemność. Głośno przeżuwałem każdy zbity kęs, patrząc się przed siebie pustym spojrzeniem. Podczas trwania całego podwieczorku Kier siedział bezdźwięcznie. I bardzo dobrze. Mój wilczy brat, jak widać, rozumiał, że potrzebuję ciszy i spokoju, dlatego nie zakłócał mi tej otępiałej, ale jakże pięknej chwili. Słyszałem jedynie skwierczące płomienie dochodzące z ogniska. To mnie odprężało. Miałem możliwość wyciszenia się i odłączenia ciała od duszy. W takich momentach starałem się po prostu myśleć o niczym. Dosłownie niczym. Gdy już poczułem, że jestem odpowiednio najedzony, odstąpiłem resztę mięsa dla mojego przyjaciela i odszedłem od ognia.

   — Dokąd idziesz, Reiner? — zawołał za mną.

   — Na zwiady — odparłem beznamiętnym, kompletnie wypranym z jakichkolwiek emocji głosem.

   — Dzisiaj nie mamy żadnej misji. Daj sobie spokój, Reiner. Chociaż raz zostań na noc w domu — prosił albo błagał.

   — Nie mogę, Kier. Wybacz. Żegnaj — rzekłem tym samym tonem co wcześniej, nawet się na niego nie oglądając.

Las LikantropówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz