Rozdział 53

35 3 0
                                    

Lynette

- Dokąd idziemy, Grace? - spytałam przyjaciółkę.

Zaraz po skończonych lekcjach kazała mi szybko ubierać kurtkę i wychodzić na zewnątrz. Kiedy opuściłyśmy teren szkoły, Grace objaśniła, że zabiera mnie w pewne miejsce. Kompletnie nic mi nie świtało, co mogła tym razem wymyślić ta dziewczyna i, szczerze mówiąc, troszeczkę się obawiałam.

- Zobaczysz - odparła tajemniczo.

Gdy przechodziłyśmy przez podwórka między blokami, Grace wyciągnęła z kieszeni kurtki paczkę papierosów. Wykorzystując to, że w pobliżu nikogo nie było, postanowiła cichaczem zapalić jednego papierosa.

- Uhh - na poważnie zaczęłam się zastanawiać, gdzie tak właściwie idziemy. - Chyba nie zamierzasz zwabić mnie na jakieś odludzie i zabić, co? - zażartowałam, choć moja mina wcale nie wyglądała na rozbawioną.

- Zapomnij - parsknęła. - Gdybym chciała cię zabić, już dawno bym to zrobiła.

Cięta riposta. Musiałam przyznać, że Grace była najlepsza w przycinkach i zawsze umiała mi dogadać.

- Ulżyło mi - napomknęłam.

Grace się zaśmiała, a z jej ust wyleciał szary dym i na moment zasłonił jej całą twarz.

- Spokojnie - rzekła - nic złego się nie stanie. Jesteśmy już w połowie drogi. Musimy dojść w specjalnie przeznaczone do tego miejsce, aby zrealizować pierwszą część planu. Planu odzyskania Nicka, rzecz jasna.

- Ej, chwila. - Szturchnęłam ją. - Nie wspominałaś nic o tym, że ten plan jest podzielony na kilka części.

- Tylko dwie. Wytrzymasz. Pamiętaj, że jestem specjalistką od opracowywania genialnych planów, a to wszystko jest dla twojego dobra.

Wciąż nie byłam do końca przekonana, czy moje starania są warte zachodu. Co jeśli wycisnę z siebie siódme poty, a cały wysiłek i tak pójdzie na marne, bo Nick wcale nie będzie miał ochoty, żeby ponownie się ze mną zaprzyjaźnić? Miałam cichą nadzieję, że jeszcze nie zaprzepaściłam ostatniej szansy, lecz bardziej prawdopodobne było to, że w jego oczach byłam już skończona. Nick ignorował mnie dosłownie na każdym kroku. I powoli zaczynało robić się to bardziej irytujące niż krzywdzące. Aż do przesady unikał mnie i wszystkiego, co ze mną związane. Czułam się, jakbym była trędowata. Mogłabym się założyć, że ten chłopak nie spojrzałby na mnie ani przez sekundę, nawet gdybym przyszła do szkoły zupełnie nago. Ale mimo to zgodziłam się na ten zdziecinniały plan, głównie dla Grace, bo to chyba jej zależało bardziej na tym, żeby Nick przestał traktować mnie jak powietrze. Może i nie wierzyłam w to całym sercem tak jak moja koleżanka, ale przynajmniej miałam jakieś nierutynowe zajęcie. Byłam pewna, że mi to nie zaszkodzi. A skoro nie miałam nic lepszego do roboty, to czemu by nie zaryzykować.

- Daleko jeszcze? Gdzie ty mnie w ogóle ciągniesz? - z nudów marudziłam.

Grace zawlekła mnie w jakieś przedmieścia. Minęłyśmy dworzec. Widziałam blokowiska, a dalej, za nimi, rozciągało się wielkie, nieskoszone pole.

- Jeszcze kawałek. Nie zniechęcaj się.

Z naburmuszoną miną kroczyłam za Grace. Szłyśmy w milczeniu, dopóki ona nie wspięła się na półtorametrowy, kamienny murek, cały pomalowany graffiti.

- Co ty robisz? - upomniałam ją. - Tam chyba nie wolno wchodzić?

- Ty tak na poważnie? - Posłała mi łobuzerski uśmiech i popatrzyła się na mnie z góry. - Wydaje mi się, że takie zakazy akurat nigdy nas nie obchodziły.

Las LikantropówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz