ᴅᴢɪsɪᴇᴊsᴢʏ ᴡɪᴀᴛʀ (今日の風)

961 2 2
                                    

Ship: Oda Nobunaga x Fem! Shindou Takuto

Dla famfor 🌷

Data napisania: 04.08.2021r. - 05.08.2021r.
Data wydania: 05.08.2021r.

Po wojenna Japonia, rok 1957 był jednym z najbardziej przełomowych roków w historii Japonii.
Po złożeniu dwanaście lat wcześniej broni przez Japończyków po tym jak spadły bomby atomowe na Hiroszimę i Nagasaki.
W roku 1957 do Japonii zaczęła spływać nowa kultura - amerykańska.
Zaczęły się rodzić dzieci mieszanej krwi tak zwane dzieci z japońskiego łona lecz nie japońskiego ojca a Amerykanina.
Kult japoński cierpiał na tym niesłychanie, niektórzy przyjmowali to z obojętnością, niektórzy z frustracją a jeszcze inni bardzo się cieszyli powiewem świeżości.
Tą trzecią grupą nie był nikt inny jak młodzież.
Japońska młodzież najprzyjaźniej powitała nowe stroje które bardzo się odznaczały od tych na wschodzie.
Do owego grona młodzieży, która zachwycała się zachodnią modą oraz kulturą wciągnęła się nie jaka Shindou Takuto.
Za to jej rodzina za nic nie popierała jej wyborów, nie mogli dotrzeć do córki gdyż od pewnego czasu w jej głowie mącił pewien chłopak, młody żołnierz marynarki morskiej - amerykański marynarz.
Mącił jej w głowie od dnia kiedy pierwszy raz się spotkali na pobliskiej plaży, którą woda zaczepiała nie umiejąc się powstrzymać przed dalszymi zabawami.
.
.
.

Powiewał przyjemny nadmorski wietrzyk, słońce grzało gdyż pora popołudniowa można było doskonale wsłuchać się w szum morza oraz śpiewu a może gadaniny nadmorskich ptaków, które non stop dawały o sobie znać.
Śmiechy małych dzieci, uderzenia wody o skały i burty statków które znajdowały się w porcie tuż tuż obok plaży.
Wiatr zaczął niesfornie bawić się z pięknymi czekoladowymi lokami, podrygując je ku górze raz na boki a raz nie wiadomo nawet dokładnie w którą stronę.
W tym samym czasie również zaczął się bawić spódnicą dziewczyny, która obecnie znajdowała się nad plażą przyglądając się uważnie płynącym i non stop uderzającym falom z zachwytem w oczach, który zabierał jej aż dech w piersiach.
Podeszła ostrożnie, wolnym krokiem, który miał w sobie pełno gracji, tak jak każdy jej ruch - miały w sobie pełno gracji.
Przytrzymywała co jakiś czas swój słomiany kapelusz gdyż wiatr zaczął do niego się dobierać.
Kucnęła tuż przy wodzie, przytrzymując swoją spódnice do kostek patrząc zauroczona na podpływające co chwila fale do brzegu, kochała morze dawało ono jej poczucie wolności.
Nabrała powietrza w płuca, podnosząc głowę zamykając powieki czując jak wiatr dalej porywa jej loki do tańca muskając przy tym jej twarz, tak piękną i niewinną.
Nawet się nie spostrzegła jak nagle zawiał mocniejszy wiatr i zabrał jej słomiany kapelusz, który zaczął turlać się po piasku.
Shindou momentalnie się poderwała, biegnąc za kapeluszem próbując go złapać.
Podczas tych nie udanych prób złapania uciekiniera, który został porwany przez wiatr, znalazł się on nagle w dłoniach nie należących do Shindou.
Brunetka zatrzymała się patrząc na wysokiego mężczyznę o pięknych brązowych włosach, które równie pięknie kołysały się wraz kierunkiem wiatru oraz czekoladowych oczach oraz lekkim zaroście na brodzie.
Był ubrany typowo zachodnie odrazu wiedziała, że był to Amerykanin.
Ukłoniła się z gracją.
- Przepraszam, czy mogła bym odzyskać swoją własność? - spytała z grzecznością nie spuszczając wzroku z mężczyzny, który tylko sympatycznie się uśmiechnął oddając kapelusz w dłonie jego właścicielki.
- Dzisiejszy wiatr coraz częściej zaczepia młode Panny, czyżby panienka przebywała tutaj tak sama? Może potowarzyszyć panience, raźniej zawsze we dwoje - zaproponował mężczyzna i kiedy Shindou już miała odmówić, poczuła jak obejmuje jej dłoń składając na jej zewnętrznej stronie czuły pocałunek patrząc jej w oczy.
- Nalegam~ - wyszeptał z uśmiechem oraz łagodnością w głosie, któremu Shindou nie potrafiła się oprzeć a co mowa o jego przenikliwych czekoladowych oczach.
Zatraciła się w nich doszczętnie, przytaknięciem głowy wyraziła zgodę na wspólny spacer brzegiem morza.
- Zapomniałem się panience przedstawić, nazwyma się Oda Noyabanga - przedstawił się mężczyzna, stając na chwilę ukłaniając się przed młodą japonką, zdejmując swoją marynarską czapeczkę.
- Takuto Shindou miło mi Pana poznać, wybaczy Pan za taką śmiałość ale nie brzmi jak amerykańskie imię - zauważyła dziewczyna ruszając w dalszą drogę brzegiem morza.
- Cóż, to nieco skomplikowana sprawa lecz czy to teraz ważne? Powinniśmy się cieszyć wspólnym spacerem i jeśli można by było, chciałbym żebyś Shindou mówiła mi po imieniu, per Pan czuję się staro - zaśmiał się mężczyzna, gładząc swój lekki zarost.
- To ile ma- masz Oda-kun lat? - spróbowała Shindou zwrócić się po imieniu przez co jej mała pomyłka rozbawiła Ode.
- Cóż w tym roku kończę dwadzieścia trzy lata a ty Shindou ile masz lat? - dopytał mężczyzna, po zadaniu pytania zawisło ono przez chwilę w powietrzu lecz po chwili Takuto nabrała powietrza w płuca zaraz je wypuszczając.
- Osiemnaście skończę w tym że roku - wypowiedziała szeptem, lecz na tyle głośno że mężczyzna bez trudu mógł ją usłyszeć.
Uśmiechnął się przyjaźnie chowając ręce do kieszeni spodni.
- Cóż, czyli wkraczasz powoli w życie dorosłe zgadza się? - zerknął na nią na co ona przytaknęła zgodnie głową, patrząc uważnie przed siebie podziwiając widoki, które dalej zachwycały.
- Niestety, ale taka kolej rzeczy czyż nie? Wkrótce powinnam wyjść za mąż żeby przynieść zaszczyt mej rodzinie lecz nie jestem na to gotowa - powiedziała, zatrzymując się w pewnym momencie zerkając na mężczyznę, który nieco wcześniej się zatrzymał patrząc w stronę portu.
Westchnął ciężko, uśmiechając się łagodnie podchodząc do niej powoli obejmując jej dłonie całując ich zewnętrzną część.
- Muszę już iść, pora wypływać Shindou liczę, że spotkamy się za miesiąc - wyszeptał patrząc jej w oczy uważnie uśmiechając się miło, cały czas obejmując jej dłonie swoimi dłońmi.
- Do zobaczenia Shindou Takuto - wyszeptał puszczając jej dłonie udając się w kierunku portu, gdzie można było doskonale usłyszeć jak wołają marynarzy do portu gdyż odpływają.
Shindou przyłożyła dłonie do swojej klatki piersiowej, czując jak serce bije jej tysiąc razy mocniej a policzki zaczynają płonąć różem.
Patrzyła na jego oddalającą się sylwetkę nie umiejąc spuścić czy oderwać od niego wzroku.
W tym momencie chciała żeby wrócił.
.
.
.

Minął równy miesiąc, tego dnia miał ponownie amerykański statek wpłynąć do japońskiego portu, gdzie po lekcjach Shindou odrazu się udała z niecierpliwością wypatrując Ody.
Owy miesiąc uświadomił jej wiele rzeczy.
Jedną z nich było to, że bardzo tęskniła się za Odą i mimo że widzieli się tylko raz, ten jeden raz wystraczył żeby jej do tej pory serce nie zdobycia, zostało zdobyte przez dwudziesto trzy letniego amerykańskiego marynarza z pięknymi czekoladowymi oczyma i lekkim zarostem na brodzie.
Była ubrana bardzo podobnie co pierwszego dnia kiedy się spotkali, tak samo wiatr podrywał jej czekoladowe loki do tańca muskając przy tym jej młodzieńczą twarz na której można było dostrzec lekkie wypieki.
Czekała na niego cierpliwie, lecz jednocześnie niecierpliwie nie mogąc się doczekać aż w końcu ponownie go ujrzy i może coś więcej, lecz doskolane wiedziała, że okazywanie uczuć w miejscu publicznym jest niedopuszczalne mimo wszystko chciałaby go objąć i ucałować jako wyraz wdzięczności, że powrócił cały i zdrowy.
W pewnym momencie spod jej długich rzęs zaświeciły się oczy w blasku popołudniowego słońca, które także cudownie grzało.
Zauważyła go, wyglądał jeszcze lepiej niż wcześniej.
Przełknęła ślinę chcąc podbiec do niego, lecz doskonale wiedziała że nie powinna jedynie co jej zostało to czekanie aż ją zauważy, co wcale tak długo nie trwało gdyż mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie w jej stronę udając się odrazu do niej.
Był ubrany w biały podkoszulek i spodenki na trzy czwarte, na głowie miał czapkę marynarską pod którą chował swoje upięte w małą muszelkę włosy, zarost tylko lekko się zwiększył.
Szedł boso przez co wyróżniał się nieco z tłumu.
Był doskonale opalony co wprawiało w jeszcze większy zachwyt Shindou.
Kiedy znalazł się przed nią, odstawił swoje rzeczy, które miał spakowane w niby podróżną torbę ale wcale to torby nie przypominało.
Ukłonił się przed nią, zdejmując czapkę ukazując swoje ciemne włosy zawiązane w niewielką muszelkę.
- Witaj Shindou - przywitał się z uśmiechem zerkając na nią niepewnie.
- Witaj spowrotem Oda - uśmiechnęła się szczęśliwa ukłaniając się mu nie spuszczając z niego zachwyconego wzroku.
Badała wzrokiem dosłownie każdy jego cal chcąc zapamiętać go jak najwięcej dopóki ma taką okazję.
Nawet nie zauważyła jak Oda ujął jej dłoń, zabierając swój bagaż udając się w bardziej ustronne miejsce z dala od wścibskich oczu innych ludzi.
Przywarł ją do jednej ze ścian w jednej z uliczek patrząc jej w oczy uważnie uśmiechając się łagodnie.
- Myślałem, że zapomniałaś o mnie jednak się grubo myliłem
- Nie umiałam o Tobie zapomnieć Oda, po prostu nie umiałam
- Wiem - tutaj mężczyzna zaśmiał się pochylając się nad nią jeszcze bardziej, jeszcze bardziej zagłębiając się w jej oczach.
- Ja także nie umiałem o Tobie zapomnieć Shindou - wyszeptał, ostrożnie złączając swoje usta z jej niewinnymi ustami w czułym lecz także bardzo ostrożnym pocałunku.
Japonka i Amerykanin, właśnie takie związki zaczęły się tworzyć w 1957 roku.
Piękne lecz i niedopuszczalne.
Ale każdy kiedyś musi sięgnąć po zakazany owoc i go skosztować nawet jeśli zapłacił by za to dużą cenę - bo czasem naprawdę warto.
.
.
.

Wróble pod okapem
Myszy w suficie -
Niebiańskia muzyka.

~Bashō

One Shot'y { Inazuma Eleven } Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz