🥀~Rozdział 45~🥀

852 41 2
                                    

🥀~ Chwila dla nas~🥀

Perspektywa Latina

Pogładziłem Tori po policzku i lekko musnąłem wargami jej czoło. Na szczęście gorączka powoli zaczynała spadać z czego byłem naprawdę szczęśliwy. Dziękowałem tacie, za to, że od małego wpajał mi jak się trzeba zachowywać.

Nagle kruszynka zaczęła się trząść i gwałtownie otworzyła oczy.

— Latin...— wychrypiała i spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

—  Już, już. — podniosłem się i złapałem za termos.

Przyciągnąłem ją do siebie i lekko podsunąłem termos z herbatą. Brunetka powoli zaczęła pić, żeby trochę się rozgrzać.

Kiedy skończyła pić, znów przykryłem ją kocem i uważnie obserwowałem.

— Zimno mi. — szepnęła cicho, że ledwie ją dosłyszałem.

Nie miałem już pomysłu co zrobić, żeby było jej cieplej.
Zacząłem się rozglądać po namiocie i jedyne co przyszło mi do głowy to tylko przytulenie się do niej.

Nie myśląc długo nad tym co miałem zrobić, odchyliłem koc i położyłem się obok kruszynki. Przyciągnąłem ją do siebie, przykrywając nas szczelnie.

— Będziesz chory. — wyszeptała, kładąc głowę w zagłębieniu mojej szyi.

— Nie martw się o to, żebym ja był chory, to musiałbym tańczyć w deszczu. — zaśmiałem się, a Tori zrobiła to samo.

Nawet nie wiem, kiedy wspólnie usnęliśmy.

***

Następnego dnia, kiedy się rozbudziłem spojrzałem na brunetkę, widok był uroczy. Przytulała się do mnie jak małpka i spokojnie oddychała. Pocałowałem ją w czoło i z radością stwierdziłem, że nie ma gorączki. Jednak jeszcze nie wiadomo,czy nie wróci.

Kruszynka po paru minutach otworzyła swoje oczy i zaczęła się rozglądać. Kiedy w końcu przeniosła wzrok na mnie, lekko się zarumieniła, a ja nie wytrzymałem i pocałowałem ją w policzek.

— Uroczo się rumienisz. — wyznałem, kiedy się podniosłem.

Czułem, jak jeszcze bardziej się zawstydza. Przyszykowałem odpowiednie leki i podałem jej.
Brunetka wzięła je od razu, posyłając lekki uśmiech.

— Dziękuje, już mi lepiej. — wyznała.

— Cieszę się, kruszynko, jednak jeszcze musisz poleżeć. Otworze namiot, żeby trochę wpuścić powietrza. — odparłem.

Tori pokiwała głową i znów się przykryła i skuliła się w kulkę.

— Przyniosę Ci ciepłej herbaty. — wyznałem, kiedy spojrzałem, że nie ma w termosie.

— Nie chcę Cię tak wykorzystywać. — szepnęła.

— No co ty. — machnąłem ręką. — Zaraz wrócę.

Po tych słowach pocałowałem ją w głowę i ruszyłem do siedziby nauczycieli. Oni mieli domki, nie spali w namiotach.

Kiedy wszedłem do kuchni, przywitałem się z dwoma Profesorami, po czym zaparzyłem herbaty.

Wróciłem szybko do namiotu i na całe szczęście, brunetka zdążyła usnąć i nie miała już takiej gorączki.

Usadowiłem się obok niej i włączyłem telefon. Zacząłem odpisywać rodzicom i przyjaciołom, którzy już prawie zbliżali się do mety.

Szkoda, że ten czas tak szybko leciał...

******
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐖𝐲𝐭𝐫𝐰𝐚ć 𝐰 𝐛𝐨𝐠𝐚𝐜𝐭𝐰𝐢𝐞"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz